"Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą" (Rz 8,8) - mówi św. Paweł.
To zdanie dawniej zawsze mnie wewnętrznie mroziło. Wiedziałam, że wiele moich postaw i czynów wypływa z egoizmu, czyli jest "życiem według ciała" i nie umiałam tego zmienić. Słyszałam to zdanie jako bezlitosne wymaganie: "Musisz się bardziej wysilić, bo jak nie, to Bóg nie będzie na ciebie patrzył życzliwie!" To bardzo frustrujące. I w żaden sposób, nie dodaje sił do przemiany życia. Wprost przeciwnie! Do tego, gdzieś w podświadomości, nosiłam błędne wyobrażenie, że te "uczynki według ciała" to są moje potrzeby, przyjemności i td, czyli wszystko, do czego w sposób naturalny ciążyłam, a "według ducha", no... to jest ten świat wartości, obowiązków, wzniosłych rzeczy, które oczywiście, mi się podobają, ale są poprzeczką, do której trzeba ciągle podskakiwać. Ale czy można ciągle podskakiwać, by czuć, że Bóg ma w tobie upodobanie?
Dzisiaj wiem, że to raczej moje pojmowanie tej nauki było "według ciała", bo przesłanie Pawła jest uwalniając i uzdrawiające, a nie dołujące! To jest Dobra Nowina!
Po pierwsze to, niby przyjemne życie "według ciała", wcale nie jest takie przyjemne. Paweł mówi: "Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci," Rz 8, 6. Jest ona przeciwna temu, co objawia nam Ducha. A co objawia Duch? To, że jesteśmy kochani przez Boga i otrzymaliśmy Boże synostwo. Jesteśmy kochani! Wszystkie skarby Boga, należą do nas! Życie w Duchu to życie według tej rzeczywistości. Natomiast ten, kto żyje według ciała, nie czuje się kochany i bogaty. Jest jak sierota, która musi walczyć o swoje bezpieczeństwo, pozycję i własność z całym światem. Życie według ciała to lęk, smutek i gniew, tłumiony namiastkami przyjemności. Zresztą św. Paweł w liście do Galatów wymienił owoce życia według Ducha. Są nimi: "miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie" Ga 5,22n). Radość i pokój! dobroć i łagodność, które zawsze rodzą się z wewnętrznego ukojenie i poczucia bezpieczeństwa. Wierność, cierpliwość i opanowanie! Tylko ten, kto czuje się kochany może panować nad sobą, bo nie cierpi z powodu niezaspokojonych głodów emocjonalnych, które wprowadzają nieustanny niepokój i frustrację. To jest życie według Ducha, które prowadzi do "życia i pokoju" (Rz 8, 6).
I druga kwestia. Przesłanie Pawła o napięciu między duchem a ciałem, ma sens tylko w kontekście głównego przesłania Listu do Rzymian. A jest nim usprawiedliwienie z łaski.
Najpierw człowiek przyjmuje tę niepojętą łaskę Boga, który nie czekając na nasze nawrócenie, poprawę czy nawet prośbę, okazał "nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami." (Rz 5, 8). A dopiero potem podejmuje współpracę z łaską, by dostosować swoje życie do tego kim jest. Cały wysiłek, by żyć według ducha, a nie według ciała, jest dostosowywaniem się do swojej tożsamości, a nie staraniem się by stać się kimś innym. Jeśli jestem dzieckiem Boga, to.... nie muszę zachowywać się jak żebrak, nie muszę walczyć o uznanie, nie muszę się bać...
To zmienia jakoś życia.
I jest to proces, bo ten, kto całe życie czuł się nikim, potrzebuje czasu, by przyzwyczaić się, że może stawać jako równy wobec innych ludzi. Ten, kto chodził w łachmanach, potrzebuje czasu, by nauczyć się chodzić w królewskiej szacie. Ktoś, kto głodował, nie od razu uwierzy, że nie musi chować jedzenia na zapas.
Najpiękniejsze jest zatem przed nami :-)