"Mam na imię Paweł. Od dziecka w moim
życiu było wiele trudności. Rodzice się rozeszli, byłem wychowywany przez
dziadków z dala od rodziców.
W różny sposób rozwiązywałem dziecięce problemy, jednym z
nich było sięgnięcie po narkotyki w wieku 12 lat. Uzależniłem się. Przez
kilkanaście lat prowadziłem życie zniewolony przez używki.
Utraciłem rodzinę, mieszkałem po melinach. Byłem w tragicznej
sytuacji , po sobie oraz po innych ludziach zobaczyłem oraz zrozumiałem co to
znaczy być na dnie.
Po wielu próbach leczenia trafiłem do
ośrodka Monar w Czerwonym Dworku gdzie przy wsparciu grupy i terapeutów
zdołałem odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Niestety konsekwencją wieloletniego brania jak i nie tylko była znaczna
degradacja stanu zdrowia. Tj, Zaraziłem się wirusem HCV, przez co po czasie
moja wątroba była w agonalnym stanie, ponadto wykryto u mnie guza wątroby.
Byłem załamany, lekarze odsyłali mnie na kolejne i jeszcze
kolejne badania. Specjalista z Warszawy powiedział że jedyną szansą dla mnie
jest transplantacja chorego narządu.
Wszystkie te wydarzenia sprawiły że
zacząłem jasno widzieć że pomoc jest tylko w Bogu. Jednakże myśli o tragicznym
zakończeniu mnie nie opuszczały. Po którejś kolejnej potwierdzonej diagnozie
wątroby w towarzystwie przyjaciół pojechaliśmy na rekolekcję do Siedlca do
Siostry Bogny.
Pojechałem tam w bardzo złym stanie ducha, byłem zrezygnowany
na granicy rozpaczy. Zwierzyłem się Siostrze Bognie z moich problemów i
zacząłem uczestniczyć w rekolekcjach.
W trakcie rekolekcji zostałem zaproszony na modlitwę
wstawienniczą prowadzoną przez wspólnotę modlitewną. W mojej intencji modliły
się także Siostry Zakonne oraz Ojciec Zakonny z Zgromadzenia Kapucynów. Ojciec
udzielił mi sakramentu namaszczenia chorych. Ze swojej strony także gorąco prosiłem
Pana Boga o łaskę i uzdrowienie.
Po powrocie z rekolekcji zauważyłem
zmianę w moim samopoczuciu fizycznym i psychicznym. Otoczenie to potwierdzało,
często słyszałem od nich: „Ale dobrze wyglądasz”. Po jakimś czasie pojechałem
do szpitala na kolejne kontrolne badania, po analizie badań zdziwiona lekarka
powiadomiła mnie że śladów po guzie nie ma. Z badań wątrobowych wynikało że
wszystko jest w normie.
W drodze do szpitala miałem
przeczucie że wszystko będzie dobrze. Jednak po potwierdzeniu informacji
poczułem ogromną ulgę, radość, szczęście, poczułem się lżejszy o ciężar który
mnie przytłaczał.
Chwała Panu !, Dziękuję za łaskę uzdrowienia. Paweł"
Niech będzie Bóg uwielbiony :-)
Bądź uwielbiony Boże! Życzę dużo dobra
OdpowiedzUsuńTwoje świadectwo umacnia nas wszystkich - cały Kościół. Chwała Panu i niech nadal Twoje serce otwiera się na Jego Serce +++
OdpowiedzUsuńWe mnie też, twoje świadectwo Pawle, wzbudza wielką
OdpowiedzUsuńwdzięczność Bogu. Ciesze się wraz z Tobą
i dziękuję że moje oczy mogły oglądać wielkie dzieła Boże.
Dlaczego dopiero w sytuacji granicznej, przyciśnięci do muru umiemy wykrzesać z siebie ziarno prawdziwej wiary? Być może, właśnie takie ma znaczenie, owo "wchodzenie przez ciasną bramę"?
OdpowiedzUsuńChwała Panu! Niech to świadectwo przynosi naprawdę dobre owoce! +
OdpowiedzUsuńSiostro, zorganizujmy taki dzień uwielbienia Pana Boga! To naprawdę byłoby pięknym i dobrym czasem. Spotkajmy się razem w obecności żywego Pana Boga! Spotkajmy się!!!
OdpowiedzUsuńPięknie...
OdpowiedzUsuńByliśmy tam wtedy, modliliśmy się... cudownie! :)
OdpowiedzUsuń