Wybaczcie, ale zacytuję cały komentarz do tekstu "Jezus w nas": "Miałam dziś bardzo trudny dzień i wiele zajęć. Jak na "rannego ekstremistę" przystało, rozpoczęłam go od udziału we Mszy Świętej. Moja głowa i emocje były zajęte raczej tym, co mnie czeka niż przeżywaniem spotkania z Bogiem. Pamiętając o wczorajszej treści tekstu, szeptałam po Komunii : "Jezu bądź ze mną tam, gdzie ja będę."
Niespodziewanie napotkałam przeciwności w załatwieniu jednej ze spraw. Zostałam też niezbyt mile potraktowana. Kiedy myślę o tym zdarzeniu i całym dniu, wiem, że obecność Jezusa przy mnie sprawiła, iż mimo pocisków nie zostałam ugodzona, tak jakby to mogło się stać. Odczuwam duże zmęczenie, ale jednocześnie wiele wdzięczności, bo On był ze mną i przetrwaliśmy tę burzę. Jezu, dziękuję, że mieszkasz w mojej duszy".
Niespodziewanie napotkałam przeciwności w załatwieniu jednej ze spraw. Zostałam też niezbyt mile potraktowana. Kiedy myślę o tym zdarzeniu i całym dniu, wiem, że obecność Jezusa przy mnie sprawiła, iż mimo pocisków nie zostałam ugodzona, tak jakby to mogło się stać. Odczuwam duże zmęczenie, ale jednocześnie wiele wdzięczności, bo On był ze mną i przetrwaliśmy tę burzę. Jezu, dziękuję, że mieszkasz w mojej duszy".
Przytoczyłam ten tekst, bo świadectwo ma większą wartość niż wszystkie teoretyczne rozważania razem wzięte. A właśnie o taki styl życia chodzi: z Jezusem w codzienność. Jak ktoś kto skacze ze skały z paralotnią (takie sobie porównanie :-/). Nie musimy się bać przestrzeni. Z Nim damy radę. Z czasem może to być nawet wielka frajda (gdy opanujemy lęk przed lataniem). Trzeba się jednak tej naszej lotni chwycić. Związać się z nią. Powierzyć się jej sile.
Ja nie umiem fruwać, ale z Nim wszystko jest możliwe.
To wchodzenie w codzienność z Jezusem pokazuje nam jeszcze jedną ważną rzecz o chrześcijaństwie. Ono nie jest religią duchowych outsiderów, którzy w uciekają od rzeczywistości. Bóg się wcielił i jest razem z nami tu i teraz. I chce działać w naszym świecie. W nas i przez nas. Powiedział: "Jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata". Zapraszajmy Go więc do naszego życia, do codzienności, do naszych dusz. "Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego". Niech się tak stanie. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz