środa, 2 kwietnia 2014

Jezus w nas

     Jest taki gatunek chrześcijan, który, jak mówi moja znajoma, nerwowo chodzi co tydzień do kościoła. Są też tacy ekstremiści religijni, którzy robią to codziennie! Wiem, co mówię, bo sama należę do tej grupy i mam wielu świeckich przyjaciół, którzy tak robią. Wiem też jak to wygląda w praktyce.
Wersja pierwsza: poranna msza (stan świadomości lekko przyćmiony), szybkie śniadanie (lub jego brak) i do pracy.
Wersja druga: po całym dniu wieczorna Eucharystia (stan podobny jak rano albo całkowite zaćmienie, zależnie od ilości obowiązków) i wreszcie do domu.
Szybka piłka. Nie ma miejsca na sentymenty, nie mówiąc już o uczciwym dziękczynieniu.
Znacie to?
Jeśli tak, to mam dla was, drodzy bracia i siostry w codziennej Eucharystii, dobrą nowinę. To nic, że nie zawsze masz czas i siły, by przeżyć mszę świętą w pełnym wyciszeniu i skupieniu. Wydarłeś te 30 min. dla Pana, by się z Nim spotkać i On to wie. Przyjmujesz Go w komunii św. do swojej duszy i nawet, jeśli chwilę później wir codzienności wciąga cię bez litości, to On tam już jest. Idzie z tobą do pracy i już cię nie opuści, bo to wierny Przyjaciel. On nie wpadł do ciebie na chwilę w odwiedziny. On w tobie zamieszkał. W twojej duszy. 

3 komentarze:

  1. Miałam dziś bardzo trudny dzień i wiele zajęć. Jak na "rannego ekstremistę" przystało, rozpoczęłam go od udziału we Mszy Świętej. Moja głowa i emocje były zajęte raczej tym co mnie czeka, niż przeżywaniem spotkania z Bogiem. Pamiętając o wczorajszej treści tekstu, szeptałam po Komunii :" Jezu bądź ze mną tam gdzie ja będę." Niespodziewanie napotkałam przeciwności w załatwieniu jednej ze spraw. Zostałam też niezbyt mile potraktowana. Kiedy myślę o tym zdarzeniu i całym dniu, wiem, że obecność Jezusa przy mnie sprawiła,
    iż mimo pocisków nie zostałam ugodzona, tak jakby to mogło się stać. Odczuwam duże zmęczenie, ale jednocześnie wiele wdzięczności, bo On był ze mną i przetrwaliśmy tę burzę.
    Jezu, dziękuję, że mieszkasz w mojej duszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wiele razy doświadczyłem tego, że pomimo różnych niesprzyjających, czy wręcz nerwowych okoliczności, Jezus obecny w mojej duszy był moją tarczą w tych momentach i sam odpierał "złe pociski". Boże, jak to dobrze, że jesteś z nami zawsze! Polecam gorąco film "Syn Boży", który obecnie jest grany w kinach. Pomimo bardzo negatywnych ocen na wp.pl i onet.pl, naprawdę warto na niego pójść. A może dlatego, że jest aż tak dobry, jest tak bardzo krytykowany?:) Chyba tak. Pozdrawiam. M.

    OdpowiedzUsuń