Ciągle powraca temat naszych drogich i kochanych uczuć, bez których żyć się nie da, ale i z nimi trudno.
"Jak możemy na co dzień radzić sobie z tymi trudnymi emocjami, np. poczuciem zniechęcenia, braku nadziei, że coś nam może się udać, niewiary w siebie. Co robić, kiedy te uczucia nas w jakimś sensie paraliżują , nie pozwalają działać?" - pyta ktoś.
"Jak możemy na co dzień radzić sobie z tymi trudnymi emocjami, np. poczuciem zniechęcenia, braku nadziei, że coś nam może się udać, niewiary w siebie. Co robić, kiedy te uczucia nas w jakimś sensie paraliżują , nie pozwalają działać?" - pyta ktoś.
Niestety, nie ma prostej, krótkiej recepty.
Ale jest trochę wskazówek, które mogą tę drogę rozjaśnić. Są one natury ogólnej i każdy sam musi znaleźć sposób ich zastosowania w swoim życiu.
Świat naszych uczuć jest niezwykle ciekawy. I trochę inny, nieoswojony, żeby nie powiedzieć dziki. Rządzi się swoimi prawami i są one odmienne od tych, którymi kieruje się nasz rozum. Dlatego dla naszej rozumiej części duszy, uczucia jawią się często jako mali anarchiści burzący porządek i ład.
Ale to nie jest świat bez zasad. I właśnie znajomość tychże zasad może ułatwić "zarządzanie" uczuciami.
Zatem, po pierwsze: uczucia po prostu są. Pojawiają się i znikają niezależnie od decyzji naszej woli. I z tym trzeba się pogodzić. Nic nie pomogą argumenty, postanowienia, ignorowanie, naciski itp. Wprost przeciwnie. Uczucia ignorowane lub poddane represjom nie znikają, ale zaczynają działać w ukryciu całkowicie poza naszą kontrolą. Tak więc, uznajmy wszystkie uczucia, które się w nas rodzą. Trzeba je przyjąć jak własne dzieci. Bez podziału na brzydkie i ładne. Wszystkie są nasze.
Z tej zasady wynika także inny, jakże kojący, wniosek: uczucia nie mają oceny moralnej. Czyli nie można o nich powiedzieć, że są złe lub dobre. Ona dzielę się raczej na przyjemne lub nieprzyjemne, a to całkiem inna kategoria. Ocenie moralnej może podlegać tylko to, na co mamy wpływ: nasze decyzje - świadome i dobrowolne. Zatem uczucia, które się w nas rodzą (nawet te, których najmniej byśmy sobie życzyli) nie muszą wpływać na naszą samoocenę. Zapewniam was, że święci też mieli wredne uczucia :-)
Tu mała dygresja: uczucia nie mają oceny moralnej, ale to, co z nimi robimy już tak. Gniew rodzi się we mnie bez mojej odpowiedzialności, ale jeśli go w sobie "nakręcam" i podejmuję pod jego wpływem decyzje, to jest to już moje świadome działanie.
I druga zasada: uczucia, jakkolwiek są sugestywne, nie zawierają informacji o świecie wokół nas, ale jedynie o świecie w nas. Co to znaczy? Wytłumaczę na przykładzie: to, że się czegoś boję, mówi o mnie ("ja się boję"), o mojej reakcji na dany przedmiot (osobę, zwierzę), a nie o tymże przedmiocie ("on jest straszny"). To ważne, by mieć świadomość, że uczucia przekazują nam informacje subiektywne, a nie obiektywne.
Ta zasada, przyswojona, pozwala nam zachować dystans do wrażeń, jakie się w nas rodzą. Uczucia są niejednokrotnie bardzo silne, ale jesteśmy w stanie je "unieść" tak, by nas nie "poniosły". Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy mamy do nich dystans; gdy im "nie dowierzamy".
Można powiedzieć, że uczucia są jak małe dzieci: krzyczą, biegają, robią zamieszanie. I tak je trzeba traktować: kochać, wysłuchać, przygarnąć, zrozumieć, ale nie można się im podporządkować, lecz wychowywać. Dzień po dniu.
Oczywiście, to co powiedzieliśmy, nie wyczerpuje tematu, ale może być impulsem do dalszych przemyśleń.
Tu mała dygresja: uczucia nie mają oceny moralnej, ale to, co z nimi robimy już tak. Gniew rodzi się we mnie bez mojej odpowiedzialności, ale jeśli go w sobie "nakręcam" i podejmuję pod jego wpływem decyzje, to jest to już moje świadome działanie.
I druga zasada: uczucia, jakkolwiek są sugestywne, nie zawierają informacji o świecie wokół nas, ale jedynie o świecie w nas. Co to znaczy? Wytłumaczę na przykładzie: to, że się czegoś boję, mówi o mnie ("ja się boję"), o mojej reakcji na dany przedmiot (osobę, zwierzę), a nie o tymże przedmiocie ("on jest straszny"). To ważne, by mieć świadomość, że uczucia przekazują nam informacje subiektywne, a nie obiektywne.
Ta zasada, przyswojona, pozwala nam zachować dystans do wrażeń, jakie się w nas rodzą. Uczucia są niejednokrotnie bardzo silne, ale jesteśmy w stanie je "unieść" tak, by nas nie "poniosły". Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy mamy do nich dystans; gdy im "nie dowierzamy".
Można powiedzieć, że uczucia są jak małe dzieci: krzyczą, biegają, robią zamieszanie. I tak je trzeba traktować: kochać, wysłuchać, przygarnąć, zrozumieć, ale nie można się im podporządkować, lecz wychowywać. Dzień po dniu.
Oczywiście, to co powiedzieliśmy, nie wyczerpuje tematu, ale może być impulsem do dalszych przemyśleń.
Wpis daje dużo do myślenia, bardzo dziękuję, M*
OdpowiedzUsuńhttp://pawelloo71.bloog.pl/id,339131356,title,KSKRZYSZTOF-GRZYWOCZ-KIEROWNICTWO-DUCHOWE-A-UCZUCIA-NIEKOCHANE,index.html?smoybbtticaid=613cac
OdpowiedzUsuń