Wędrowne się stało moje życie w ostatnim czasie. Dość, że wspomnę, iż w ostatnim miesiącu dwa razy byłam w Gdańsku (a mieszkam w Krakowie). Niemało się też w tym czasie działo. Np. trzy ostatnie dni to jeden wielki ciąg uroczystości: w piątek pogrzeb ś.p. Abpa Tadeusza Gocłowskiego, a w niedzielę Procesja na Skałkę i 800-lecie istnienia opactwa benedyktynek w Staniątkach.
Nie ukrywam, że to wszystko robiło na mnie wielkie wrażenie. Pomijając nawet treść wydarzeń, w których uczesniczyłam, to ja zwyczajnie wrażliwa jestem na takie rzeczy, jak piękno oliwskiej katedry czy staniąteckiego kościoła, na "Lacrimosę" Mozarta i inne dźwięki. Nawet na widok kompani honorowej i huk salw nie jestem obojętna, nie wspominając już o bogactwie znaków liturgii, z których każdy nie tylko dotyka zmysłów, ale odnosi nas także do piękna niewyobrażalnego.
Jednak ilość i natłok wrażeń zmęczyły mnie. Dlaczego? - myślałam. Przecież to wszystko piękne, pobożne i podnoszące ducha. Zrozumiałam, gdy siedziałam wieczorem w cudnym kościółku opactwa w Staniątkach, gdzie Ks. Bp G. Ryś głosił kazanie na 800-lecie istnienia opactwa. "Stabilitas!". Wszystko inne jest formą - mówił - i jako taka jest zmienna. Ale jest coś co jest stałe, coś trwa. Tak. To obecność Jezusa pośród nas. Wierna, niezmienna, miłująca. To z tej wierności rodzi się nasza stałość.
Oczywiście, było to nawiązanie do Reguły św. Benedykta i do trwającej od ośmiu wieków obecności mniszek benedyktyńskich. Ale i dla mnie było cenną wskazówką. Bo człowiek (mnich tym bardziej) potrzebuje niezmiennego punktu odniesienia, stałości. Tym mocniej, im bardziej zmienne i jednorazowe jest wszystko wokół nas. Nawet bardzo piękne, ale przemijające wydarzenia mogą zmęczyć duszę. Na szczęście jest Jezus.
On był i jest, i będzie.
Był w oliwskiej katedrze i na Skałce, w Staniątkach i jest w mojej kaplicy. Więcej nawet. Jest w moim życiu.
Jest także w Twoim życiu, Drogi Przyjacielu.
Uchwyćmy się więc Jego, pośród fal życia (tych zimnych jak morze Białe i tych całkiem przyjemnych, karaibskich) i trwajmy w Nim.
"Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was" J 15, 4
Wagabundzie potrzebna była Stella Maris, by nie przegapił właściwego kursu i dotarł na czas do zacisznego portu...
OdpowiedzUsuńCiekawe ujęcie :-)
UsuńA ja mam pytanie do Siostry z tej czy innej beczki:
OdpowiedzUsuńW jaki sposób spotkała Siostra Pana Boga?