"Czym się kierować przy wybieraniu "kierownika duchowego"?"
Dobre pytanie. Ale jedna uwaga na wstępie: kryteria, które podamy, nie są "spisem wymagań dla kandydata na stanowisko kierownika". Przy zbyt wysoko postawionej poprzeczce, będziemy biegać całe życie za jakimś ideałem kierownika, zamiast korzystać z tego, co jest. Jeśli mamy dobrą intencję, Bóg posłuży się... (miałam napisać "nawet oślicą jak w przypadku Balaama", ale, nie, nie. Nie napiszę tego :-0) posłuży się kimś niepozornym :-)
Oczywiście, można dyskutować, czy słusznym było, że św. Elżbieta poddała się pod kierownictwo Konrada z Marburga (nie dawno było jej wspomnienie), bo wygląda na to, że gość miał nieco patologiczną osobowość i Elżbieta pod jego wpływem, patrząc po ludzku skończyła marnie, umierając z wycieńczenia w wieku 24 lat. Ale została świętą!
Więc, chodzi o to, byśmy życie ocalili :-), ale też nie wybrzydzali zbytnie, bo tu nie wybory Miss/Mister Polonia.
Gdy widzimy, że jest w naszym otoczeniu ktoś niegłupi, a przy tym pobożny, to możemy zacząć go brać pod uwagę (według św. Teresy z Avila ważniejsza jest nawet wiedza niż owa pobożność, bo jak ktoś wie jak dążyć do świętości, to nawet, gdy sam tego nie czyni, to chociaż jak drogowskaz wskaże kierunek). Powinien być też dyskretny (w kierownictwie także poza spowiedzią obowiązuje całkowita dyskrecja), a także nie mieć przewrócone w głowie na swoim punkcie. Chodzi o to, żeby umiał ustąpić miejsca Bogu (czasem ktoś, całkiem podświadomie, wiąże ludzi ze sobą, zamiast z Bogiem, realizując swoją potrzebę bycia "guru", ale to nie służy dobru duszy).
I powiem tak: warto takiemu komuś zarzucić przynętę. Nie tyle od razu prosić o kierownictwo (chyba, że to sprawdzona firma, ale nie wszyscy muszą przecież chodzić do Pelanowskiego czy Szustaka), ale umówić się na spowiedź czy rozmowę i tak zarzucić jakiś temat. I zobaczyć jak sobie radzi.
Wiem, że to, co piszę jest całkowicie "niepoprawne politycznie", ale za to bardzo praktyczne. I napiszę jeszcze coś, czym jeszcze bardziej narażę się potencjalnym kierownikom: Jak widzisz, że ten ktoś pasuje ci i chcesz, żeby był twoim kierownikiem, to nie daj się spławić pierwszą odmową. Daj znać, że ci zależy. Że nie chodzi ci o to, żeby było miło, ale o dobro dla duszy.
Kierownicy boją się "psychicznych wampirów", takich osób, które przychodzą tylko po to, by poczuć się dobrze w towarzystwie kierownika, który wysłucha, akceptuje, pogłaszcze...
Dlatego czasem na "dzień dobry" nie zachęcają, nie rozpieszczają (raczej bać się trzeba takich, którzy sami chodzą za tobą i mówią: "Chciałbym być twoim kierownikiem duchowym". Wtedy miejcie się na baczności, bo kierownik też może być "wampirem emocjonalnym"). Oczywiście, może ktoś omówić, bo po prostu nie ma czasu lub z innych przyczyn, ale warto go spróbować przekonać.
Zatem, jak mówi Pismo:
PUKAJCIE, A OTWORZĄ WAM! :-)
Rozumiem o czym siostra pisze, gdyż kiedyś doświadczyłam większości tych błędów, gdy przez jakiś czas moim "kierownikiem duchowym" była pewna siostra zakonna. Koszty duchowe i psychologiczne tego "kierownictwa" ciągnęły się za mną kilka lat.
OdpowiedzUsuńDlatego zgadzam się, że wybór jest ważny.
pozdrawiam
P.
Zgadzam się z przedmówcą ,a najlepszym kierownikiem duchowym jest Biblia ,nie człowiek ,wszak on jest tylko człowiekiem ułomnym ,poełniającym błędy ,nawet bedąc w sutannie czy habicie
OdpowiedzUsuń