czwartek, 4 lutego 2016

O debatach, czyli jak Wałęsa rozmawiał z IPN

Różne już debaty przeżyliśmy. Przyzwyczailiśmy się, że nie są to partnerskie spotkania poszukiwaczy prawdy, ale raczej starcia przeciwników przekonanych(?) o swoich racjach.
A ponieważ tylko prawda może być wspólna (racja, jak sama nazwa wskazuje, jest wydzieloną częścią), więc patrzyliśmy na te walki podziwiając różne style i techniki: od okładania się ciosami na oślep po subtelne rozgrywanie przeciwnika.

Ze skruchą przyznaję, że nie raz z emocjami oglądałam te boje, zapominając, że ich styl sam w sobie jest już porażką spotkania.

Ale teraz poziom debaty zszedł już do piwnicy.

Stare heglowskie powiedzenie, że "jeśli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów", zostało zawstydzone, przez nowy styl "dochodzenia do prawdy".

Po prostu, jak coś nie pasuje, trzeba się obrazić, wyjść i pogrozić sądem.

Proste i genialne w swej prostocie, prawda? Nie trzeba już nawet wysilać się na argumenty i narażać, że przeciwnik ujawni jakieś niewygodne fakty.

I, niestety, nie dotyczy to jedynie debat publicznych.
Przykład idzie z góry i przenosi się do naszych miejsc pracy, a nawet do rodzin...

To jest ślepa uliczka. A wyjście z niej można znaleźć jedynie w świetle słów Jezusa:

"Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli".

Prawda, a nie racja...

12 komentarzy:

  1. "Po prostu, jak coś nie pasuje, trzeba się obrazić, wyjść i pogrozić sądem" - nie znam kontekstu, ale reakcja niczym u obrażonego dziecka nieświadomie uciekającego się do szantażu emocjonalnego - czyżby to była nasza lokalna piwnica...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby było jasne, pan Wałęsa był moim bohaterem po debacie z ówczesnym Przewodniczącym OPZZ w roku 1989. Myślę, że właśnie tamta debata walnie przyczyniła się do wygrania wyborów 4 czerwca przez Solidarność. Jeśli chodzi o moje zaangażowanie polityczne, to skończyło się ono wraz z rządem Mazowieckiego. I taka refleksja na koniec; jeśli naród nie chce być rządzony przez mądrzejszych od siebie tzw. Jajogłowych to niech ma to co ma, czyli polityczną mizerię! Dziękuję :)

      Usuń
  2. Nie każdy z nas jest idealny. Nikt z nas nie zna, jaki naprawdę jest fakt. To co piszą po internetach, gazetach to nie oznacza że tak jest faktycznie. Ludzie piszą i mieszają o wszystkim. Dotyczy Bolka i polityki. Szanuję Pana Lecha Wałęse i niech ma swoją rację.
    Zamiast czytać głupoty internetowe, najlepsza jest ciekawa książka, mieć w życiu sport, spotykać się z rodziną i innymi. To dla nas jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, ostatecznie chodzi o sprawy bardziej ogólnej natury niż sympatie polityczne, o pryncypia idzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "...o pryncypia idzie", ale diabeł tkwi w szczegółach, w kruczkach prawnych, w interpretacji :)

      Usuń
    2. :) i przede wszystkim w zachowaniu, w realizacji, w działaniu...

      Usuń
  4. "Wystarczy, że powiem swoje mniemanie, nie muszę zaraz ganić obcego zdania." (św. Hieronim)

    OdpowiedzUsuń
  5. W związku z nagonką IPN-u, (a raczej ludzi, którzy za tym stoją) na p. Lecha Wałęsę zgłaszam projekt obywatelski, aby zmienić nazwę Instytutu Pamięci Narodowej na Instytut Narodowego Resentymentu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katolicki tylko z nazwy, nieskory do refleksji, niezdolny do przebaczenia - Naród, który we krwi ma instynkt samozniszczenia...

      Usuń
  6. Odkrywam pewną prawidłowość,otóż dopóki doskwiera nam serce z kamienia, dopóty szukamy skruchy u innych. Sąd publiczny trwa na naszych oczach. Czego szukamy? Może dziejowej sprawiedliwości? Chodźmy, złamiemy grzesznika, skoro komuna nie dała mu rady. Przyczynimy się do zwiększenia jego szans na zbawienie! Kiedyś nosił Panią Jasnogórską w klapie, dziś o Niej zapomniał, a chyba tylko Ona teraz mu pozostała, by się schronić pod Jej płaszczem, przed nacierającą hordą "sprawiedliwych braci"...

    OdpowiedzUsuń
  7. Prokuratorzy INR w domu Namiestnika...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby "wielkie pranie" lepsze od "krwawej łaźni", jednak mimo wszystko trzeba uważać, bo o poślizg łatwo, gdy "...dom na dom się wali" (Łk 11,17)

    OdpowiedzUsuń