czwartek, 29 września 2022

Oddaj chwałę Bogu, szybciutko!

 Po hebrajsku "chwała" to "waga, ciężar". To ma sens. Znaczenie i godność mają swój ciężar gatunkowy. Płaszcz koronacyjny nie może być zrobiony z firanki, ale jest ciężki od klejnotów i drogiej tkaniny.

Do takiego ciężaru potrzebne są odpowiednio silne ramiona. 

I tylko Bóg ma takie.

Dlatego, gdy Bóg chce, byśmy Mu oddali chwałę, to nie chodzi o to, że jest o nią zazdrosny, ale wie, że ten ciężar nas przygniecie i złamie. Gdy bierzemy na siebie zbyt wiele, tracimy swobodę ruchu (czyż nie jest tak, że ludzie, którzy zbyt serio się traktują są nieco sztywni :-)), życie przestaje być frajdą, a trud zabiera nam siły, które moglibyśmy spożytkować na twórczość.

Więc oddajmy chwałę Bogu, szybciutko. I biegnijmy leciutcy i szczęśliwi.

poniedziałek, 26 września 2022

Dziel i rządź

 Przeraża Cię ilość wyzwań, obowiązków, ludzi, którzy czegoś od Ciebie oczekują i spraw, które muszą być "już" zrobione? I jeszcze ta niewyobrażalna ilość informacji, którą trzeba przyswoić, by mniej więcej orientować się sytuacji. To jest codzienna tortura naszego wygodnego, cywilizowanego życia. Brrr...

Nie ma co czekać, aż świat zwolni obroty, albo że przejdziesz na emeryturę i będzie lepiej. Bo ten pęd jest w nas.

Dlatego potrzebujemy kontemplacji.

Wbrew pozorom, ten, kto umie się zatrzymać i "stracić" czas na nieproduktywne wpatrywanie się w Jezusa, jest o wiele bardziej ogarnięty w swoich zobowiązaniach. 

Po pierwsze: czysta percepcja (zanim zaczniemy kombinować i działać) daje jasne poznanie jak sprawy wyglądają naprawdę. Więc kontemplatyk może trafnie osądzić co jest ważne, a co można zostawić.

Po drugie: chwile wycofania się do swojego wnętrza i zatrzymania szalonej aktywności, pozwala regenerować siły.

Po trzecie: jeśli wiesz, gdzie idzie Jezus i idziesz za Nim, to Jego zwycięstwo staje się twoim zwycięstwem.

Warto wygospodarować w ciągu doby 30 min. na pełne miłości patrzenie w Oczy Jezusa. Czasem mam wrażenie, że od tego zależy, czy nie zwariujemy w tym świecie.



sobota, 24 września 2022

Idzie nowe. Gdzie? Tam gdzie ja idę

 Nie da się ukryć, prawie na śmierć ususzyłam mojego bloga. Ani kropelki słowa od wielu dni. Jako pośmiertne epitafium, ma wyjść wkrótce w wydawnictwie "Zacheusz" książka z zebranymi postami z kilku lat pt. "Blogostan". 

Ale zmartwychwstanie jest bardzo mile widziane w społeczności chrześcijańskiej, więc wracam do pisania :-)

Wróciłam niedawno z "Trzeciego Nieba" (to nie tylko nazwa forum liderów organizowanego corocznie w Zembrzycach, ale i stan!) i wpadłam od razu, bez ostrzeżenia czy strefy przejściowej w tzn. rzeczywistość, czyli wojna, inflacja, Kościół w kryzysie, będzie zimno, grożą bronią jądrową i tak dalej, i tak dalej, a ja też w nienajlepszej wersji. Jednym słowem twarde lądowanie.

Znacie to uczucie? Jesteście na uwielbieniu, takim jak np. "Chwała Mu" (to były piękne chwile), a potem wsiadacie do auta i wracacie na planetę ziemia.

Czy to znaczy, że całkowicie odlatujemy, gdy uwielbiamy Pana? Czy tracimy kontakt z rzeczywistością i, że na  szczęście, realność upomina się o nas, byśmy całkiem nie zwariowali? Czy chrześcijanie modlący się z wyciągniętymi rękoma, szczęśliwi swoim Bogiem są tylko najarani duchowo i wszystko i tak musi kiedyś się skończyć bólem głowy i smutnym powrotem do codzienności?

A propos, skończyć. Skończy to się kiedyś wojna, inflacja i lęki przed przyszłością. Najpóźniej z końcem świata. A uwielbienie zostanie. Więc jeśli coś jest tu chwilowe to właśnie rzeczy doczesne.

Ale ta eschatologiczna pociecha nie rozwiązuje naszego dylematu: jak żyć pośród tego wszystkiego? Uśmiechać głupkowato i mówić, że wszystko będzie dobrze? Pogrążyć się w beznadziei i czekać końca świata? Wiele rzeczy jest naprawdę trudnych i smutnych. A prawdziwa wiara nie jest opium dla ludu, by znieczulić w bólu.

Jezus mówi, że kto chce iść za Nim, musi wziąć swój krzyż. I to nie jest przekaz typu: "Halo, ludzie, ma być ciężko i jeśli jest źle, to dobrze". To wezwanie, by nie bać się wziąć za bary z życiem. Mamy nieść "swój krzyż", czyli ciężar swojego życia. Nie szukać cierpień, ale nie uciekać od realności ze wszystkimi jej bólami. M. Paula Tajber Założycielka mojego Zgromadzenia, mówiła, że Siostry Duszy Chrystusowej nie mają sobie wyszukiwać umartwień i postów, ale mają dobrze przyjąć to co dzień niesie. To jest prawdziwa asceza!

Tak więc mamy twardo stąpać po ziemi. Nie szukać guza, ale i nie traktować duchowości jako taniej podróbki zioła.

Jest to jednak dopiero część tej lekcji. Ta Ewangelia ma ciąg dalszy. Nie zaskoczę Was, gdy powiem, że potem Jezus zmartwychwstał.

Ale co to znaczy dla nas? Kiedy zmagamy się z życiem, wiara daje nam moc, która może przemieniać rzeczywistość duchowo. Kiedy żyjemy "według Ducha" nie według ciała" wprowadzamy nową jakoś w otoczenie. Zamiast śmierci, przynosimy plon życia. Skutki nie są widoczne od razu. Ale plon jest pewny. Poczytajcie sobie w 8 rozdziale Listu do Rzymian.

"Stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych" Rz 8,19. Cały świat potrzebuje takich ludzi, którzy wchodząc w przestrzeń, która po ludzku wygląda jak jeden wielki lej po bombie, wierzą, że Bóg może tu stworzyć piękny ogród. I wtedy Bóg zaczyna to robić. 

Nie my! My mamy wierzyć. Mieć nadzieję. Dalej kochać.

A Jezus, który jest obecny w nas, wchodzi w te miejsca i zaczyna czynić wszystko nowe. Amen