poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Cała Polska na nogach

Od kilku dni jestem w Częstochowie. Widać ludzie już się o tym zwiedzieli, bo z każdym dniem przybywają tu tłumy... :-)
I na tym, mało zabawnym żarciku można by skończyć, ale ja właśnie o tych tłumach bym coś chciała napisać. Tysiące ludzi koczuje wokół Jasnej Góry przygotowując się na jutrzejszą Uroczystość Wniebowzięcia Maryi. Godzina po godzinie wchodzą kolejne piesze pielgrzymki z całej Polski. Zmęczeni, szczęśliwi. Kiedy tak idą, mają w sobie to coś - gen zwycięzcy. Dotarli, wytrwali, osiągnęli. A równocześnie jest w nich jakaś pokora, bo nie dla własnej korony tu przybyli, ale dla Tej, która koronę Polski nosi już od dawna. Przypatruję się im trochę z boku, bo nie uczestniczyłam w tym nie do końca możliwym do opisania fenomenie pielgrzymowania. Ja przyjechałam na Jasną Górę busem i trochę im zazdroszczę.
Może to dziwne porównanie, ale pielgrzymka przypomina... szpital. Nie, nie chodzi mi o modne już określenie Kościoła jako szpitala polowego. Bardziej o fenomen socjologiczny. Tak, jak w szpitalu człowiek "zdejmuje z siebie" rolę społeczną wynikającą z zajmowanej funkcji, bogactwa, wykształcenia i, włożywszy piżamkę, staje się po prostu pacjentem, tak samo na pielgrzymce, przestaje być panem inżynierem czy panią urzędniczką, a staje się bratem i siostrą (trzymając się tej przenośni, przewodnicy i porządkowi to tacy lekarze i pielęgniarki tego szpitala. Czyż główny Przewodnik nie ma w sobie coś z ordynatora? :-))
Na pielgrzymce wchodzi się w jakiś inny wymiar życia, gdy tę samą drogę, którą nieraz niefrasobliwie przebyliśmy samochodem, teraz pokornie mierzymy krokami i kroplami potu. Inna jakość. Nowe spojrzenie. I niesamowita okazja do przewartościowania w życiu. Do przemiany serca. Do ułożenia od nowa hierarchii wartości.
Tu także analogia ze szpitalem jest aktualna. Niejeden przecież, lądując niespodziewanie z czynnego życia w szpitalnym łóżku, chcąc, nie chcąc, musiał na swoje życie w nowej perspektywie popatrzeć.
Czyż pielgrzymka nie jest przyjemniejszą formą takiej retrospekcji? I w dodatku o wiele korzystniejszą dla zdrowia :-)

Z centrum pielgrzymkowego świata pozdrawia Was Wasz specjalny wysłannik :-)



piątek, 4 sierpnia 2017

Realistyczny optymizm i kilka bredni w upale

Wybaczcie długie milczenie, ale życie w realu wciąga i uzależnia :-) Nie mogę obiecać, że w najbliższych dniach będę pisać regularnie, bo słońce wypiło mi mózg, a przecież nie będę się tu odsłaniać w mojej skrajnej głupocie. Odezwę się jak wróci mi rozum :-)
(A propos słońca. Duchowość nasza, jak pisała M. Paula, jest duchowością słoneczną, ale zapewniam Was, że to porównanie w tych dniach jest całkowicie nieadekwatne! Jezus jest słońcem, zgadza się, ale nie oznacza to, że przypieka nas żywcem na wolnym ogniu!)

Ponieważ akurat dzisiaj chmury przyćmiły nieco żar lejący się z nieba, coś tam próbuję wystukać na klawiaturze, która w tych dniach też się buntuje wobec temperatury. Co ty wiesz, tępa maszyno, o upałach i tak siedzisz cały czas w cieniu! O, przepraszam, jak widać zaczynam już rozmawiać ze sprzętami. Niedobrze...

No to może wreszcie coś w ramach tekstu właściwego. Czyli, że będzie religijnie :-)

Żniwa w pełni, więc będzie coś w ten deseń. O ziarnie znaczy się.
Znacie przypowieść o siewcy? Znacie, to posłuchajcie:
Siewca, rozrzutny trzeba zaznaczyć, siał ziarno tak, że mu się sypało i na drogę, i na kamienie, i między chwasty, a gdzieniegdzie na dobrą glebę.

Z matematyki wynika więc, że tylko 1/4 ziarna wydała plon. A z tej 1/4 tylko 1/3 obrodziła stokrotnie, czyli w pełni wykorzystując potencjał ziarna.

W pierwszej chwili nie brzmi to dobrze. Ogromne marnotrawstwo środków i pracy. Narobił się człowiek, a tu większość wysiłku idzie na marne. 

Ale można na to popatrzeć od innej strony. 100-krotny plon nielicznych ziaren znacznie przekracza to, co się w sumie zainwestowało. Ten plon to sto nowych ziaren do zasiewu. Policzcie to sobie dobrze. Wynik jest jednoznaczny: 

Królestwo Boże z czasem rozprzestrzeni się po całym świecie.


Dlatego nie przejmujcie się, gdy wydaje się Wam, że wiele ziarna Słowa rzucane jest jak grochem o ścianę. To nic. Ci nieliczni, którzy Słowo przyjmą, wydadzą plon i zasieją go znowu. I znowu. Aż po krańce świata. I po krańce ludzkiej duszy. Amen.