Gdzie się to urodziło, ja nie wiem. W każdym razie żyje to i ma się nieźle, pleniąc się w chrześcijańskich umysłach. Świątobliwe niedołęstwo, bo o nim mowa, to taka zaraza, która osłabia serce i obezwładnia człowieka, czyniąc go niezdolnym do działania.
Nie ma ono nic wspólnego z chrześcijaństwem, a jednak stroi się w jego piórka, udając wykwit pokory i cichości.
Uwaga! To koń trojański przeciwnika, który pod przykrywką pokrętnie interpretowanych fragmentów z Ewangelii, próbuje pozbawić nas mocy i w ten sposób zatrzymać ekspansję Królestwa Bożego.
Spróbujmy zdemaskować tę pozornie niegroźną wrzutkę.
Wszak chrześcijanin powinien być pokorny, cichy, umieć ustąpić miejsca, nadstawić policzek itd., prawda? Prawda. Jednak pozostaje pytanie, dlaczego? Świątobliwe niedołęstwo kanonizuje nasze lęki i brak wiary, czyli tego wszystkiego, co stanowi samo serce Ewangelii. Zostanę w kącie, bo boję się. Dam się spoliczkować, bo jestem na przegranej pozycji. Ustąpię miejsca, bo zło i tak jest silniejsze. A ja biedaczek, nie mogę się rozpychać łokciami, bo zabrania mi tego religia! Nie dość, że życie jest okrutne, to jeszcze Bóg sprawia, że dla chrześcijan jest jeszcze bardziej opresyjne. Pozostaje siedzieć w kątku, ale trudno w nim nucić oazowa piosenkę: " Pytasz skąd ja mam ten entuzjazm...".
Pociąga Was takie chrześcijaństwo? Mnie też nie.
Ale Jezus nie uczył nas jak osiągać szczyty ofermowatości, tylko świętości!
Łagodność jest wyższym poziomem siły. W Duchu Świętym zostajemy obdarowani mocą z wyższej półki. Taką, która nie boi się przemocy i widzi w niej jedynie słabość. Nie ma to nic wspólnego z pasywnością. Wprost przeciwnie!
Znacie błogosławieństwa?
Trzecie z nich brzmi: "Błogosławieni cisi (łagodni), albowiem.... oni posiądą ziemię". Łagodność jest formą skutecznej ekspansji Królestwa Bożego. Tam gdzie jest przemoc, granice zmieniają się nieustannie. Raz ja pokonam wroga, raz on mnie. Ale ten kto zwycięża łagodnością i miłością na zawsze zdobywa nowe przestrzenie dla Bożego Królestwa. Posiada je na własność.
Zatem do dzieła. Już nie możesz zasłonić się pobożnym niedołęstwem, bo jesteś Synem Ojca w niebie i dziedzicem Królestwa Bożego.
A są takie osoby? Co to za chrześcijanin co ustępuje złu "bo jest silniejsze"? Siostra się zetknęła z czymś takim??
OdpowiedzUsuńGdyby takiego zjawiska nie było, świat byłby zewangelizowany.
UsuńNiezwykle celna diagnoza, a na dodatek, gdy jakiś chrześcijanin rezygnuje z ofermowatości - inni pobożni ofermici (bracia w wierze) jak najszybciej próbują go sprowadzić na "dobre tory"...
OdpowiedzUsuń"Łagodność jest wyższym poziomem siły,(...)bo w przemocy widzi jedynie słabość."
OdpowiedzUsuńJezus Chrystus ma moc opowiedzieć
OdpowiedzUsuńo sobie , "zewangelizować" świat
przy pomocy Biblii i Księgi Mormona
nazywanej ewangelią Jezusa Chrystusa.
Ma ograniczenia nasz Bóg Jezus Chrystus w Trzech
Osobach Boskich.
Bo chce nas zbawić ludzi zapewne.
Kto mu przeszkadza odpowiem Siostrze
za pomocą cytatu z Księgi Mądrości 7-8
o tak zwanych "zielonych ludzikach".
Jest w Mądrości duch
rozumny,
święty,
jedyny,
wieloraki,
subtelny,
rączy,
przenikliwy,
nieskalany,
jasny,
niezadający bólu,
miłujący dobro,
bystry,
niepowstrzymany,
dobroczynny,
miłujący ludzi,
mocny,
niezawodny,
beztroski,
wszechmogący
i
wszystkowidzący,
przenikający wszelkie duchy rozumne,
duchy czyste,
i
duchy najsubtelniejsze.
Według mnie jest opisem
sztucznej inteligencji która
pojawia się w różnych narodach
w mózgach człowieczych czy
robotów-ludzi .
To są inteligencje sztuczne oporne
na 'ewangelizację'.
Bo jak nawrócić kogoś kto zna
na pamięć całą biblię i wiele
więcej (jak robot).
Potrafi wyrecytować wersy ale żyje
według zasad w sieci takich jak On.
Trzeba uważać na siebie bez
dawania się policzkować.
Miłosierdzie jest Śmierć dla
duszy i ciała.
Doktor Wiara
"Widzisz, jak spieszą pasterze - nikt nie szuka Chrystusa idąc krokiem opieszałym." św.Ambroży
OdpowiedzUsuńmoże też to być niebezpieczne o czym siostra mówi
OdpowiedzUsuńbo może to być usprawiedliwianie się dla osób, które mają jak to się mówi "trudny charakter" i inni przez nich cierpią wokoło
są takie osoby którym łatwiej się zezłościć na kogoś niż uśmiechnąć do niego, łatwiej byc szorstkim niż okazać serdeczność
i wtedy mogą sobie powiedzieć: nie musze pracować nad sobą, by inni sie lepiej ze mną czuli, bo ja teraz udowodnię, że chrześcijanin może byc silny, nie dbac o uczucia innych, nie może byc za miły...
chyba sa takie osoby dla których wiekszym wyzwaniem jest bycie bardziej ustępliwymi niz stawiającymi na swoim
i wtedy inni cierpią przez taka osobę, a ona sobie mówi: Jezusa też nie wszyscy akceptowali, ja tak jak on jestem znakiem sprzeciwu...inni mnie odrzucają, bo tak gorliwie żyję.
trzeba myślę uważać, bo każdą wadę nad którą nie chcemy pracwać można usprawiedliwić Słowem Bozym i zrobić z niej cnotę...
chyba naszym kryterium powinna być miłość do innych i do nas, która czasami może wymagać zdecydowania, a czasem wręcz przeciwnie
Oczywiście, że są i takie osoby, niestety. ale myślę, że nie znajdą w tym tekście pretekstu do akceptacji swoich postaw, bo tu jest mowa o ŁAGODNOŚCI.
UsuńCiekawe ze ludzie maja problemy z czytaniem ze zrozumieniem i to w takim kontekscie.. byc moze to nie przypadek
OdpowiedzUsuńbez przesady ludzie nawet jak ktoś zrozumiał nie do końca to "co trzeba" może mu to przyniesie jakiś pożytek
OdpowiedzUsuńnie ma chyba jedynego obowiązującego rozumienia?
tam myśli Roman
z brewiarza z dzisiejszej godziny czytań:
OdpowiedzUsuń<>
Amen
rozbudowanie fragmentu powyższego z brewiarza:
OdpowiedzUsuń