czwartek, 7 sierpnia 2014

Prawo w sercu

"Takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu" - zapowiedział Bóg przez proroka Jeremiasza. I tak czyni.
    Chrześcijaństwo to coś więcej niż wysiłek, by zmienić zewnętrzne postawy i dostosować je do norm prawa Bożego. To nawet całkiem coś innego. To przemiana serca - źródła słów i czynów. 
Zamiast "uzdatniania wody" - nowe źródło.
Wyobraźmy sobie prostą sytuację: Jesteś na kogoś zły. W sercu rodzi się niechęć i gniew. Jakież to słowa i jakieś to czyny mogę się z tego zrodzić...? Może nie będziemy w to wnikać..., ale fakt jest faktem: chrześcijaninowi tak postępować się nie godzi. Co zatem robić? Widzę trzy możliwe rozwiązania:
 - pierwsze: wziąć głęboki oddech, zacząć liczyć do... i tak dalej. Jednym słowem siłą woli stłumić uczucia i zachować się poprawnie, choć wewnątrz gule rosną. Po chrześcijańsku? Być może, ale na krótką metę. Ileż można żyć na wstrzymanym oddechu, nieustannie kontrolując swoje reakcje? Mistrz Z. Freud byłby zachwycony - oto książkowy przykład powstawania nerwicy na tle religijnym. A poza tym, czy ktoś, kto przez zaciśnięte zęby, mówi o miłości bliźniego, może być przekonujący? Zatem zostawmy to.
- drugi sposób (nazwijmy go "nowoczesny"): ponieważ powstrzymywanie tego, co rodzi się w sercu jest nerwicogenne i w ogóle passé, bo dziś trzeba być spontanicznym :-), no to w ramach szczerości trzeba wybuchnąć z siłą grantu nie patrząc na skutki w otoczeniu, a potem powiedzieć do Boga: "Boże, byłem po prostu szczery, przecież Ty cenisz prawdę". Dobre? Takie sobie. Pomijając już fakt, że pomiędzy prawdą a szczerością nie ma znaku równości, to jesteśmy na prostej drodze, by się z czasem wzajemnie pozabijać.
Co więc nam pozostaje?
Trzecia droga: nie ukrywaj przed Bogiem i przed samym sobą, że jesteś wściekły. Uznaj to, ale nie usprawiedliwiaj ani nie oskarżaj się. Po prostu, tak jest. Przynieś to do Boga (nie zawsze uda się od razu, ale nawet po fakcie, warto) i proś Go, by w twoim sercu zrodziła się prawda. Prawda, nie szczerość. A więc to, co jest autentycznie dobre. Dla ciebie, dla tego drugiego, dla wszystkich. Serce to nie tylko uczucia, to także sanktuarium myśli, decyzji, wartości według których pragniesz postępować. Niech dojdzie do głosu osąd  sumienia. Oczywiście, to działa, jeśli na co dzień karmisz swoje serce prawdą Słowa Bożego i ona cię przekonuje i nawraca. To się nie dzieje z chwili na chwilę. Trwa nawet bardzo długo. Całe życie. Ale jest to najważniejsza walka życia.

Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że tak naprawę z tym sercem to chodzi o duszę :-) Więc na koniec mała podpowiedź M. Pauli: wpatruj się każdego dnia w Duszę Jezusa - najlepszą, najpiękniejszą, najświętszą. Coś ci się z Niej udzieli, bo kto z kim przestaje, takim się staje :-)



1 komentarz:

  1. Chrześcijaństwo - to określony model, styl życia, traktowanie innych ludzi - a nie tylko coniedzielna msza święta. To takie oczywiste - a uświadomiłam to sobie niedawno.

    OdpowiedzUsuń