piątek, 17 grudnia 2021
Jan zwany lampą
wtorek, 14 grudnia 2021
wtorek, 30 listopada 2021
Zanim zstąpi na obłokach
Czekali ludzie na Mesjasza. Czekamy i my na Jego powtórne przyjście. A między tym są nasze małe nawiedzenia.
Jezus przychodzi niepozornie, cicho. Zagubiony między sklepowymi półkami z mikołajami i dźwiękami świątecznych piosenek. Żeby Go zauważyć trzeba klimatu Adwentu: ciszy, przygaszonych świateł, monochromatycznego pejzażu, w którym nic nie przykuwa uwagi.
Wtedy można Go usłyszeć, spostrzec jakby kątem oka, gdy przemyka dyskretnie po tym swoim i nie swoim świecie.
czwartek, 25 listopada 2021
Strasznie piękna wizja przyszłości
poniedziałek, 15 listopada 2021
wtorek, 9 listopada 2021
Boski Gość duszy czy Gospodarz?
Kiedy Jezus zaczyna przy pomocy bicza ze sznurka robić porządki na terenie świątyni jerozolimskiej, pytają Go: "Jakim prawem? Wykaż się znakiem, który daje ci prawo do takiego postępowania!"
Podobnie się dzieje ze świątynią naszej duszy. Jezus przychodzi do niej w Komunii św. i chciałby tam panować, działać, zmieniać, po prostu, czuć się jak gospodarz, który może urządzić wszystko według swojej wizji. Jednak nieraz, spotyka się z pewnym oporem. Może nie pytamy Go wprost: "Kto ci dał prawo, żeby się tu rządzić?", ale subtelnie wypychamy Go do roli "Boskiego Gościa duszy". Czyli: "Proszę bardzo, tu masz miejsce na fotelu" (nie na tronie!), "zostańmy w pokoju gościnnym" (reszta niedostępna!), jakiś small talk (krótkie dziękczynienie po komunii) i tyle...
I Jezus do tej roli gościa się ogranicza. A szkoda. Bo przecież przychodzi do swojej świątyni. To On jest tu Panem. I co więcej, to panowanie wychodzi nam na dobre! To nie jest wrogie przejęcie, ale rządy Tego, który nas zna i chce naszego dobra.
W ten sposób dochodzimy do pytania: dlaczego nie pozwalamy Jezusowi rządzić w naszych duszach? Przecież byłoby to świetne dla nas i całego Kościoła! Wyobrażacie sobie, że działamy w Kościele wreszcie jak członki jednego ciała, gdzie rządzi jedna głowa - Jezus?! Ile rzeczy poszłoby lepiej!
Dlaczego tak nie jest?
Myślę, że w wielu przypadkach z braku świadomości. M. Paula Tajber mówiła, że świadomość obecności Jezusa w nas i świadome poddanie się pod Jego wpływ, odrodzi świat ludzkich dusz. I dziwiła się, że ludzie wchodzą do kościoła i wychodzą po mszy... tacy sami. A przecież przyjęli Jezusa! Nie trzeba iść na "specjalną" mszę w dalekim mieście, żeby spotkać wszechmocnego, uzdrawiającego, żywego Jezusa. Jest w najbliższym kościele i w każdej Eucharystii. Trzeba tylko świadomości. Tylko tyle i aż tyle.
I druga rzecz, która przychodzi mi do głowy. Znam ją z mojego własnego doświadczenia: opór pychy. Nie lubimy, żeby ktoś nami rządził. Nie łatwo oddajemy stery. Nawet Bogu. Potrzeba całego procesu uzdrowienia wewnętrznego, żebyśmy umieli zaufać, poddać się w poczuciu bezpieczeństwa. Nie jak niewolnik, ale jak syn, jak dziecko. Przywrócić porządek rzeczy: ja jestem stworzeniem, a to jest mój Bóg. On jest Panem, a ja Jego świątynią. Moją chwała jest to, że jestem świątynią i że Bóg mieszka we mnie.
Jest taka modlitwa, którą ułożyła M. Paula. Przez te słowa człowiek oddaje się do dyspozycji Bogu. Totalnie. Mocna rzecz. Codziennie odmawiają ją osoby, które należą do ruchu "Solaris". To jest ich jedyne zobowiązanie. I to wystarcza.
Dzielę się się za Wami tą modlitwą, bo jest darem dla wszystkich:
poniedziałek, 13 września 2021
Czwartkowe spotkania przy Duszy Jezusa
Kochani, wracamy do spotkań w realu. Już w najbliższy czwartek w naszej kaplicy (Kraków-Prądnik Biały, ul. Matki Pauli Tajber 1) spotkanie: adoracja, konferencja, pogaduchy przy herbacie...
Zapraszam
Start o 18.30!
środa, 8 września 2021
Niezatapialni
Minęły już czasy, gdy ludzie bezrefleksyjnie wierzyli w postęp techniczny. W tym "postoptymistycznym" (genialny ks. Halik!) świecie, niejeden Titanik poszedł na dno i to bez większego wstrząsu społecznego. Po prostu, chociaż brzmi to strasznie, przyzwyczailiśmy się do rozczarowań. Odkąd świat tańczy tak, jak mu zagra mały, niewidoczny wirus, nic już nie wydaje się niezatapialne.
Pesymistyczne? Zapewne. Prawdziwe? W wielu duszach ta ponura melodia ma jeszcze bardziej skowyczące dźwięki.
W tym kontekście, chciałabym przed Wasze oczy postawić starą, rosyjską zabawkę. Nie jako tanią pociechę, czy rozrywkę odwracającą uwagę od ponurej rzeczywistości, ale jako... wzór.
Wańka-Wstańka, bo o niej mówię, przyszła mi do głowy, gdy myślałam to tym, skąd dzisiaj człowiek może czerpać siłę i optymizm.
Wańka-Wstańka - symbol tego, czego nie da się przewrócić! Jeśli popchniesz tę zabawkę, pokołysze się na boki, ale po chwili wróci do pionu. Zawsze do pionu. Nie do wywrócenia.
I właśnie w tej zabawce jest ukryte dla nas przesłanie. Wiecie dlaczego Wańka-Wstańka się nie wywraca? Bo ma środek ciężkości umiejscowiony wewnątrz, w samym środku, nisko. Chyba już domyślacie się, co chcę przez to powiedzieć.
Jeśli to, co stanowi przedmiot naszej nadziei, nasz skarb, cel, szczęście jest poza nami, w ludziach, przedmiotach, ogólnie w świecie stworzonym, to w jakimś momencie możemy się, biegnąc do tego celu, przewrócić. Może nas spotkać zawód, rozczarowanie.
Ale jeśli przedmiotem Twoich pragnień jest Bóg, to On mieszka w głębi Twojej duszy, w samym centrum Ciebie. Nie musisz nigdzie biec! Boga nie da się zdobyć, jedynie można przyjąć Jego miłość. I właśnie ta miłość sprawiła, że On zamieszkał w naszych duszach. Kiedy przyjmujemy Komunie św. ustaje wszelkie zmaganie, bieganina i wysiłki. Masz wszystko. Jesteś najbogatszy na świecie. Nigdzie nie musisz pędzić, o nic walczyć.
Właśnie wtedy stajesz się niezatapialny, nie do wywrócenia, jak Wańka-Wstańka.
środa, 2 czerwca 2021
Do celu
Każde głoszenie ma swój cel. Kiedy ktoś otwiera usta, by mówić, robi to po coś. Nawet, jeśli sobie tego nie uświadamia.
Czasem warto, zanim zaczniemy mówić, zastanowić się, czy.... warto mówić.
Szczególnie kiedy jesteśmy ludźmi Kościoła. Bo w Kościele jest tylko jeden cel przepowiadania: Eucharystia.
Słowo stało się Ciałem, a Ono zostało pośród nas pod postacią Chleba. Zatem każde słowo ma prowadzić do wiary i spożywania tego Chleba, w którym jednoczymy się z Bogiem. I z ludźmi.
Reszta jest milczeniem.
czwartek, 27 maja 2021
Po Pięćdziesiątnicy
Co jest po Pięćdziesiątnicy? Sześćdziesiątnica!
Taki suchar na początek :-)
Ale na poważnie, po Zesłaniu Ducha Świętego nic się nie kończy (poza okresem wielkanocnym), a wszystko się zaczyna.
Pięćdziesiątnica jest jak blok startowy, dzięki któremu możemy dynamicznie ruszyć do przodu, by głosić Jezusa.
Zdaję sobie sprawę, że "blok startowy" brzmi sucho, technicznie. A przecież Duch Święty jest Osobą, Miłością, Więzią... I chcę żebyście wiedzieli, że jest On dla mnie przede wszystkim Umiłowaną Osobą, która zamieszkuje wnętrze mojej duszy.
I właśnie właśnie dlatego jest jak... blok startowy.
Żeby z mocą gdzieś pobiec, potrzebuję oparcia. Kogoś, kto mnie wspiera i posyła. Żeby być posłanym, muszę mieć miejsce, z którego jestem wysyłana. Potrzebuję bezpiecznego domu, z którego wyjdę i do którego mogę wrócić. Jak Jezus, który od Ojca wychodzi i do Niego wraca. Bez domu jestem tylko błąkającym się bez celu wędrowcem.
Tym domem jest moje dusza, w której przebywa Ojciec, Syn i Duch Święty.
Jezus posyła nas do świata, który potrzebuje zbawienia. Potrzebuje zbawienia, bo jest zagubiony i bezduszny. My nie jesteśmy "ze świata". To nie jest nasze naturalne środowisko, ale miejsce pracy.
Jezus też nie ukrywa, że ta wyprawa do świata mocno może nas potarmosić i poobijać.
Tym bardziej potrzebujemy bezpiecznego domu.
Zanim zamieszkamy w mieszkaniu przygotowanym nam przez Jezusa w niebie, musimy nieustannie wracać do wnętrza duszy. Do sanktuarium, gdzie przebywa Bóg, by zaczerpnąć siły w kochanej i kochającej się Rodzinie Trójcy.
I wtedy, napełnieni miłością, którą jest Duch Święty, możemy wystartować jak z bloku startowego.
niedziela, 4 kwietnia 2021
Film o obrazie Jezusa Promieniującego
Popatrzcie, kontemplujcie... Niech Was prześwietli Jego światło: https://www.youtube.com/watch?v=QmiQhP92f9Q
Pewność
Cóż bardziej pewnego niż śmierć? Ze wszystkich rzeczy na ziemi, które mogą się wydarzyć, śmierć jest najbardziej przewidywalna.
Pewnego dnia ta pewność została zachwiana. Pusty grób naruszył najbardziej podstawowy porządek rzeczy.
Co zatem jest pewne? Co nie zawodzi?
Tylko Ten, który zwyciężył niezawodną śmierć.
Jezus
niedziela, 21 marca 2021
Ciastko, czyli ziarno, czyli właściwie życie samo
Dzisiaj człowiek chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Chce mieć bliskie relacje, przyjaciół, rodzinę. Być otoczony ludźmi, którzy go rozumieją, kochają, akceptują. Chce rozmawiać, patrzeć, dotykać. Jednym słowem być blisko. Każdy z nas tego pragnie, bo Bóg stworzył nas do relacji. Do tego, by kochać i być kochanym.
Ale dzisiaj człowiek chce równocześnie mieć swoje życie, prywatność, bezpieczną przestrzeń, bańkę, dużą bańkę... Chce, żeby go nikt nie kwestionował, żeby wszystko było według jego planu, racji, przyzwyczajeń, wygody.
I tego się nie da pogodzić. Jezus mówi prosto:
"Jeśli ziarno, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo"
To nie jest jakaś religijna ideologia, to samo życie. Jeśli nie chce się zostać samemu jak palec, trzeba nakłuć balonik egoizmu. Nie ma trzeciej drogi.
piątek, 19 marca 2021
niedziela, 24 stycznia 2021
Zdrada wśród najbliższych
Jezus był atakowany przez nieprzyjaciół. Przez tych, którzy zwalczali Jego naukę, albo Go po prostu nienawidzili, bo był inny. Zwykła rzecz, można by powiedzieć. Tak wygląda życie.
O wiele bardziej bolą rany zadane przez najbliższych, wewnątrz rodziny Kościoła. Ciosy ze strony tych, którzy są blisko, którzy przecież chcą dla Jezusa dobrze, którzy Go cenią, kochają, walczą o Jego Królestwo...
Czy można równocześnie być "za" Jezusem i zadawać Mu ból? Niestety, można.
I w tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę. Bo można by ten tekst kontynuować, wymieniając przeróżne zdrady i grzechy w Kościele. Od tych oczywistych i najgorszych zaczynając, co do których wszyscy jesteśmy zgodni, że są ohydne, po te bardziej subtelne, gdzie ocena już nie jest taka jednoznaczna. Być może nawet doszlibyśmy do punktu, w którym coś dla jednych byłoby zdradą, a dla drugich zasługą i heroiczną wiernością. Bo jedni dla Jezusa robią to, a inni wprost przeciwnie... I zaczyna się wojna. A wszystko dla Jezusa!
Może więc warto zastanowić się co jest wspólnym mianownikiem dla różnych przejawów zdrady Jezusa. Co jest jej istotą. Tak ze strony Jego wrogów, jak i zwolenników.
Wrogowie Jezusa "chcieli Go pojmać". Nawet w pewnym momencie fizycznie im się to udało. Na szczęście, Boga nie można okiełznać czy ograniczyć i Jezus konsekwentnie przeprowadził swój plan. Plan zbawienia człowieka przez miłość.
Hej! Ale czy tego samego nie próbowali jego fani! Przecież chcieli Go "porwać, aby Go obwołać Królem" (J 6, 15)! A rodzina? "Przyszli go powstrzymać" (Mk 3, 21). A Szymon Piotr, czyż nie chciał Jezusa zatrzymać w Jego drodze do Jerozolimy? Wszyscy Oni także starają się Jezusa "pochwycić", okiełznać, zapanować nad Nim, bo Jego plany nie zgadzały się z ich własnymi.
I to jest, Drodzy, historia nas wszystkich, którzy jesteśmy blisko Jezusa. Raz po raz jesteśmy kuszeni, by, zamiast słuchać Jezusa i iść za Nim, próbować naginać Jego naukę do własnych pomysłów.
Jezus idzie własną drogą, a "drogi Jego nie są naszymi drogami". Jeśli nie chcemy dzień po dniu słuchać Jego pomysłów i pozostajemy przy jedynie ludzkim sposobie myślenia, zdradzamy Go. Nawet jeśli należymy do Jego rodziny czy grona najbliższych przyjaciół.
Słuchać i być posłusznym. Nawrócony Szymon Piotr, już nie przepasuje się sam i nie idzie gdzie sam chce (por. J 21,18)