Zasadniczo nic się nie zmieniło. Jak byliśmy pomiędzy pierwszym przyjściem Syna Bożego na ziemię, a drugim, a na które czekamy, tak jesteśmy. Tylko tyle, że bardziej o tym myślimy. Bo jest Adwent. Niedawno zmarły Ks. Peter Hocken mówił, że lubi Adwent, bo to jedyny czas w roku liturgicznym, kiedy na mówiącego: "Marana tha, Przyjdź, Panie Jezu", nie patrzą jak na wariata :-)
No, coś w tym jest. Ks. Peter już się doczekał swojego spotkania z Jezusem Chwalebnym, a my, tu, czekamy dalej.
Co to znaczy żyć pomiędzy jednym, a drugim przyjściem Pana?
Gdy sobie o tym myślałam, przyszła mi do głowy taka myśl:
To żyć w niedoskonałym świecie z pragnieniem doskonałości, a nawet z jej przedsmakiem.
Już wyjaśniam, o co mi chodzi.
Jezus przychodząc po raz pierwszy, otworzył nowy rozdział Królestwa Bożego na ziemi. Ono już jest, ale jego ekspansja trwa. Pełnię, czyli "nowe niebo i nową ziemię", zobaczymy, gdy Jezus przyjdzie w chwale. Wtedy objawi się bez najmniejszego cienia zwycięstwo Dobra.
Najpiękniejsze w tym jest to, że ten triumf dokona się NA PEWNO. Bo jest suwerenną decyzją Boga.
Jednak póki co, żyjemy w trakcie, w procesie, w świecie jeszcze niedoskonałym. Co jest w tym świecie niedoskonałego? No, ja i ty. Takie z nas pędraki, gąsieniczki z ambicjami do bycie motylem :-) Bo w naszym DNA zapisane jest to pragnienie i poczucie, że doskonałość (czytaj: świętość) to nasza postać dojrzała.
Szczerze powiedziawszy, to zderzenie niedoskonałości z tęsknotą za doskonałością jest dosyć bolesne. Gdzieś w głębi serca nosimy wyobrażenie idealnego świata, cudownych relacji, dobra, piękna, harmonii, a tu... szału nie ma. I gdzie to zbawienie przyniesione przez Jezusa? Ano, jest, mój drogi pędraku. Jest zaczynem włożonym już w trzy miary mąki świata. Wszystko się zakwasi. To nieuniknione. Jedyne co niepewne i co zależy od nas: czy my w tej historii zagramy rolę tej kobiety, wkładającej zaczyn, czy będziemy siedzieć z boku narzekając na zły świat.
Bo ze zderzenie niedoskonałości świata z pragnieniem doskonałości może się zrodzić gorzkie niezadowolenie, albo.... nadzieja, która mobilizuje do dążenia do celu. Czego sobie i Wam w tym świętym czasie Adwentu życzę.
No, coś w tym jest. Ks. Peter już się doczekał swojego spotkania z Jezusem Chwalebnym, a my, tu, czekamy dalej.
Co to znaczy żyć pomiędzy jednym, a drugim przyjściem Pana?
Gdy sobie o tym myślałam, przyszła mi do głowy taka myśl:
To żyć w niedoskonałym świecie z pragnieniem doskonałości, a nawet z jej przedsmakiem.
Już wyjaśniam, o co mi chodzi.
Jezus przychodząc po raz pierwszy, otworzył nowy rozdział Królestwa Bożego na ziemi. Ono już jest, ale jego ekspansja trwa. Pełnię, czyli "nowe niebo i nową ziemię", zobaczymy, gdy Jezus przyjdzie w chwale. Wtedy objawi się bez najmniejszego cienia zwycięstwo Dobra.
Najpiękniejsze w tym jest to, że ten triumf dokona się NA PEWNO. Bo jest suwerenną decyzją Boga.
Jednak póki co, żyjemy w trakcie, w procesie, w świecie jeszcze niedoskonałym. Co jest w tym świecie niedoskonałego? No, ja i ty. Takie z nas pędraki, gąsieniczki z ambicjami do bycie motylem :-) Bo w naszym DNA zapisane jest to pragnienie i poczucie, że doskonałość (czytaj: świętość) to nasza postać dojrzała.
Szczerze powiedziawszy, to zderzenie niedoskonałości z tęsknotą za doskonałością jest dosyć bolesne. Gdzieś w głębi serca nosimy wyobrażenie idealnego świata, cudownych relacji, dobra, piękna, harmonii, a tu... szału nie ma. I gdzie to zbawienie przyniesione przez Jezusa? Ano, jest, mój drogi pędraku. Jest zaczynem włożonym już w trzy miary mąki świata. Wszystko się zakwasi. To nieuniknione. Jedyne co niepewne i co zależy od nas: czy my w tej historii zagramy rolę tej kobiety, wkładającej zaczyn, czy będziemy siedzieć z boku narzekając na zły świat.
Bo ze zderzenie niedoskonałości świata z pragnieniem doskonałości może się zrodzić gorzkie niezadowolenie, albo.... nadzieja, która mobilizuje do dążenia do celu. Czego sobie i Wam w tym świętym czasie Adwentu życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz