wtorek, 4 listopada 2014

o milczeniu jeszcze...

   Wbrew pozorom, cisza nie jest wrogiem słowa. Jest jego naturalnym środowiskiem. Bez milczenia słowo się degeneruje i wyradza. Wiem co mówię. Mam małomównego brata, a ja jestem z natury gadatliwa. Jakże inną rangę ma jego słowo. Błysnęło, zagrzmiało i oto przemówił. Takie wrażenie to robi! A ja sobie mogę gadać... :-)
Ale poważnie.
Szkoda mi słów, które od ciągłego używania tracą swój blask i właściwy walor. Jeszcze bardziej żal mi wyświechtanych słów, które odnoszą się do naszej wiary i relacji z Bogiem. Bo one miały nas wprowadzać w misterium, w tajemniczą rzeczywistość świata duchowego, a zamiast tego stają się produkowanymi masowo fromułkami pozbawionymi treści i woskowiną w uszach słuchaczy.

Jeśli mówisz o Bogu, niech to będzie słowo wierne i pełne wiary. Gdy mówisz frazesy, zapychasz uszy słuchającym cię osobom. I jeśli konsekwentnie, każdego dnia głuszysz ich pobożną gadaniną, w pewnym momencie staną się odporni na Słowo. To ogromna odpowiedzialność.

Nie wiem jak wy, ale ja słucham konferencji czy kazania przez pierwsze 45 sek. Albo ktoś mnie przekona w tym czasie i słucham dalej, albo się wyłączam. I nie chodzi tylko o to, czy mówi ładnie lub mądrze, ale o to coś, czego nie umiem nazwać, co sprawia, że jego słowo jest żywe. A przecież, tylko jedno słowo jest żywe - Słowo Boga - żywe, skuteczne i przenikające. Zatem tylko wtedy chcę słuchać o Bogu, gdy ktoś na końcu może z czystym sumieniem powiedzieć: Oto Słowo Boże. I już.

M. Paula miała na to prosty i skuteczny patent. Zanim coś powiedziała, prosiła: "Jezu żyjący we mnie, przejawiaj się przeze mnie". Po prostu, niech On mówi, a ty bądź tylko lektorem.
Bądź jak redaktor w studiu telewizyjnym: niby patrzy w oczy ludziom, a tu mu się wyświetla, co ma mówić na ekranie...

Niech się więc nam wyświetla. A my czytajmy i głośmy wszystko, co jest napisane. I to, co nam się podoba, i to, co mniej.  Także to, co  może się nie spodobać naszym słuchaczom.
Przecież nikt od kamienowania pomidorami jeszcze nie zginął. Najwyżej trzeba będzie sobie ubranko wyprać... 

(Aż by się tu prosiła jakaś reklama proszku, nie? - człowiek by przynajmniej coś na tym blogu zarobił :-))))))) 


1 komentarz:

  1. Wydaje mi się, że we współczesnym świecie słowo traci swoją wartość, tak łatwo rzucamy słowa na wiatr, nie bierzemy za nie odpowiedzialności. Tym bardziej musimy nauczyć się słuchać Słowa Pana, które daje nam życie.

    OdpowiedzUsuń