Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale uważam, że my, człowieki tej cywilizacji jesteśmy istotami rozproszonymi, a nawet rozproszkowanymi. Wszędzie jesteśmy, a jakoby nas nie było w ogóle. I to jest ból, a nawet źródło sporej frustracji. Więcej nawet. Myślę, że taki rozporoszkowany człowiek naprawdę "się sypie", a wraz z nim cała ta cywilizacyja.
Szybcy i wściekli. Skuteczni i przebojowi, wracamy do naszych domków, a tam okazuje się, że jest z nas jedynie kupka proszku.
Jednym słowem, moja diagnoza jest taka, że zmienił się stan skupienia człowieka i że ten, w którym się on dziś znajduje jest dla niego tak nienaturalny, jak stan ciekły dla azotu. A jedno i drugie jest skutkiem zbyt wielkiego ciśnienia i temperatury.
Ten stan można też nazwać stanem rozkupienia, bo właśnie o brak skupienia tu chodzi.
Skupienie - stary, zakurzony, jedynie, gdzieś w piwnicach klasztorów przechowywany termin. Dziś zapomniany, nieużywany i nierozumiany. A przecież o rzecz istotną do funkcjonowania chodzi.
Jeśli chcesz wiedzieć wszystko, doświadczyć wszystkiego, być wszędzie, to zostajesz z wielkim "nic". Człowiek potrzebuje się skupić, a więc zintergrować wokół konkretnego (godnego) celu i z wdziękiem rezygnować z innych rzeczy. To wiąże się z innym, jeszcze bardziej zapomnianym i nielubianym dziś słowem - wyrzeczenie. Brrr... okropne słowo dla dzisiejszego żądnego przyjemności człowieka. A warto wiedzieć, że bez zdolności do wyrzeczenia, człowiek zmienia się w coś na podobieństwo odkurzacza - zasysa wszystko - bez filtra. I nie dziwota, że czuje się potem jak śmietnik.
Chrześcijańska asceza zachęca nas do wyrzeczenia rozumianego jako zdolność do wyboru lepszego.
Może, więc by wrócić do tych starych dobrych zasad, zanim od przejedzenia zrobi się nam niedobrze?
Oczywiście, są rzeczy na które nie mamy wpływu: obłędna ilość nachalnych reklam, warczące wokół nas stada samochodów, tempo pracy itp. Ale i są takie, które i owszem od nas zależą.
Zatem, powróćmy do ascezy, bo ona sprawia, że mamy lepszy sen i apetyt :-)
I nie musimy szukać jakiś dalekowschodnich zamienników. Wszystko mamy jak na tacy - w naszej chrześcijańskiej kulturze.
Trochę ironiczny ten tekst... Ma Siostra dużo racji. Ale te zmiany w naszym stylu życia są tak ogromne, nawet jeśli spojrzymy wstecz i porównamy z sytuacją np . sprzed 10 lat , że stwierdzenie o powrocie do ascezy (wiem, że chodzi o to, by trochę się zatrzymać - nie w dosłownym znaczeniu) jest dużym uproszczeniem. Każdy ma inną sytuację. Inaczej to wygląda z perspektywy Siostry zakonnej (mam Siostrę w zakonie) a inaczej z perspektywy rodziców, którzy mają troje dzieci- jedna z osób nie pracuje a druga dojeżdża do pracy 100 km. Pracuję z dziećmi w małej miejscowości, gdzie jest duże bezrobocie i codziennie patrzę na różne rodzinne dramaty. Bardzo lubię zaglądać na Siostry bloga, dużo wpisów skłania do przemyślenia pewnych spraw, ale czasami mam wrażenie, jak czytam niektóre teksty a później komentarze, że niektóre problemy są uproszczone, większość się zachwyca - robi się kółeczko wzajemnej adoracji. To tylko moje subiektywne odczucie, mam nadzieję, że nikogo nie urazam, pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten głos. Oczywiście, krótkie teksty ze swojej natury są pewnym uproszczeniem. Gdy jedni biegają za rozrywkę ( to ci przede wszystkim potrzebuję ascezy) inni pragnęliby się zatrzymać, ale nie mają takiej możliwości. Mam tego świadomość, przez ponad 10 lat prowadziłam rekolekcje dla Domowego Kościoła... Jednak wokół mnie nie brakuje i takich ludzi, którym przydałoby się przypomnieć, że pilot od telewizora ma guzik: wyłącz
UsuńPozdrawiam :-)
Ma Siostra rację - nie można uwalniać, potrzeby i sytuacja życiowa każdego są trochę inne. Moje słowa może podyktował fakt, że niestety jestem osobą, która nie lubi powierzchowności w ważnych sprawach. Mam taką pracę, która wymaga spojrzenia na dany problem z różnych perspektyw - rodzica, dziecka itd. Musiałam się tego nauczyć. W każdym razie na pewno robi Siostra kawał dobrej roboty. Bardzo dziękuję za komentarz, Szczęść Boże, Monika
OdpowiedzUsuńChodziło mi oczywiście o to, że nie można uogólniać - jakiś choć chochlik pozamieniał literki, jeszcze raz pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię czytać teksty Siostry i bez "adoracji". W wielu przypadkach ustawia mnie do pionu. Często odczytuję je jako słowo właśnie dla mnie. Dziękuję i niech nadal Duch Święty ozywia naszą miłość do Jezusa. Zgadzam się też z Panią Moniką, którą pozdrawiam, że życie i problemy są często bardzo złożone i nie można zastosować wszystkiego do wszystkich.
OdpowiedzUsuń