poniedziałek, 23 stycznia 2017

Odrodzenie/uzdrowienie duszy - C.D.

Taki komentarz znalazłam pod tekstem otwierającym temat odrodzenia duszy: "Przyjąć wzór i łaskę to w pewnym sensie zakwestionować siebie, a to już nie jest takie fajne." Bardzo mi się to komponuje z wątkiem, od którego chciałam zacząć kontynuację rozważań.
Otóż, pomyślałam sobie, że proponowana tutaj droga odrodzenia jest adresowana wyłącznie do tych, którzy albo dzięki logice połączonej z uczciwością albo z powodu życia, które odarło ich ze złudzeń, dotarli już pod mur z napisem: "Dalej o własnych siłach nie pójdziesz". Tu nie ma wstępu dla "sprawiedliwych", którzy zdobywszy uprzednio wszystkie mieszkania św. Teresy i wspiąwszy się na szczyty drabiny mistycznej, pobrzękując orderami, przebywają w oparach własnej nieomylności i doskonałości (trochę to zgryźliwe, wybacz ,Panie!).
Rzeczywiście, żeby otworzyć się na łaskę płynącą z Najśw. Duszy Jezusa, trzeba uczciwie spojrzeć na własną duszę, a wtedy widzi się różnice. Jednak to nie prowadzi do przygnębienia. Wprost przeciwnie, jest punktem startowym na naszej drodze odrodzenia.
Jak to wygląda w praktyce?
Np. ostatnio odkryłam (trochę późno, ale lepiej tak niż wcale. Nawet, jeśli ktoś powie, że jestem opóźniona w rozwoju duchowym, to trudno :-), że Jezus umarł na krzyżu, żebym miała dostęp do Ojca, żebym mogła czerpać z tego szczęścia jakim jest przebywanie w bliskości Boga, w tej życiodajnej atmosferze miłości i łaski Ojca. Skoro oddał za to życie, to znaczy, że jest to coś niesamowicie cennego w Jego oczach. A ja? No, cóż... Odmawiam "Ojcze nasz", staram się być grzeczną..., ale nie przeżywam więzi z Ojcem tak jak Jezus. Wiele spraw (wybaczcie ten ekshibicjonizm. Jedyne co ma na usprawiedliwienie, to fakt, że z zawodu jestem plastykiem-wystawiennikiem, czyli po angielsku... :-). No, dobrze, wróćmy do tematu, zatem wiele spraw wydaje mi się ważniejszymi, bardziej pilnymi niż siedzenie przez Bogiem, uwielbianie Go i takie tam. A Jezus oddał życie, żebym mogła to robić... Zgrzyt.
I co? Można próbować się wziąć w garść i postanowić, że będę bardziej kochać Boga, uwielbiać Go i w ogóle. Ale zważcie, że mówimy tu o czymś więcej niż tylko o zewnętrznych postawach czy dobrych uczynkach. Tu chodzi o głębię ludzkiej duszy, o pragnienia, myśli, porywy serca. Tego się nie da spreparować siłą woli.
Sytuacja wyglądałaby nieciekawie, gdyby nie Jezus i Jego człowieczeństwo, które jest tak ważne w dziele zbawienia.
Według przedstawianej tu drogi odrodzenia, rozwiązanie polega na tym, by, mówiąc językiem M. Pauli Tajber (przewodniczki na tej drodze) "przyoblekać się w cnoty Duszy Jezusa". Czyli w przytoczonym wyżej przypadku, zaczęłam skarżyć się Jezusowi, że nie umiem kochać Ojca tak jak On, ale bardzo bym chciała, więc proszę Go, bo On sam kochał Ojca we mnie i przeze mnie. I tak, gdy idę na modlitwę i w innych chwilach dnia, gdy sobie to przypomnę, mówię: "Jezu, z Tobą uwielbiam Ojca". Ofiaruję Bogu uczucia, pragnienia, zażyłość, zaufanie i posłuszeństwo Jezusa. Bo taką chciałabym być.
Efekty?
Kurtyna zapada. Koniec zwierzania się :-)
Spróbujcie sami.
Może ktoś powie, że, jak na "super program odnowy świata", to jest to dość niepozorne. Tak, jest niepozorne. Tak jak niepozorne jest ziarnko gorczycy lub niemowlę leżące w zżobie, gdzie w małym miasteczku na krańcu świata... A właśnie to Niemowlę jest Panem, którego dziś wyznaje ponad 2 mld ludzi na świecie....

17 komentarzy:

  1. To jest super program odnowy świala ... mojego z pewnością .... bez pompy, tysięcy lajków itp. a Pan przyprowadzi głodnych ... mnie przyprowadził. Szczególnie dotknęło mnie " ...a Jezus oddał życie abym mogła to robić.." co raz częściej mi się to udaje nie mniej mam z tyłu głowy, że to przestrzeń łatwiej dostępna dla osób konsekrowanych.... ale to jakieś błędne przekonanie ... może wymówka ... jest nad czym pomyśleć. ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałem się nad syntezą, nad jednym zdaniem kluczem otwierającym ten inspirujący tekst? I co mi przyszło do głowy z odsieczą? Otóż wciąż aktualne Słowo:"...kto pełni wolę Bożą"... A więc w drogę, która nie ma końca, cóż za szaleństwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślenie w perspektywie celu i zwycięstwa odbiera mi nadzieję, bo przyzna Siostra jak się patrzy na to wszystko... Inaczej jest, gdy patrzę w perspektywie drogi, która jest nieskończona, wtedy już się tak nie spinam, raczej się uspokajam i szukam dalej pogodzony z losem...

      Usuń
  3. Idąc za głosem natchnienia zerknąłem na Fejsa Matki Pauli i co ja tam nie znalazłem? Wpadło mi w ucho zdanie/klucz pomocny w otwarciu drzwi na drodze odrodzenia duszy:

    "Zgadzanie się z Wolą Bożą nie zabija naszej indywidualności, ale raczej ją uzupełnia."

    Siostro, odnośnie tego tłumaczenia "z polskiego na nasze" to chciałbym zauważyć, że Bóg na początku też był plastykiem, by następnie "wystawić" człowieka na ożywcze tchnienie Ruah... :) pś

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, teraz to widzę dokładnie, nie ma odrodzenia/uzdrowienia duszy, bez śmierci Syna, bez tajemnic bolesnych Matki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z rekolekcyjnego notatnika i rozważań ks. K. Wonsa do fragmentu Ewangelii św. Jana 14, 1- 14
    "Jezus chce nas wprowadzić w relację z Ojcem. Ojciec jest sercem Jego przepowiadania. Wszystko co czyni, co mówi jest związane z Ojcem. Jezus tęskni za zażyłą relacją z nami, bo chce nas wprowadzić w relację z Ojcem.Jezus chce nam objawić Ojca, pragnienie Filipa: "Pokaż nam Ojca' J 14,8 uczynić swoim pragnieniem "
    Dziękuję za te ostatnie teksty, bo w naturalny sposób pogłębiają, bardzo poruszające mnie treści rekolekcji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotnie, Syn stanął na wysokości zadania/pragnienia i pokazał nam Ojca, który się "wycofał", z miłości do człowieka. Syn podążając Jego śladem uczynił to samo. Pozostali uczniowie i nadzieja sięgająca poza horyzont...

      Usuń
  6. Uczniowie, którzy znajdują się na różnych etapach duchowego rozwoju. Jedni siedzą w ciemnościach (to są grzesznicy i celnicy), drudzy wyszli na światło i "opalają" się w Słońcu. Trzecia grupa to ci, którzy schodzą/przychodzą do rzeczywistości ze świadomością, że każdy etap ma swoje prawa i trwa tyle, ile potrzeba danemu stworzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przy czym, wśród uczniów nie ma ścisłych podziałów na zasadzie: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa...". Myślę, że każdy z nas, zaledwie w ciągu jednego dnia, może znaleźć w tych trzech różnych grupach: z grzesznikami, wśród nawracających się i tych ułaskawionych.

    OdpowiedzUsuń
  8. W tym miejscu nasuwa mi się następująca refleksja, otóż na cały świat są posyłani ci uczniowie, którzy przebyli z Mistrzem całą drogę, inaczej skutek ewangelizacyjny może być/będzie odwrotny, bo "czyż Chrystus jest podzielony?" (por. 1 Kor 1,13)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za ten wpis.i za ekshibicjonizm, bo przykład a nie wykład. Ja nawet nie umiem ubrać w słowa tego co teraz czuję, ale odczuwam tę moją oschłośc boleśnie. To, że się staram, że naśladuję, że chcę bardziej...a to nie tędy droga i jeszcze raz - zawracaj.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomyślałem sobie, że to "ożywiające tchnienie" objęło/obejmuje całego człowieka, przenika do najtajniejszych jego głębi. Nie dotyczy li tylko sfery nadprzyrodzonej, jak mi się dotychczas wydawało. RUAH to wiatr i zarazem deszcz łaski. I dopiero w tej optyce zrozumiałe wydają się być słowa "WSZYSTKO JEST ŁASKĄ"! Każdy oddech, każdy nasz krok zależą bowiem od tego życiodajnego TCHNIENIA...

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy Bóg "wystawił człowieka do wiatru"? Rzeczywistość zdawałaby się potwierdzać tę tezę, a i my częstokroć lubimy tak myśleć. Zewsząd wieje absurd, nie ma już prostego przełożenia "za dobro wynagradza, a za złe karze". Bóg ze swą logiką wycofał się i milczy, a nam pozwolił- o zgrozo- na samodzielność. I w ten oto, jakże bolesny sposób, uczy swe dzieci ponoszenie odpowiedzialności za własne wybory i decyzje. To wszystko byłoby nie do zniesienia, gdyby nie Jego zapewnienie:

    «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,20)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję..." (J 14,27)

      Nic nie poradzę, że te cytaty z Pisma mnie "prześladują", ja już tak mam od czasu, gdy zamiast na Mszę poszedłem do lasu... :) pś

      Usuń
    2. "Gdzież się oddalę przed Twoim duchem?
      Gdzie ucieknę od Twego oblicza?"
      http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=972

      Usuń
  12. Wczoraj przeczytałem takie oto zdanie:

    "Wszystko dzieje się w sposób nadprzyrodzony, gdyby było inaczej, nic by się nie działo." (Cezary Wodziński "Rozmowy o Dekalogu")

    Jeśli to zdanie jest prawdziwe, to wynika z niego, że wszystko jest cudem łaski i że nie ma dwóch sterylnych porządków, naturalnego i nadprzyrodzonego, ale jeden... no dobra - dwa, które się przenikają mocą tchnienia Bożego

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba wiem, co jest tym brakującym elementem w układance! To wymiar sakralny, bez którego ten naturalny nie smakuje. Co prawda, można się nim najeść, a nawet przejeść, ale wtedy będzie nam niedobrze, pochorują się nasze zmysły lub od nich odejdziemy.../p.

    OdpowiedzUsuń