sobota, 20 września 2014

Pozorne klęski

 Taki oto komentarz-pytanie pojawiło się pod tekstem "Złoto dla zuchwałych":

"A jeśli bardzo się staramy, ufamy Panu, że jest z nami a mimo tego, ciągle coś się nie udaje, wali się... Jak sobie wtedy radzić? Jak ciągle szukać w sobie wiary, że zwyciężymy? Oferma - czy to nie jest trochę uproszczenie tematu?"

Dobre pytanie.

Najpierw coś na kształt uprawiedliwienia. Krótkie teksty zawsze są w jakimś stopniu uproszczeniem. Na szczęście można pisać ciąg dalszy, jak w tym przypadku...

Oczywiście, pomiędzy przedstawionymi w poprzednim poście skrajnościami istnieje całe spektrum stanów pośrednich, mniej lub więcej zainfekowanych którąś z powyższych przypadłości.
Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że w życiu nie wszystko nam się układa po naszej myśli. Klęski, rozczarowania i porażki są wpisane w nasze życie i nie zmienią tego żadne nasze pobożne życzenia.
Właśnie dlatego tak niebezpieczna jest teologia sukcesu (ten typ w garniturze z poprzedniego tekstu), która karmi się iluzją, że wiara w Jezusa uchroni nas przed trudami i cierpieniami i uczyni życie nieustannym pasmem sukcesów (sama na własne uszy słyszałam, jak ktoś modląc się za osobę, która wiele w życiu cierpiała, obiecywał: "Odtąd Jezus się tobą zaopiekuję. Już nigdy nie będziesz cierpieć" - zgroza). Tak rozumiana wiara zamiast dawać siłę do zmagania się z trudnościami, staje się bezbronnością i źródłem nieuniknionej frustracji wobec niespełnionych oczekiwań dobrobytu.

Jezus nie obiecuje nam życia bez walki. Nie obiecuje nam także życia bez przegranych bitew. On nam gwarantuje wygraną wojnę!

On swoim zwycięstwem na krzyżu (czyż może być potężniejszy paradoks?) sprawia, że nawet nasze klęski stają się pozorne, bo mogą prowadzić do totalnego zwycięstwa. ("Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" - mówi św. Paweł Rz 5,20). Wiara jest zatem czymś co zmienia naszą optykę i pozwala zobaczyć w najbardziej beznadziejnych sytuacjach szansę na coś lepszego.

Ale trzeba uczciwie przyznać, że każdy z nas jest, w mniejszym lub większym stopniu, ukąszony brakiem nadziei i wiary. Zły duch stara się nas zniechęcić i zastraszyć. Warto się zastanowić i spróbować zdiagnozować te przestrzenie niewiary. Bo to właśnie one osłabiają naszą witalność i entuzjazm. 

Podsumowując, są porażki, które są od nas niezależne i trzeba to przyjąć na klatę, wierząc, że Bóg wyprowadzi sobie z tego dobro. Są jednak takie porażki, których źródłem jest nasz brak wiary i zaufania do Boga, gdzie dajemy się złemu duchowi zapędzić do narożnika i kulimy się ze strachu, zamiast walczyć. 

Cóż dodać? Tak czy siak rozwiązanie jest jedno: Odwagi!

4 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za odpowiedź i komentarz

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu dzisiejszego tekstu, przypomnialy mi się słowa Jezusa, z Mowy Pożegnalnej , zapisane w Ewangelii św. Jana 16, 33
    "To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat."

    Osobiście potrzebuję wiele odwagi w codziennym życiu. Może módlmy się o nią nawzajem dla siebie
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście trudno być odważnym, jeśli niektórzy na każdym kroku udowadniają nam, że jesteśmy "nikim". Ja czasami czytam wtedy ulubione fragmenty z Biblii. Słowa Pana są najlepszym lekarstwem na raniące słowa ludzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiara jest zatem czymś co zmienia naszą optykę i pozwala zobaczyć w najbardziej beznadziejnych sytuacjach szansę na coś lepszego.
    Doświadczyłam prawdziwości tych słów niejeden raz w życiu. Panie bądź uwielbiony za wszystkie chwile, w których wiara pozwalała mi zobaczyć sens i podjąć wyzwanie.

    OdpowiedzUsuń