Przyjechałam zza Wielkiej Wody, jakbym przeszła przez Morze Czerwone. Co prawda, ocean się nie otworzył i nie przeszłam suchą nogą po dnie, tylko przeleciałam samolotem górą, ale swoją drogą, czy to nie jest równie cudowne, że takie metalowe ptaszysko uniosło się nad ziemią i pofrunęło? Jakie czasy, takie znaki.
Tak czy siak, efekt jest podobny. Śpiewam nową pieśń jak Izraelici uwolnieni od Egipcjan. Tegoroczna Pascha dotknęła głęboko mojego serca i nic nie jest takie jak dawniej.
Jeśli Bóg pozwoli, chcę na tym blogu dzielić się z Wami tę nowością i niepojętą łaską, chociaż trudno wyrazić to słowami.
Dzisiaj chciałabym tylko Was zapewnić, że wróciłam. I że Bóg jest dobry. All the time.
Oj tak. Bóg jest bardzo dobry :) Cieszę się i czekamy na dalsze wpisy o tegorocznej Passze :) Do zobaczenia w Leśnej Polanie siostro!! :)
OdpowiedzUsuń