wtorek, 29 kwietnia 2014

O czuciu i nie czuciu ciąg dalszy...

     Myślę, że temat odczuwania, a szczególnie braku poczucia Bożej obecności i miłości jest dla nas wszystkich ważny. Wierzymy w Boga i chcielibyśmy doświadczać Jego działania w życiu (kiedyś słyszałam, jak ktoś sobie szczerze westchnął: "Ta Faustyna to miała fajnie, widziała Jezusa" :-)) Nawet, jeśli godzimy się na chwile pustyni i ciemności, tęsknimy za Nim.
     Zachęcam do dzielenia się własnymi przemyśleniami w komentarzach, bo to wszystko jest cenne, a ja ze swojej strony kontynuuję temat.

     Dziś coś o przyczynach "nieczucia" Boga. Rzecz nie jest jednoznaczna, choć zazwyczaj, gdy doświadczamy pustki i opuszczenia, interpretujemy sobie to jako karę za jakieś nasze niewłaściwe zachowanie. Ot, taka prosta zasada: coś zrobiłam, Bóg się gniewa i się do mnie nie odzywa. Nie jest ona prawdziwa! Po grzechu pierwszych ludzi Bóg nie zerwał kontaktu. Pierwszy szuka Adama i pyta: "Gdzie jesteś?". Zatem poczucie pustki nigdy nie jest znakiem, że Bóg się obraził. (Nawiasem mówiąc, gdyby się na nas obraził i przestał nami interesować, zniknęlibyśmy jak bańki mydlane, bo On nas podtrzymuje w istnieniu swoją wolą - miłością). 
     Niemniej jest prawdą, że brak odczucia Bożej obecności i miłości  może być skutkiem grzechu lub zaniedbania w życiu duchowym. Jednak przyczyna nie w Bogu, który się ukrył, ale w człowieku, który popsuł sobie duchowy smak, napychając się świństwami. Nie można odczuwać smaku Bożej łaski i równocześnie karmić się strąkami grzechu. Pamiętacie Izraelitów na pustyni? Albo delikatny smak manny, albo odór czosnku i cebuli, które są symbolem umiłowania niewoli. Zatem, jeśli rajcuje cię grzech, dziadostwo, szukasz szczęścia według przepisów mędrców tego świata, to nie dziw się, że poczucie obecności Boga i odczucie Jego łaski, które jest jak łagodny szmer powiewu wiatru jest dla ciebie nieosiągalne. Nażarłeś się trucizny i trzeba najpierw ci zrobić uczciwe płukanie żołądka, a potem możemy rozmawiać o delicjach (to nie jest kryptoreklama ciasteczek! chodzi o przekraczającą wszelkie dobro łaskę Pana).
     Jednak nie zawsze nasze zaniedbania są przyczyną utraty poczucia bliskości Boga. Znam wiele osób, które starają się gorliwie żyć Ewangelią, a jednak przeżywają pustynię i ciemność (z różnym natężeniem). Istnieje zatem także inna przyczyna. A właściwie dwie. A właściwie tak wiele jak wielu jest ludzi, bo każdy jest inny. Ale można to wszystko pogrupować w dwa zbiory.
   
 I o tym w kolejnym poście... 
     

2 komentarze:

  1. Dziękuję Siostro za ten tekst. Zgadzam się z tym co Siostra tu pisze. Sama przezywam to ze ciagle sie w cos pakuje i dziwie sie potem ze omijaja mnie łaski, bardzo mi trudno... staram sie walczyc z pokusami ale niewiem co zrobic kiedy udaje mi sie kilka razy as w koncu przychodzi tak pokusa z taka nawalnica ze nie potrafie sie ogarnac i ulegam i znowu czuje sie podle. Tym bardziej ze miałam ostatnio taka sytuacje ze od jenej spowiedzi do drugiej naprawdę trzymałam sie w ryzach, i bylam z siebie dumna. Az po spowiedzi nie minal dzien i znowu upadlam, i znow zaczynam sie katowac jaka to ja jestem zla i ze teraz to napewno Bog nie będzie ze mna gadac, ale chyba to wszystko siedzi tylko w mojej glowie, i mam wrazenie ze szatan zrobi wszystko żeby nas upodlic i zeby wmowic nam ze jestesmy do niczego.
    Prosze o modlitwe jesli moge...

    OdpowiedzUsuń
  2. ...nie myślałam nigdy o tym,że gdy nie mówi to się obraża na mnie, chociaż może powinien? Otacza mnie grono oazowiczów (niektórzy bardziej, niektórzy mniej zapaleni w tym całym wspaniałym życiu duchowym) oraz dobrych osób zakonnych i nie tylko, którzy ciągle mi pokazują że On walczy o mnie a to ja chyba Go odtrącam, bo no właśnie..nie czuję, boję się i może wyda się to dziecinne, ale nie potrafię mu ufać, ba raczej zaufać. Więc dlaczego On mi ufa? Ok, wiem jesteśmy wolni, mamy wolną wolę, nie wchodzi w nasze życie w buciorach, nie chce go przewracać gdy tego nie chcemy, ale Jego milczenie wpływa akurat w moim przypadku na to, że się oddalam..
    Kiedyś potrafiłam trwać i trwać a teraz trzeba mi konkretów, których wręcz się boję... Jestem straszkiem, który nawet burzy się bał kiedyś i czasami teraz też w tym "dorosłym" niby życiu.

    OdpowiedzUsuń