Taki obrazek: rozmawiamy o miłosiernej miłości Boga, a tu ktoś: "Siostra tu ściemnia, że Bóg za darmo kocha, że bez warunków, że przebacza i takie tam, a w katechizmie wyraźnie jest napisane: "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze", jednym słowem szach-mat i po dyskusji..." Ta katechizmowa prawda wiary nie po raz pierwszy jest mi podstawiana w charakterze miny, na której moje argumenty o miłosierdziu Boga mają wylecieć w powietrze. Jest też prawdą, że wielu ludzi dobrej woli na tej pamiętanej z lekcji religii regułce grzęźnie w swojej drodze do Boga miłosiernego.
Czemuż tak się dzieje?
Trochę w tym naszej, katechetów i ludzi Kościoła, winy. Prawdy wiary i inne katechizmowe regułki wykuwane na pamięć to prosty i łatwy do zweryfikowania sposób katechizacji. Jednak abstrakcyjne pojęcia krzywo wchodzą do dziecięcych głów i po latach kształtują fałszywe wyobrażenia o Bogu. Taki los spotkał i tę przytoczoną prawdę wiary.
W założeniach nie jest ona w żaden sposób sprzeczna z wizją Boga miłosiernego. Ale w głowach ludzi funkcjonuje jak wyrok: "Nie ma co liczyć na litość. Każde potknięcie zostanie rozliczone". To straszny wyrok. Budzi przerażenie.
A jak jest naprawdę?
Bóg jest, rzeczywiście, sędzią sprawiedliwym. I całe szczęście, że nim jest. Nie jest jednak policjantem czy prokuratorem. Nie oskarża, ale chroni porządek moralny świata. Czyli jest gwarantem tego, że niezmiennie zło jest złe, a dobro jest dobre. I niezmiennie to pierwsze rodzi nieszczęście i straty (kara), a to drugie daje pozytywne skutki (nagroda). Bóg nie musi tworzyć specjalnego systemu kar i nagród. On jest wpisany w naturę świata. To daje poczucie bezpieczeństwa i stałe punkty odniesienia w życiu. Popatrzcie co się dzieje, gdy ludzie nie uznają Boga nad sobą i próbują sami budować ład świata. Zaciera się różnice pomiędzy dobrem i złem i w końcu nic nie jest białe czy czarne, a wszystko niejakie, szare. Co więcej, zamieszanie w tej dziedzinie sprawia, że ludzie bezwiednie sięgają po zło, nie zdając sobie sprawy, że ściągają na siebie nieszczęście. Bo zło rodzi złe skutki, nawet wtedy, gdy nazwiemy go dobrem.Zatem ta prawda wiary mówi nam, że istnieje pewien obiektywny porządek moralny i Bóg jest jego stróżem. To bardzo pozytywne przesłanie.
Ciąg dalszy znajdujemy w kolejnych prawdach wiary: "Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia" oraz "Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna". Człowiek, z racji swej zranionej grzechem natury, popełnia zło, które niesie nieszczęście i rodzi złe skutki. Co więcej, nie umiemy ich naprawić o własnych siłach. Dlatego ten Bóg (ten sam, który jest Sędzią sprawiedliwym), stał się człowiekiem i umarł na krzyżu, by naprawić to, co popsuliśmy. I dzieje się to z ŁASKI, czyli za darmo! Z inicjatywy Boga.
Niebo, to nie nagroda za dobre sprawowanie. To łaska, która została nam dana w chwili, gdy Jezus zszedł do rzeki Jordan i zanurzył się w jej wodach. On dosłownie zanurzył się w naszym grzechu i nieprawości. Zbratał się z nami w tym, co w nas najsłabsze i brudne. I właśnie wtedy, jak opisuje Ewangelia "niebo się otwarło".
I co? Wygląda na to, że nawet ten nasz Bóg "katechizmowy" jest całkiem dobry, prawda? :-)
:-)
OdpowiedzUsuńBłyskotliwa rozprawka :) "Istnieje pewien obiektywny porządek moralny i Bóg jest jego stróżem". Ciekawe czy nasi politycy o tym wiedzą? O ich wiarę już nie zapytam :-)
OdpowiedzUsuń