Sporo się w komentarzach pojawiło treści dotyczących świadka-nauczyciela wiary. I niemało tęsknoty za kimś takim. A także zawodu, gdy świadek okazał się fałszywym.
Bo i tak jest, że bardziej przemawia do nas przykład niż nauczanie. I łatwiej jest iść drogą za przewodnikiem, niż według wskazań kogoś, kto pozostał w domu na kanapie i w bamboszach.
I jest trochę tych przewodników. Najpewniejsi z nich są ci, którzy już doszli do celu i wiemy o nich na pewno, że ani nie pobłądzili, ani nie zniechęcili się w drodze - to święci. Oni towarzyszą nam, pouczają, wspierają, dodają otuchy.
A i pośród nas sporo jest takich, którzy szczerze szukając Boga, stają się przykładem i pomocą.
Jednak trzeba w tym rozważaniu na temat: "Jak to dobrze i miło, gdy są wokół nas prawdziwi świadkowie wiary" zrobić pewne zastrzeżenie. Otóż nikt z nich nie zastąpi nam Ojca.
Jezus powiedział: "Wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus." Mt 23, 8-10.
W chrześcijaństwie nie ma instytucji guru. Jesteśmy braćmi w drodze. Starszymi, młodszymi, mniej lub bardziej doświadczonymi, ale braćmi.
To chroni przed zbytnimi spodziewaniami, które mogą z jednej strony rodzić rozczarowanie, z drugiej zaś, sprawić, że bardziej będziemy się liczyć z człowiekiem niż z Bogiem.
I jeśli czasem zdarzy się tak, że ktoś nas rozczaruje, okaże się też grzesznym, słabym, niedoskonałym, to może jest to dobra okazja, by mocniej przylgnąć do tego Jedynego Ojca, który nigdy nie zawodzi. Do tego który Jeden jest Dobry i Doskonały.
Oczywiście, zgadzam się z tym, że niektórzy z racji powierzonej im funkcji ponoszą większą odpowiedzialność za słowa, za dawany przykład. Czasem ich błędy ranią bardzo dotkliwie. Ale ostatecznie chodzi o to, byśmy jako chrześcijanie nawet wobec grzeszącego autorytetu umieli okazać miłosierdzie i pomóc, zamiast gorszyć się i strzelać focha na Kościół.
Dojrzała wiara polega bowiem na przylgnięciu do Boga samego, a nie do wyposażenia kościoła.
Chociaż miło jest i łatwiej, gdy wyposażenie sprzyja kultowi :-)
Siostro Bogno , ludziom potrzeba uporządkować sobie pewne relacje. A tę najważniejszą jest ta z Panem Bogiem. Świetnie , że Siostra zaznacza tę dojrzałość w oparciu o siłę jaką daje to przylgnięcie , czy przytulenie się do samego Pana Boga. ( Dziś właśnie podobno jest taki dzień uścisku, przytulenia :-) ). I choć każdy zazwyczaj lubi takie miłe, czułe gesty to...nie wszyscy wiedzą jak budować taką relację, czym ona tak naprawdę jest? Co na tę relację się składa? Proszę wierzyć, ale tak jak było kiedyś wspomniane od teorii do praktyki jest bardzo dłuuuuuuuuuuga droga i tak jak było także zaznaczane potrzebni są Nauczyciele Praktycy! Tych od teorii jest już nawet za dużo! Ja nie jestem wymagającą uczennicą ,mnie wystarczy ten Jeden! PS Jak się podobała audycja? Słuchała Siostra?
OdpowiedzUsuńTo cenna podpowiedź. Warto mówić i pisać o tworzeniu dobrej, bliskiej relacji z Bogiem. Własnie na ten temat chcemy wydać książkę. Chociaż jest ich wiele, to czasem brakuje takich bardzo prostych, codziennych sposobów budowania przyjaźni z Jezusem
UsuńTo może podpowiem jeszcze inne rzeczy by wydać kolejne książki. Teoretycznie się nauczymy od siebie bardzo dużo, tylko nie wiem jak będzie z praktyką!
UsuńNie wiem czy dziś jest dzień przytulania, ale na pewno jest Światowy Dzień Krwiodawstwa! Czy ktoś z Was kiedyś podzielił się kroplą krwi z innymi? Macie takie rzeczy na uwadze? W banku krwi w różnych punktach jest ogromne zapotrzebowanie na krew. Zróbcie coś pożytecznego! :-)
OdpowiedzUsuńMożna było przypuszczać, że ten komentarz obędzie się bez echa...
UsuńSiostra to raczej nie traktuje tego bloga poważnie, prawda? Jak wszystko teraz by tylko był z tego dobry PR. Szkoda mi ludzi bo może dzieją się tu naprawdę ważne rzeczy!
OdpowiedzUsuń"A pewien człowiek naciągnął łuk i przypadkiem ugodził króla izraelskiego między spojenia pancerza." 2 Krn 18,33
OdpowiedzUsuńja nie mam takiego wrażenia, myślę, że siostra się stara traktować ten blog poważnie jako ewangelizację, swoje powołanie, apostolstwo, ja wiele tutaj znajduję mądrych myśli, nie znam siostry osobiście, ale fajne jest dla mnie, że siostra słucha (a raczej czyta) o czym piszą ludzie i później za jakiś czas rodzi się jakieś światło, jakiś komentarz
OdpowiedzUsuńczasem tylko mnie razi trochę momentami jakby wyższościowy sposób zwrócenia się do czytelnika, ale może to właśnie taki zabieg stylistyczny mam nadzieję ;-)
z jednej strony się zgadzam z tym wpisem, tylko Bóg jest naszym Ojcem, źródłem mądrości
OdpowiedzUsuńz drugiej strony wydaje mi się, że kto czyni zgorszenie nie może łatwo siebie z tego rozgrzeszać mówiąc: a doskonały jest tylko Bóg, to ja nie muszę się starać o lepsze traktowanie innych, bo przecież ja tu służę Bogu to inni muszą jakoś moje trudne strony znosić
jeżeli jakiś autorytet (mniejszy czy większy) w Kościele gorszy maluczkich czuję złość
i jest ona tym większa gdyby ta osoba powiedziała: sorry ja nie jestem doskonała, ale doskonały jest tylko Bóg, jednak oczekiwałabym skruchy, postanowienia poprawy, mam nadzieję, że autorytety duchowe nie są zwolnione z pracy nad sobą i nad swoimi relacjami z innymi.
nie bez przyczyny papież Franciszek podkreśla, że największym problemem współczesnego duchowieństwa jest narcyzm. Oby było go jak najmniej. Nie każdy ma tak dojrzałą wiarę, że zniesie taką konfrontację z grzechem autorytetu. Pisze siostra o tym, jakby to było łatwe, jak zjedzenie bułki z masłem. Znam osoby, które latami cierpią z powodu takich spraw. Wtedy narasta we mnie złość. Gdy byłem ostatnio w spowiedzi ksiądz potraktował mnie bardzo opryskliwie. Dziękowałem Bogu, że to spotkało mnie, a nie kogoś innego. Ofiarowałem mu to cierpienie. Wiem, że dla wielu osób mogłoby to być nie do przejścia.
Gdy ktoś gorszy drugich, ja także czuję złość i żal. Ale nie mam wpływu na gorszyciela. Wiem także, że niełatwo jest z traumy zgorszenia, ale jedyna droga to własnie ta: Bardziej przylgnąć do Słowa Prawdy Boga niż do słowa człowieka. Tylko to leczy. Czasem ludzkie słowa mają nad nami zbyt wielką władzę.
UsuńChce Siostra napisać, że nawet jeśli ktoś poszedłby po radę do najznakomitszego księdza, duchownego, czy też Siostry nie będą one dla nas miały mocy uzdrowienia, a jedynie jakąś moc władczą? Nie rozumiem. To po co ksiądz w konfesjonale udziela jakichkolwiek porad, po co cokolwiek nam mówi jeśli to nie jest ta dobra droga... Mogę przylgnąć do Pana Boga klękając przed Nim i szczerze , z ufnością zawierzyć i powierzyć Mu siebie. Wszystkie moje myśli, słowa, czyny. I na pewno wiem, że jako JEDYNY ma wobec mnie czyste intencje! Mogę? To także będzie dobra spowiedź?
UsuńJa myślę, że w takiej postawie łatwego zrzucania z siebie odpowiedzialności za swoje błędy na innych „maluczkich” jest dużo postawy Piłata, takiego umywania rąk,< ja nie jestem winien, to ich problem>
OdpowiedzUsuńTo prawda, że wszyscy jesteśmy równi, ale są w Kościele osoby duchowne, powołane by innych nauczać, wskazywać drogę, które chociażby z racji wykształcenia teologicznego mają większą wiedzę dotyczącą życia duchowego, więc ja myślę, że z jednej strony wszyscy jesteśmy równi, a z drugiej nie jesteśmy, np. ja nie mogę odpuścić grzechów księdzu on mi może, tak samo jak chce się rozeznać jakąś ważną decyzję idę do kierownika duchowego, nie do koleżanki, ale właśnie do takiego „autorytetu”, ale rozumiem tez, że siostra jest sama pewnego rodzaju autorytetem duchowym , więc łatwiej siostrze się zidentyfikować z innymi autorytetami i usprawiedliwiać ich błędy niż zidentyfikować się z osobami, które raczej szukają autorytetów niż nimi są.
OdpowiedzUsuńA kim jest kierownik duchowy? Wiesz jaka to jest odpowiedzialność? Poza tym ludzie studiują , uczą się i kształcą w różnych zawodach. Każdy nauczyciel powinien mieć studia pedagogiczne, ale nie każdy staje się pedagogiem. Innymi słowy to, że ludzie nabywają pewne umiejętności, wykształcenie, mądrość nie stawia ich w pozycji takiej , by stawać się autorytetami. I to wcale nie jest żadne umywanie rąk. Po prostu nie mają ku temu zdolności. Nie oszukujmy się. Nie każdy ksiądz jest wybitnym krasomówcą, kaznodzieją, choć dla mnie nie jest to najważniejsze. Nie każdy lekarz jest świetnym diagnostom, ratownikiem. Nie każdy teolog będzie świetnym kierownikiem duchowym. "Papierek" nie czyni człowieka inteligentnym, a tym bardziej mądrym. Ja z doświadczenia o wiele więcej mogę nauczyć się od ludzi prostych, zwykłych. Jednak wymagania jakie są stawiane osobom wykształconym są w pewnym stopniu uzasadnione. Jednak zawsze trzeba pamiętać, że pod białym fartuchem, habitem, sutanną, garniturem , garsonką kryć się będzie zawsze człowiek ze swoimi ułomnościami, wadami i zwykłością. A warto aby każdy pamiętał o jednym, że miarą człowieka nie jest strój, wykształcenie, bogactwo, sukces etc. a to w jaki sposób traktuje drugiego człowieka i CZYM tak naprawdę z nim się dzieli! :-)
UsuńKsiądz odpuszcza grzechy i sam idzie do drugiego księdza, by się wyspowiadać. Ale zgadzam się, "komu wiele dano, od tego wiele wymagać będą"
UsuńJaki jest sens spowiedzi gdy jednak ten ksiądz za kratkami nie jest doskonały ( sam się spowiada). Jaki jest sens gdy nie dotrzymuje tajemnicy spowiedzi? Jaki jest sens gdy słowa, które mówi podczas spowiedzi wywołują już wtedy grzeszne myśli? jaki ma sens odklepywanie spowiedzi?
UsuńJa chciałem podziękować, że siostra odniosła się w swoim wpisie do mojego komentarza. To że mogłem o tym napisać to dla mnie w jakiś sposób leczące doświadczenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję też za Wasze komentarze, bardzo zwłaszcza wydał mi się trafny temat narcyzmu. Intuicyjnie to pojęcie mi tu pasuje w tym temacie.
Jak myślę o tym, co było dla mnie trudne w relacji z tym „autorytetem” o którym pisałem to właśnie chyba narcyzm tej osoby. Nie wiem, czy dobrze to pojęcie rozumiem. Nie, nie chodzi mi o to, że on popełnił błąd czy zgrzeszył. To by mnie absolutnie nie zdziwiło. Wręcz przeciwnie to sprawiłoby, że byłby mi jeszcze bardziej bliski. Nie chodzi o danie takiemu autorytetowi prawa do upadku błędu, to prawo mu dałem.
Chodziło mi raczej o jego postawę wobec mnie po tym „błędzie”. On wiele razy mnie krytykował i poniżał niesłusznie, obmawiał mnie przed moimi znajomymi, przyjaciółmi, zdradzał informacje osobiste, które powierzyłem mu w zaufaniu przy herbacie, by dodać sobie atrakcyjności w towarzystwie. Osoby które to słyszały powtórzyły mi to. Było to dla mnie trudne. Ale nawet nie najbardziej. To mógłbym jeszcze zrozumieć. Każdy ma swoje słabości, choć takie rzeczy nie powinny mieć miejsca gdy ktoś się uważa za kierownika duchowego.
Najtrudniejsza była dla mnie jego postawa później i chyba ją bym określił jako narcyzm. Gdy powiedziałem mu o tym że czuję się skrzywdzony on miał właśnie taką postawę, jak ktoś tu napisał w komentarzach: umył ręce. Stwierdził, że wszelkie problemy w tej relacji są po mojej stronie. Nie okazał skruchy, ale pogardę dla mnie. Co więcej powiedział, że odtąd nie będzie ze mną rozmawiał i zdystansuje się do mnie bym mógł poradzić sobie z „problemem” (który mam tylko ja – on oczywiście nie). Czasami spotykam go w Kościele. Udaje, że mnie nie widzi i zna. Nie wita się ze mną, nie patrzy na mnie. Już nie jestem mu potrzebny. Jestem jak powietrze dla osoby, która jest duchowną, osobą, która głosi Słowo Boże, która mówi piękne słowa o miłości Boga, z którą kiedyś łączyła mnie relacja. Trudno mi zrozumieć jak można tak postępować, ale odpowiedzią dla mnie jest to, co pojawiło się w komentarzach: narcyzm. Taka postawa, że jak jestem księdzem, kierownikiem duchowym głoszę słowo Boże to mogę sobie pozwolić na więcej, to nie muszę przejmować się poszczególną osobą, przecież głoszę słowo Boże tak wielu. Tak wielu mnie potrzebuje, więc nie będę się przejmować tą jedną osobą. A może właśnie w tej jednej osobie przychodzi Jezus, który pozostaje nierozpoznany.
Więc to chciałem podkreślić, że nie błąd, nie grzech mnie zgorszył u tej osoby. Absolutnie! Ale jej postawa taka narcystyczna wobec mnie, postawa po tym błędzie, pogarda, traktowanie mnie "z góry" obojętność, dążenie by za wszelką cenę ocalić swój wizerunek, nawet za cenę podeptania uczuć takich „maluczkich” jak ja.
Teraz z perspektywy lat jest inaczej. Poradziłem sobie z tym. Jestem już dojrzałym mężczyzną. Ale ta relacja z „kierownikiem duchowym” zraniła mnie na parę lat duchowo i emocjonalnie.
Więc przestroga dla wszystkich uważajcie jakich autorytetów, kierowników duchowych szukacie. Ważne żeby to był nie tylko ktoś mądry i pięknie mówiący o Jezusie, ale głównym kryterium dla mnie teraz jest jak jakaś osoba traktuje innych ludzi i to takich, którzy nie są do niczego „potrzebni”, którzy nie są ważnymi personami. To wiele mówi o jej relacji z Bogiem. Nawet więcej niż cokolwiek innego.
Myślę, że dobrze, że możemy tutaj o tym porozmawiać, napisać, że siostra stworzyła tą przestrzeń, by taki głos jak mój mógł dojść do głosu.
A mógłby pan napisać dlaczego tak ważne jest to przeproszenie z ust tego księdza? Jeśli padłyby takie słowo będzie to dla pana nawet po tylu latach jeszcze jakimś zadośćuczynieniem? Zastanawiam się czy słowo to jest ważne czy może jednak coś innego? Pozdrawiam
Usuńwitaj, nie jestem pewien czy słowo mogłoby coś zmienić, zwłaszcza, że to co mówił o mnie i mojej rodzinie już zostało powiedziane, już inne osoby to usłyszały...
Usuńsamo powiedzenie przepraszam dla świętego spokoju pewnie nie, zwłaszcza, że to przepraszam usłyszałem, ale niestety było to takie bardziej dla jego komfortu psychicznego chyba, bo jego zachowanie wobec mnie kompletnie się po tym nie zmieniło
co by było cenne? raczej może skrucha i to by zaczął traktować mnie jak człowieka, ale teraz już mi tak na tym nie zależy,
byłem młody, nie miałem doświadzcenia życiowego, zaufałem i powierzyłem siebie niewłaściwej osobie
jak ktoś już tak traktuje ludzi to nie wiem czy może się zmienić, chociaż cuda i nawrócenia zdarzają się, pozdrawiam
Czasami tak jest, że nie trafiamy do osób, do drugiego człowieka z podobną skalą wrażliwości, zrozumienia , empatii. Choć patrząc na to z innej strony czasami , zwłaszcza poddając nasze życie woli Pana Boga to doświadczenie miało na pewno jakiś sens. Z perspektywy czasu ma pan pewne doświadczenie w obcowaniu z drugim człowiekiem. Poznał pan także dzięki temu lepiej i siebie. Swoje mocne i słabe strony. Trzeba przyznać, że choć niektóre doświadczenia bardzo nas ranią są pewnym elementem naszego życia i może pomagają by stawać się lepszym człowiekiem. Może- bo wszystko to zależy od relacji jaką także mamy z samym sobą , a przede wszystkim z drugim człowiekiem. Ufam, że stał się pan jeszcze piękniejszym człowiekiem! A wie pan po czym poznaje się takich ludzi po uśmiechu. Im więcej wycierpieli , tym uśmiech ten jest prawdziwszy i szczery! Życzę panu wszystkiego dobrego! :-)
Usuńdziękuję za te ciepłe i wspierające słowa
Usuńrównież życzę wszystkiego dobrego :-)
Dziękuję za to świadectwo. Dało mi ono do myślenia. Także w kontekście sytuacji, gdy ja kogoś zraniłam...
UsuńSiostra kogoś zraniła? Siostra się otwarcie do tego przyznaje? Pogratulować odwagi! Naprawdę!
UsuńZamiast Blogusia cyfrowy Hydepark - nie do wiary :-)
OdpowiedzUsuńCzytam bloga, potem komentarze ... i dochodzę do wniosku, że NARCYZM to aż Kwitnie w komentarzach. Siostra pisze bloga, a ktoś kto czyta odbiera go w sposób subiektywny - no bo ilu czytelników, tyle interpretacji. I wydaje mi się, że niektóre komentarze posuwają się zbyt daleko. Radzę najpierw poznać s. Bognę, przyjrzeć się tej osobie, porozmawiać bez uprzedzeń, dopiero później wypowiadać sądy. A w ogóle to najlepiej zacząć od realnego osądu samego siebie "kim JA jestem" ...
OdpowiedzUsuńA w jaki sposób się odbiera obiektywnie? Proszę pisać do rzeczy, a nie rzucać samemu/samej oskarżenia bezpodstawne. Rozmawiać-rozmawiamy i nie oceniamy się , nie obrażamy. A kim jest osoba , która to napisała? Może samemu/samej proszę najpierw się przedstawić i najlepiej tak, jak powinno być, odpowiednio z przykładem dla innych! :-)
Usuńdokładnie byłoby bez sensu gdybyśmy tu stosowali jakąś cenzurę co wypada pisać,
Usuńkażdy pisze o swoich przeżyciach, przemyśleniach, chyba bardzo szczerze
a to, że każdy odbiera według siebie, w każdym to porusza coś osobistego to chyba naturalne?
Czytam bloga, potem komentarze ... i dochodzę do wniosku, że NARCYZM to aż Kwitnie w komentarzach. Siostra pisze bloga, a ktoś kto czyta odbiera go w sposób subiektywny - no bo ilu czytelników, tyle interpretacji. I wydaje mi się, że niektóre komentarze posuwają się zbyt daleko. Radzę najpierw poznać s. Bognę, przyjrzeć się tej osobie, porozmawiać bez uprzedzeń, dopiero później wypowiadać sądy. A w ogóle to najlepiej zacząć od realnego osądu samego siebie "kim JA jestem" ... aby oceniać innych.
OdpowiedzUsuńOstatecznie bez względu na to kim jesteśmy i co nas spotkało w życiu, to do nas Jezus kieruje dziś swoje Słowo: Mt 5, 43 - 48.
UsuńJeśli dzielimy się na tym blogu swoimi przeżyciami czy przemyśleniami to jest ok, ale kiedy wypowiadamy się o drugich osobach, albo że wydaje nam się że ktoś taki jest, czy ma takie a nie inne motywacje to chyba już jest nasza bardzo subiektywna ocena, która bardzo może mijać się z prawdą.
Szkoda, że naprawdę wartościowe miejsce w sieci, staje się miejscem niepotrzebnych ocen osób. Jak my, Polacy, uwielbiamy szukać dziury w całym ...
UsuńKiedyś, pewien ksiądz podzielił się odkryciem, jak zmieniła się jego optyka patrzenia na siebie, ludzi, wydarzenia gdy zamiast szukania dziury w całym zaczął dostrzegać całość z dziurami... Było to dla mnie również bardzo odkrywcze i dające światło spostrzeżenie. Nie żyjemy w idealnym świecie i nie spotykamy chodzących ideałów, ale osoby,ze swoimi blaskami i cieniami, każdy z własną historią...I jeszcze Siostra Bogna, pisała niedawno, aby to było miejsce dzielenia i wzajemnego ubogacenia. Niech tak się dzieje na Bożą chwałę i ku naszemu zbudowaniu. Mariola
Usuń"Całość z dziurami" - sugestywny obraz, działa na wyobraźnię o wiele bardziej niż intelektualne przekomarzanie, czyli tzw. "przecedzanie komara":)
UsuńPoznałam Siostrę Bognę kilka lat temu na rekolekcjach - bardzo mi pomogła, dzięki wspólnym rozmowom uświadomiłam sobie kilka ważnych rzeczy, które mnie ograniczały. Często zaglądam na tego bloga - wiele myśli jest dla mnie bardzo inspirujących. BARDZO DZIĘKUJĘ... Monika
OdpowiedzUsuńRównież poznałem Bognę, jest bardzo mądrą osobą
OdpowiedzUsuńdla mnie z kolei ta dyskusja wydaje się bardzo konstruktywna
OdpowiedzUsuńchoć może jestem tu odosobnionym głosem
ale sama towarzyszę czasem ludziom na drogach wiary
to co tu przeczytałam stało się dla mnie okazją do rachunku sumienia, do głębszego uświadomienia sobie jak to, co mówię do innych i o nich może mieć na nich znaczący i długotrwały wpływ
rozumiem, że dla wielu osób te głosy są niewygodne
że może czasem chcemy, by to co trudne przemilczeć
ale ja za te głosy dziękuję
dzisiejszy wieczór jest dla mnie czasem refleksji i nawrócenia by jeszcze uważniej traktować inne osoby i zobaczyć moją odpowiedzialność
niech tak się stanie
Amen
ludzie, ja myślę, że Siostra Bogna założyła ten blog jako swoją służbę dla innych, dla pogłębienia naszej relacji z Bogiem
OdpowiedzUsuńna pewno potrafi wysłuchać różnych komentarzy i nie oczekuje, aby padały tutaj jedynie pochlebstwa pod jej adresem, a blog zamienił się w jej towarzystwo adoracyjne
a niektórzy zachowują się tak jakby trzeba było ją bronić, tylko przed kim?
nikt tu nie chce dla nikogo przecież źle, poza tym Siostra Bogna zakładając bloga "otwartego" na pewno miała świadomość, że będą ludzie pisać różne rzeczy, nie zawsze tylko ohy i ahy o sprawach związanych z wiarą
po prostu można gdzieś być wysłuchanym, to nie dziwi mnie, że osoby piszą też o tym, co trudne, może czasem nawet o swojej złości
tak samo przecież mówili do Jezusa kiedyś nawet o swoim rozczarowaniu różnymi sprawami, nierozumieniu pewnych rzeczy, możemy to znaleźć w Ewangelii
ja jestem wiernym czytelnikiem tego bloga i ufam, że warto mówić o tym, co dobre ale też o tym co trudne,
bo jak inaczej mamy się nawracać, jak mamy się oczyszczać jeżeli nie będziemy słuchać co jest trudne dla innych w relacji z nami?
zgadzam się zupełnie z tym, by było to dla zbudowania, ale pytanie dla zbudowania kogo?
pozdrawiam wszystkich ciepło i dobranoc bo jutro mam raną zmianę
Janek
Amen :-)
UsuńAmen :-)
UsuńZgadzam się z Jankiem, wzrastamy, gdy słuchamy innych, porównujemy nasz sposób widzenia pewnych spraw - często uwalniamy się wówczas od jakiś schematów, które nie pozwalają nam w pełni żyć. Rozmowa, wymiana myśli jest ważna - jeśli oczywiście potrafimy słuchać i szanować innych. Fajnie , że coraz więcej osób bierze udział w dyskusji - to miejsce wówczas "żyje"
OdpowiedzUsuńTo miałam na myśli, gdy pisałam żeby było ku zbudowaniu. Dziękuje za wyręczenia mnie z odpowiedzi:)
UsuńPozdrawiam. Mariola
A JA MAM PYTANIE ZA 100PKT Czy w tym pięknym świecie duchowym (jakby tego nie nazwać) istnieje coś takiego jak plotkarstwo? I jak sobie z tym radzicie? Ludzie plotkują nachalnie, nagminnie, bez zahamowań, bez skrupułów. Później dziwią się, że świat jest tak beznadziejny! Ale co tam PLOTKOWANIE jest trendy i cool. PLOTKOWANIE to taka przyjemność tylko ile może wyrządzić szkody! ROZUMIESZ TO DROGI CZYTELNIKU! Nie bądź PLOTKARZEM bo kiedyś stanie się tak, że jakaś PLOTKA zniszczy w tobie wszystko to, co miałeś dobre! STOP PLOTKOWANIU!!! BĄDŹ CZYSTY! Kiedyś zdasz z tego rachunek, z każdej myśli, z każdego słowa i każdego zachowania! PAMIĘTAJ!!!
OdpowiedzUsuń