poniedziałek, 27 października 2014

Kobieto, jesteś wolna od swojej niemocy

  Dzis w liturgii słowa słyszymy: "Kobieto, jesteś wolna od swojej niemocy". A słowo Jezus jest żywe i skuteczne. To dzieje się dziś i wobec nas. Dziś Jezus chce, byśmy, jak ta pochylona niemocą kobieta, wyprostowali się i wreszcie popatrzyli w słońce i w oczy otaczających nas ludzi. Bo jesteśmy powołani do wolności dzieci Bożych, a nie do niewolnictwa.
  A teraz dalszy ciąg tesktu Marioli o uzdrowieniu wewnętrznym: (chyba jej odstąpię ten blog :-))))))

            "Nie chodzi o rozdrapywanie na nowo, być może już trochę zapomnianych, zagojonych ran. W uzdrowieniu wewnętrznym chodzi o to by, we wszystkie  miejsca bolejących wspomnień zaprosić Jezusa. A może raczej pozwolić Mu działać Jego łagodzącą łaską, bo On nas w tych trudnych chwilach nie opuścił nawet na moment. Jezus może dać nam siłę, by spojrzeć w historię swojego życia, we wszystkie mroczne, ciemne, bolesne doświadczenia; pogodzić się z tym co było i prosić, by negatywne skutki nie rzucały cienia na nasze obecne życie.
            To nie będzie reset. Bóg nie weźmie czarodziejskiej gumki i nie wymaże  wszystkiego, co było trudne. On  chce w nasze rany wlać miłość, która będzie w stanie przebaczyć tym, którzy nas zranili.  Przebaczenie jest ważnym krokiem w uzdrowieniu serca. Ono uwalnia naszych winowajców, ale i nas samych. Przebaczenie jest aktem woli, który  podejmujemy, często mimo oporu naszych uczuć.
Uzdrowienie wewnętrzne to nie szukanie i wskazywanie winnych. Od tego jest prawo i sądy, jeśli  istnieje  taka konieczność. Tu raczej toczy się walka o to, by „pragnienie zemsty ustąpiło przez przebaczenie”. Może też tak być, że zostaliśmy zranieni, ale to nie było świadome i celowe działanie kogokolwiek. Często np. rodzice ranią nas, choć w ogóle tego nie zamierzali.
           Moi rodzice już nie żyją. Zarówno z mamą i ojcem odbyłam  proces uzdrowienia relacji po ich odejściu. Wiem, że bardzo mnie kochali, ale często nie umieli okazywać mi miłości, zrozumienia, zainteresowania w taki sposób w jak ja w swojej wrażliwości oczekiwałam. Nie robili tego świadomie, ale po prostu inaczej nie umieli, bo sami nie doświadczyli tego w swoim życiu.    Jawi się tu kolejna ważna prawda: ranimy i będziemy ranieni do końca naszego życia. Jednak od nas i współpracy z Bogiem zależy czy te rany będą ropiały czy staną się miejscem światła i przepływu łaski.
            Najczęściej uzdrowienie wewnętrzne jest procesem. Potrzeba czasu, wytrwałości i nadziei. Często można  wspomóc się terapią. W moim mieście do kilku lat jedna ze wspólnot prowadzi ludzi w uzdrowieniu wewnętrznym  dwutorowo: spotkania z psychologiem i spotkania modlitewne połączone z modlitwa wstawienniczą. Możliwości jest wiele. Dziś, gdy wpisze się hasło „msza z modlitwa o uzdrowienie”, pojawia się wiele propozycji i zaproszeń. Podstawowym pytaniem pozostaje zawsze pytanie Jezusa: „co chcesz, abym ci uczynił”?. Jezus czeka na nasze „chcę”, aby obdarzyć nas zbawieniem."



5 komentarzy:

  1. Uspokajam wszystkich. Ne jestem zainteresowana :) :) :)
    Pozdrawiam tych, którzy tu zaglądają. Obiecuje pamięć w modlitwie i również sie polacam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podnoszące na duchu świadectwo... Też od wielu miesięcy staram się pogodzić z moją historią życiową, niektóre zdarzenia zaakceptowała i jako dorosła osoba, z perspektywy czasu inaczej je oceniam niż np.w dzieciństwie. Niektóre rzeczy sprawiają mi jednak ból, np. fakt, że nie będę miała dziecka. Ten proces uzdrowienia jest też trudny, bo mieszkam w małym mieście i nie mam pomocy, np. u kierownika duchowego czy psychologa. Dlatego proszę o modlitwę ... M. K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst taki na czasie... Jakiś czas temu poruszył miejsca, które uznawałam za sprawy zakończone... a tak na prawdę teraz widzę, że to jeszcze daleka droga by było to uzdrowione.
    I chyba do końca nie potrafię powiedzieć "chcę", bo to boli wracanie do tego po prostu jest coraz bardziej trudniejsze... a sytuacji coraz więcej się nawarstwia.
    Ciężkie, ale chyba warte walki...więc próbuje powstać z upadku po ran kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Leczenie moich ran zaczęłam od AKTU ŻALU : "Ach, żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, DLA CIEBIE ODPUSZCZAM BLIŹNIEMU" - Wybaczyć wybaczyłam, sama też popełniałam błędy i niech będą mi wybaczone. Ale pamięć nie chce się zresetować... I to jest moja niezagojona rana...

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecuje modlitwę, aby wspomnia, których nie da sie zresetować, nie były tak dotkliwe.

    OdpowiedzUsuń