czwartek, 10 kwietnia 2014

Kto tu rządzi, czyli gra o tron

      Na różne sposoby może Jezus mieszkać w naszych duszach. 
     Najmniej komfortowa dla Niego sytuacja to przebywanie w nas jak... w więzieniu. Tak. To się zdarza i to wcale nierzadko. Jeśli przyjmuję Go w komuni św., nie myśląc co robię, Kto do mnie przychodzi itd. jednym słowem bez wiary, to Jezus czuje się jak wrzucony do lochu więzień. Nikt z Nim nie rozmawia, nikt się z Nim nie liczy. Jego przestrzeń życiowa jest bardzo ograniczona. Jest i nic więcej. Żadnego pola manewru czy możliwości działania.
     Wersja druga tylko pozornie jest wygodniejsza.
Zapraszam Jezusa do mojej duszy, mówię Mu kilka grzecznościowych formułek z modlitwnika w ramach dziękczynienia po Eucharystii i ... tyle. Różnica polega jedynie na tym, że, owszem, może się On czuć jak gość, ale gość, którego zostawiono samego w salonie. Niezręczna sytuacja. Gość siedzi w fotelu, rozgląda się i nie wie, co właściwie ma ze sobą zrobić...
     Kolejny level jest bardziej humanitarny: Jezus przychodzi w komunii św, i jest moim gościem, z którym spędzam czas, z którym chcę przebywać. Ale ciągle jest to mój dom.
     Aż w końcu Jezus spyta: "A gdzie jest tron?" (każda dusza jest jak pałac, więc musi w niej być tron /niekoniecznie żelazny/). 
     Jest. Ale... on jest zajęty. To mój pałac i mój tron (istnieje też ewentualność, że siedzi na nim jakiś mój bożek, ale o tym innym razem).
     I dopiero od tej chwili może  zacząć się prawdziwe chrześcijaństwo (lub nie zacząć). Bo stać się chrześcijaninem to wyznać ustami, że Jezus jest Panem i w sercu uwierzyć,  że Bóg Go wskrzesił z martwych, a więc klęknąć przed Nim i posadzić Go na tronie swojego życia.
     Powiedźmu sobie jasno: nie oddajemy łatwo sterów swojego życia. Jezus też nie przejmie ich siłą. Będzie czekał, aż Mu zaufamy...



P.S. Jeśli się Wam blog podoba, to go udostępniajcie i polubcie, i co tam trzeba zrobić, żeby mógł dotrzeć do szerszej grupy czytelników. Nie żeby mi chodziło o rząd dusz :-))))))))


      

2 komentarze:

  1. Oj tam, oj tam, zaraz chciałaby mieć Siostra 2000 wejść na dzień. Tyle wejść może mieć tylko św. Rita czy św. Juda Tadeusz... A poza tym jest Siostra blogerem od dwóch miesięcy (a może ich od jednego - przepołowionego). Wszystko przyjdzie z czasem... Cieszę się, że jest taki blog i na pewno będę go śledził:) A i swoje "pięć groszy" od czasu do czasu dodam. Samych radości! PS. Książkę czytam i myślę, że m. Paula cieszyłaby się z niej tak jak ja :) Mat

    OdpowiedzUsuń
  2. początkujący potrzebują zachęty :-)))))

    OdpowiedzUsuń