Czasem słyszę pełne troski głosy, że to chrześcijaństwo w wydaniu "charyzmatycznym" to takie emocje są i tylko tyle. Podzielam tę troskę, ale tylko w odniesieniu do drugiej części zdania, czyli słów: "i tylko tyle". Tak. Ja także niepokoję się, gdy przykrawa się doświadczenie chrześcijańskie jedynie do uczuć. Bo prawdziwa miłość (a chrześcijaństwo jest w swojej istocie miłością) angażuje całego człowieka. Rozum, wolę, psychikę... Wszystko.
Ale, gdzie są, pytam się, ci obrońcy integralnego chrześcijaństwa, kiedy pojawia się równie niepokojące zjawisko chrześcijaństwa drętwego i bezobjawowego?
Czyż takie przeżywanie wiary, które zostało wychłodzone z wszelkich uczuć i nie dotyka już żadnych strun serca, nie jest także kalectwem?
Czyż takie przeżywanie wiary, które zostało wychłodzone z wszelkich uczuć i nie dotyka już żadnych strun serca, nie jest także kalectwem?
Czy nie jest tak, że do tego drugiego trochę się przyzwyczailiśmy i nie razi już nas widok ludzi znudzonych Eucharystią? Zgrzyt pojawia się, gdy ten obrazek zostanie zderzony z tłumem głośno wiwatującym na cześć Jezusa. Ale czy jest to "wina" jedynie tych wiwatujących?
Chcę być dobrze zrozumianą. Nie bronię bicia piany pustych emocji. Spotkanie modlitewne to coś więcej niż sprawnie zrobiony koncert. To musi być wydarzenie duchowe, a więc takie, które dokonuje się w duchu i w prawdzie. Ale nie mam nic przeciwko temu, by to duchowe doświadczenie rozlewało się na emocje i poruszało je. Całego człowieka. Duszę i ciało. Wprost przeciwnie, niepokoi mnie, gdy to się nie dzieje. Pomijając chwile prób wiary i ciemnych nocy, chrześcijanin zasadniczo jest człowiekiem, który nie tylko coś tam wie, że go Bóg kocha, ale to przeżywa. A to daje niesamowitą radochę. Nawet w ponury jesienny dzień.
A teraz resumé. Autentyczne doświadczenie chrześcijańskie to, dla mnie, nie jest albo rozum, albo uczucia. To jest to i to. Prawdziwa miłość i tylko miłość ma moc zintegrować człowieka. Howgh!
Odkrywam, że połączenie rozumu i serca równa się modlitwie, a modlitwa to miłość, to miłosne zasłuchanie...
OdpowiedzUsuńSiostro Bogno ,
OdpowiedzUsuńw świętych listach Pawła apostoła
odczytuję przekaz do rozumu i miłości.
Zero emocji. Apostoł ostrzega przed
rozumem miłość.Bardzo rzadko w tekście.
Bo miłość jest gotowa na wszystko
dla siebie egoistycznie.
Rozum szuka pieniędzy co jest
prawe ale dla ewangelizowania.
Prawdziwy chrześcijanin powinien
być bogaty czego sobie życzmy.
Samolot bez tłumika czemu nie.
Z biblią w chmurach.
Doktor (Twitter)
W sumie to dobrze, że są takie krytyczne głosy - o niektórych też się mówiło, że się chyba upili młodym winem - znaczy, że Duch dalej działa ;) A bez rozumu lub bez emocji to wychodzi albo wariat, albo robot :)
OdpowiedzUsuńDobry tekst. Dla mnie takim świętym co idealnie łączy podejście rozumowe z przeżywaniem emocjonalnym jest św. Alfons Liguori. Dlatego jego książki, rady, modlitwy tak do mnie trafiły. Wszystko rozumowo, człowiek to był wybitny i bardzo oczytany. A jednocześnie nie bez powodu zyskał sobie przydomek "najgorliwszego" doktora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten tekst. Dobrze by było, aby wiele osób go przeczytało...
Ania