wtorek, 28 czerwca 2016

Szczerze...

Mam nieodparte wrażenie, że szczerość jest dzisiaj nadmiernie ceniona. Raz po raz w sieci spotykam "złote myśli", że bohaterem jest ten, kto umie wygarnać innym, co czuje i co myśli, bez względu na konsekwencje. Cóż, niewątpliwie w zamyśle autorów ma to być odtrutka na szerzącą się wszędzie obłudę i zakłamanie, ale jakoś zapomniano, że przeciwieństwem kłamstwa jest prawda, a nie szczerość.
Niby to to samo, ale nie całkiem i nie zawsze.
Szczerość jest zgodnością pomiędzy tym, co się myśli (czuje), a tym, co się mówi. A prawda, to zgodność tego, co się mówi, myśli i jak jest.

Powie, ktoś: "No i co się czepia? Przecież mówię jak myslę i tak jest".
Owszem, ale tylko w twoim subiektywnym światku. Każdy z nas ma swoje racje, ale racja to, jak sama nazwa wskazuje, cząstka, a nie całość prawdy.

Gdy wypalę do kogoś, kogo nie lubię: "Jesteś niekompatybilny do moich oczekiwań i nie zamierzam z tobą konwersować" (tłumaczenie s. B.M :-), to owszem, jestem szczera, ale czy to na pewno jest prawda o tym człowieku? Raczej jedynie o moich uczuciach względem niego. 
Czy więc zatem mam prawo wylać na kogoś wiadro pomyj tylko dlatego, że mam problem z własnymi emocjami. I czy aby na pewno jest to bohaterstwo?

Nie jestem wrogiem szczerości, ale nie uważam, że jest ona sama w sobie wartością. Wartością jest prawda. A ona wymaga większego wysiłku niż tylko odwaga, by powiedzieć swoje zdanie.
Zresztą intuicyjnie czujemy, że w tej naszej szczerości jest wiele emocji. To częściej jest to, co czujemy niż myślimy.
Prawda wymaga wzniesienia się ponad subiektywne odczucia i szukania czegoś, co jest nam wspólne - rzeczywistości.

W końcu Jezus powiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem", a nie szczerością...


poniedziałek, 27 czerwca 2016

Niezbadane wyroki Boskie....

Ta sytuacja, gdy drużyna del Bosque będzie w telewizorze oglądać ćwierćfinały, w których gra Polska.... :-o

sobota, 25 czerwca 2016

Różne przyczyny wzrostu pobożności...

Błagania, prośby, modlitwa wstawiennicza przez przyczynę wszystkich znanych i nieznanych świętych, akty strzeliste i wreszcie wielkie dziękczynienie - to duchowy efekt ostatnich godzin.
5-4 w rzutach karnych. Polska w ćwierćfinałach ME

Bóg niezmienny

Tyle się dzieje, że człowiek za tym nie nadąża: Brexity, koniec roku szkolnego, Lewandowski z kolegami ciągle we Francji, Papież w Armenii i jeszcze na to wszystko upał nieludzki. Kto to wszystko potrafi ogarnąć...
Dobrze, że nad tym wszystkim jest Bóg - niezmienny, kochający i troskliwy. 

Jeśli masz dość, przyjdź do Niego i wsłuchaj się w Jego Słowo, które wszystkiemu przywraca ład i równowagę.

TGD "Mów do mnie":

piątek, 24 czerwca 2016

Natychmiast święty

"Natychmiast święty" - taki transparent rozwinęli parafianie na pogrzebie swojego proboszcza. I wygląda na to, że jest to przekonanie dość powszechne, sądząc po niezliczonej rzeszy ludzi, którzy przyszli pożegnać ś.p. Ks. Prałata Michała Józefczyka w Tarnobrzegu.
Tym, co mnie osobiście przekonuje do tej konkluzji nie są nawet dzieła, które Ksiądz Józefczyk po sobie pozostawił (a jest tego sporo: wybudował kościół i kilka w okolicy przy okazji, z jego inicjatywy powstało hospicjum, przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum, rodzinny dom dziecka, jadłodajnia dla ubogich, schronisko dla bezdomnych, telewizja Serbinów  itd. itd....), nawet nie odznaczenia i tytuły (Proboszcz roku 2000, proboszcz III tysiąclecia. Kawaler Orderu Uśmiechu, Tarnobrzeżanin XX wieku), ale świadectwa ludzi, którzy z Nim byli.

Ponoć w swojej kilkutysięcznej parafii znał każdego, łącznie z dziećmi, po imieniu. Obok nikogo nie umiał przejść obojętnie. Kiedy był jeszcze wikarym, dzieci z parafii wybiegały mu daleko naprzeciw, gdy jechał do nich na katechezę motorowerem. Szedł więc z nimi dalej pieszo prowadząc pojazd, na który pakowały się dzieciaki. 
A odnośnie dzieci...
Ktoś w komentarzach napisał, że Ks. Michał zbudował wszystko, ale o jednym zapomniał... o sierocińcu, bo osierocił swoim odejściem tylu ludzi...

Piszę o tym wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze byłam na tym pogrzebie i nie mogę się oprzeć chęci podzielenia się z Wami wrażeniami. Po drugie zaś, tak często eksponuje się zło, błędy i upadki (ze szczególnym akcentem na grzechy księży), że czasem brakuje przestrzeni, by pokazać wielkie dobro, które się dzieje wokół nas. Jak bardzo to przytłacza i gorszy, widać nawet w komentarzach po śmierci Ks. Józefczyka. Wielu z tych, którzy go nie znali, nie może uwierzyć wspomnieniom o Nim. Dla nich kalka: czarny - zły jest tak wciśnięta w mózgownicę, że nie chcą uznać faktów. To straszne. Niech się  więc wstawia za nimi Ks. Michał - dobry człowiek i kapłan.

Ks. Michał Józefczyk 1946-2016

środa, 22 czerwca 2016

Nie tylko dla orłów

Co myślicie, czytając słowa "wchodźcie przez ciasną bramę" (Mt 7, 13)...?

Ja przez długi czas słuchając o ciasnej bramie i wąskiej ścieżce, wyobrażałam sobie trasę dla ambitnych, czerwony szlak, survival i testy wytrzymałościowe.
Oto Pan Jezus wzywa swoich komandosów do akcji!
Że jest to zabawa jedynie dla wybranych, najlepszych z najlepszych, potwierdzały mi słowa "mało jest tych".

Początkowo ta (błędna) interpretacja słów Jezusa, miała swój smaczek. Podbijała moją ambicję. Ja też chciałam należeć do elitarnej jednostki gorliwych chrześcijan i zdobywać dla Boga miasta i ludzkie dusze. 
Ale z czasem coraz mocniej docierała do mnie świadomość własnej słabości. Nie zawsze chcieć znaczy móc. Pomimo dobrych chęci rozbijałam sobie głowę o mur moich ograniczeń.

I właśnie to bolesne zderzanie się ze ścianą naprowadziło mnie na właściwą "ścieżkę". Dlaczegoż, myślałam, rozbijam się o mur, skoro jest w nim brama? Otóż, dlatego, że brama ta jest ciasna... A co to trzeba zrobić, żeby poradzić sobie tą malutką bramką? Mieć dużo siły? Napierać ze wszystkich sił na mur? Nie. Zdecydowanie, nie. Wystarczy schylić kark. Dumny, twardy, ambitny kark. Wystarczy trochę pokory, by przejść na stronę życia.
Doczytałam też ten fragment do końca. A tam jest napisane, że problem z wąską ścieżką nie polega na tym, że jest trudna, stroma i niebezpieczna, ale że jest ona niepozorna, skromna. "Mało jest takich, którzy ją znajdują" (Mt 7 14).

Właśnie taka droga prowadzi do życia.

Więc zrezygnujmy z autostrad ambicji, rywalizacji i udowadniania swojej lepszejszości (nawet w dziedzinie religijnej) i skręćmy w boczną dróżkę pokornego podążania za Jezusem w prawdzie.

P.S. Kto z Was woli jeździć powiatowymi drogami wśród drzew i pól niż autostradą w tunelu ekranów, łapka w górę! :-)
P.S. Ok. rozumiem, nawierzchnia pozostawia wiele do życzenia... :-(


"Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują." Mt 7, 13-14

wtorek, 21 czerwca 2016

Świadectwo uzdrowienia

"Mam na imię Paweł. Od dziecka w moim życiu było wiele trudności. Rodzice się rozeszli, byłem wychowywany przez dziadków z dala od rodziców.
W różny sposób rozwiązywałem dziecięce problemy, jednym z nich było sięgnięcie po narkotyki w wieku 12 lat. Uzależniłem się. Przez kilkanaście lat prowadziłem życie zniewolony przez używki.
Utraciłem rodzinę, mieszkałem po melinach. Byłem w tragicznej sytuacji , po sobie oraz po innych ludziach zobaczyłem oraz zrozumiałem co to znaczy być na dnie.
Po wielu próbach leczenia trafiłem do ośrodka Monar w Czerwonym Dworku gdzie przy wsparciu grupy i terapeutów zdołałem odzyskać kontrolę nad swoim życiem.  Niestety konsekwencją wieloletniego brania jak i nie tylko była znaczna degradacja stanu zdrowia. Tj, Zaraziłem się wirusem HCV, przez co po czasie moja wątroba była w agonalnym stanie, ponadto wykryto u mnie guza wątroby.
Byłem załamany, lekarze odsyłali mnie na kolejne i jeszcze kolejne badania. Specjalista z Warszawy powiedział że jedyną szansą dla mnie jest transplantacja chorego narządu.
Wszystkie te wydarzenia sprawiły że zacząłem jasno widzieć że pomoc jest tylko w Bogu. Jednakże myśli o tragicznym zakończeniu mnie nie opuszczały. Po którejś kolejnej potwierdzonej diagnozie wątroby w towarzystwie przyjaciół pojechaliśmy na rekolekcję do Siedlca do Siostry Bogny.
Pojechałem tam w bardzo złym stanie ducha, byłem zrezygnowany na granicy rozpaczy. Zwierzyłem się Siostrze Bognie z moich problemów i zacząłem uczestniczyć w rekolekcjach.
W trakcie rekolekcji zostałem zaproszony na modlitwę wstawienniczą prowadzoną przez wspólnotę modlitewną. W mojej intencji modliły się także Siostry Zakonne oraz Ojciec Zakonny z Zgromadzenia Kapucynów. Ojciec udzielił mi sakramentu namaszczenia chorych. Ze swojej strony także gorąco prosiłem Pana Boga o łaskę i uzdrowienie.
Po powrocie z rekolekcji zauważyłem zmianę w moim samopoczuciu fizycznym i psychicznym. Otoczenie to potwierdzało, często słyszałem od nich: „Ale dobrze wyglądasz”. Po jakimś czasie pojechałem do szpitala na kolejne kontrolne badania, po analizie badań zdziwiona lekarka powiadomiła mnie że śladów po guzie nie ma. Z badań wątrobowych wynikało że wszystko jest w normie.
W drodze do szpitala miałem przeczucie że wszystko będzie dobrze. Jednak po potwierdzeniu informacji poczułem ogromną ulgę, radość, szczęście, poczułem się lżejszy o ciężar który mnie przytłaczał.
Chwała Panu !, Dziękuję za łaskę uzdrowienia. Paweł"


Niech będzie Bóg uwielbiony :-)

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Proces uświątobliwiania rozpoczęty...

Zadzwoniła do mnie znajoma:
"Wzięłam kalendarz i patrzę, że dzisiaj Bogny, więc dzwonię z życzeniami..."
"Tak, Bogny, ale, niestety, nie ma świętej Bogny, tylko taki tam dzień..." - odpowiedziałam.
"Jak to, a siostra to co? Processing trwa..."

To dotyczy każdego z nas.

Bo świętość to po prostu w pełni załadowany program chrzcielny :-)


piątek, 17 czerwca 2016

:-)

 Dzisiaj nie jestem w stanie nic napisać, bo bezmyślne szczęście z powodu tegoż, że Bóg nas kocha i że zremisowaliśmy z Niemcami w połączeniu ze zmęczeniem (po czwartkowym wieczorze, o zgrozo, pojawił się piątek a nie niedziela!) opanowało mi umysł. Życie jest piękne...

czwartek, 16 czerwca 2016

Przegląd techniczny

Pozdrawiam wszystkich z pięknego Białogardu. Poczytałam sobie Wasze ostatnie komentarze i powiem szczerze: Jestem dumna, że mam takich Czytelników. Wasze wypowiedzi wiele wnoszą i są okazją do przemyśleń i zobaczenia jak sprawy wyglądają z drugiej strony. I pomimo różnic poglądów i emocji, trzymacie poziom. Dziękuję.
Zgadzam się, że różnorodność jest dobra. Oczywiście, mówimy subiektywnie. Z emocjami. Ale to wydaje mi się wartością, nie przeszkodą. Może dla kogoś to jest jedyna okazja, by wylał swój ból i poczucie krzywdy.
Jednym słowem, jest dobrze.

Właściwie to, nawet gdyby wyjechała na biegun, blog mógłby z Waszą pomocą działać dalej całkiem sprawnie ;-)

Mam tylko jedną propozycję, która nam wszystkim, w kontekście rosnącej ilości komentarzy, pomoże: Proszę, podpisujcie komentarze imieniem. Może być zmyślone, ale używanie konsekwentnie. To ułatwi kojarzenie kolejnych wpisów, które przecież układają się w jakiś wątek. Łatwiej połapać się w odpowiedziach. 

Co Wy na to?

wtorek, 14 czerwca 2016

Świadek wiary potrzebny od zaraz!

Sporo się w komentarzach pojawiło treści dotyczących świadka-nauczyciela wiary. I niemało tęsknoty za kimś takim. A także zawodu, gdy świadek okazał się fałszywym.
Bo i tak jest, że bardziej przemawia do nas przykład niż nauczanie. I łatwiej jest iść drogą za przewodnikiem, niż według wskazań kogoś, kto pozostał w domu na kanapie i w bamboszach.

I jest trochę tych przewodników. Najpewniejsi z nich są ci, którzy już doszli do celu i wiemy o nich na pewno, że ani nie pobłądzili, ani nie zniechęcili się w drodze - to święci. Oni towarzyszą nam, pouczają, wspierają, dodają otuchy.

A i pośród nas sporo jest takich, którzy szczerze szukając Boga, stają się przykładem i pomocą.

Jednak trzeba w tym rozważaniu na temat: "Jak to dobrze i miło, gdy są wokół nas prawdziwi świadkowie wiary" zrobić pewne zastrzeżenie. Otóż nikt z nich nie zastąpi nam Ojca. 
Jezus powiedział: "Wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus." Mt 23, 8-10.

W chrześcijaństwie nie ma instytucji guru. Jesteśmy braćmi w drodze. Starszymi, młodszymi, mniej lub bardziej doświadczonymi, ale braćmi.
To chroni przed zbytnimi spodziewaniami, które mogą z jednej strony rodzić rozczarowanie, z drugiej zaś, sprawić, że bardziej będziemy się liczyć z człowiekiem niż z Bogiem.

I jeśli czasem zdarzy się tak, że ktoś nas rozczaruje, okaże się też grzesznym, słabym, niedoskonałym, to może jest to dobra okazja, by mocniej przylgnąć do tego Jedynego Ojca, który nigdy nie zawodzi. Do tego który Jeden jest Dobry i Doskonały.

Oczywiście, zgadzam się z tym, że niektórzy z racji powierzonej im funkcji ponoszą większą odpowiedzialność za słowa, za dawany przykład. Czasem ich błędy ranią bardzo dotkliwie. Ale ostatecznie chodzi o to, byśmy jako chrześcijanie nawet wobec grzeszącego autorytetu umieli okazać miłosierdzie i pomóc, zamiast gorszyć się i strzelać focha na Kościół.

Dojrzała wiara polega bowiem na przylgnięciu do Boga samego, a nie do wyposażenia kościoła. 

Chociaż miło jest i łatwiej, gdy wyposażenie sprzyja kultowi :-)

piątek, 10 czerwca 2016

Siedlec w mocy Ducha Świętego - rekolekcje 10-12 czerwca

Startujemy dzisiaj o 18.30. Jak przystało na prawdziwych ludzi duchowych, zaczniemy od kolacji :-) (jakie to szczęście, że chrześcijaństwo jest wiarą w Boga Wcielonego!). 
Ale potem i duch i dusza będą również nakarmione obficie.

Symptomatyczne jest to, że na rekolekcje zgłosiło się mało mężczyzn, a ci nieliczni, którzy przyjadą rosną w naszych oczach do rangi bohaterów - Wow! zrezygnowali z meczu otwarcia na Euro! By jednak wielkość ofiary nie przytłaczała ducha, na mecz Polska - Irlandia będą już w domu :-)

O wszystkim innym napiszę po rekolekcjach, bo Duch tchnie tam, gdzie chce, więc trudno planować to, co najważniejsze. Chcemy po prostu być otwarci na łaskę, którą Pan nam przygotował. A On jest zawsze hojny.

Wszystkich czytelników bloga duchowo włączamy w te rekolekcje, w ich duchowe owoce. Czyż nie pamiętacie, że Eldad i Medad wpadli w uniesienie prorockie mimo, że nie byli obecni tam, gdzie Pan wezwał ich, by udzielić im ze swego ducha? (Lb 11) Więc jeśli jest w Was pragnienie, by na nowo, mocniej i bardziej radykalnie otworzyć się na dary i charyzmaty Ducha Świętego, wołajcie razem z nami, tam gdzie jesteście, by łaska spoczęła na nas wszystkich. Amen.