niedziela, 27 kwietnia 2014

"A jak wierzyć, gdy się nie czuje?"

     "A jak wierzyć, gdy się nie czuje?" - spytał ktoś w komentarzu. To pytanie, a raczej sytuacja braku "czucia", dotyka każdego z nas w różnych okolicznościach życia. Różne są jej przyczyny i może w następnym poście coś o przyczynach napiszę, ale dziś chciałabym uporządkować trochę samą wiedzę o  "czuciu" w życiu duchowym.
   
      Ktoś kiedyś powiedział, że Bóg nie perfuma, nie trzeba Go czuć. I jest w tym jakaś mądrość. Ale to mało nas pociesza. Chcielibyśmy "czuć" obecność Boga. Jesteśmy kuszeni, by to Jego bycie niedosięgłym, odczytywać jako Jego nieobecność, brak zainteresowania, albo jakąś mało zabawną grę w ciuciubabkę. "Mógłby, a nie chce nam się pozwolić dotknąć. Dlaczego?" - myślimy. Ale, nasz Bóg nie jest taki. Co zatem sprawia, że jest On dla nas jak gazela lub młody jeleń na górach (por. PnP 2), który ukazuje się i znika?
      By to zrozumieć posłużymy się pawłowym schematem człowieka. Człowiek to, według św. Pawła, ciało, dusza i duch. W naszej świadomości zazwyczaj funkcjonuje podział: ciało i dusza. Ale kiedy mówimy: "dusza", mamy na myśli to wszystko, co wykracza poza cielesny, fizyczny wymiar człowieka. Dusza zatem w naszym rozumieniu obejmuje wymiar duchowy i psychiczny człowieka. Zatem, chociaż jest ona jedna, można wyróżnić w niej "części": "ducha" - rozumianego jako wymiar duchowy (wyższy) człowieka i "duszę - psyche" jako wymiar psychiczny (niższy). I to oddaje podział pawłowy: człowiek - duch, dusza, ciało.
     Schemat, oczywiście, nie jest w stanie wyrazić całej złożoności wnętrza człowieka. Człowiek jest jedności. Wymiar duchowy, psychiczny i cielesny wzajmnie się przenikają, dlatego jakiekolwiek "krojenie" go na części (i to na żywca!), nie może wyjść mu dobre, ale zróbmy to, by takie uproszczenie pomogło nam zrozumieć coś o "czuciu Boga".

     Duch człowieka jest miejscem, gdzie mieszka i działa Bóg. Jego działanie jest duchowe i jako takie jest odbierane przez ducha ludzkiego, za łaską Ducha Świętego. Oczywiście, to Boże działanie promieniując z samego wnętrza ducha jak z centrum może i często przenika i dotyka ludzkiej psychiki, a nawet ciała (uzdrowienie wewnętrzne czy fizyczne są właśnie tego działania znakiem). Wiemy też, że zamysłem i pragnieniem Boga jest to, by Jego łaska ostatecznie przemieniła wszystkie wymiary ludzkiego życia (zbawieni mamy być razem z ciałem!), ale póki żyjemy na ziemi, nie zawsze to subtelne Boże, duchowe działanie ma siłę przebicia.
       Psychika i ciało, jakkolwiek są zdolne w sposób niedoskonały doświadczać Bożego działania, a raczej jego skutków na swój sposób, to są one także, a nawet często bardziej, wrażliwe na oddziaływanie świata zewnętrznego. I to świata rozumianego jako Boże dzieło (można podziwiać dzieło Boga dzięki zmysłom i uwielbiać Go), ale także "świata" w znaczeniu janowym, a więc wrogiego Bogu, który zniekształaca i fałszuje prawdę. Stąd nasza psychika wysyła nam zmienne, mylące sygnały. Raz daje nam odczuć, że Bóg jest blisko, raz, że w ogóle Go nie ma. Dlatego uczucia nie są adekwatnymi narzędziami do "mierzenia poziomu obecności Boga".
       Trzeba zastosować właściwe narzędzie do odpowiedniego zadania. Wzrok służy do poznawania kształtów i kolorów, ale już nie sprawdza się w świecie dźwięków. Młotkiem dobrze wbija się gwoździe, ale już gorzej naprawia zegarki.  Uczucia świetnie  nadają się do poznawania... naszych własnych reakcji i wewnętrznych stanów, ale nie do upewniania się czy Bóg istnieje czy nie. Zauważmy, że uczucia nawet w kontekście życia, że tak powiem, doczesnego, nie są zbyt przydatne w poznawaniu rzeczywistości obiektywnej. Fałszują ją naszymi subiektywnymi wrażeniami. Zatem one mówą, ale o naszej relacji do Boga, a nie o tym, jaki Bóg jest naprawdę.
         Rozgadałam się, więc podsumujmy. Bóg może i chce dotykać całego naszego człowieczeństwa, naszego ducha, psychiki i ciała, by je przemieniać i napełniać swoją łaską. Ale póki żyjemy na ziemi musimy w relacji z Nim uchwycić się czegoś bardziej stabilnego niż uczucia. Tym czymś jest wiara zaszczepiona na Chrzcie św. Bóg jest niezmienny! Jego obecność i miłość nie zależą od falowania naszych uczuć.
     
     Pozdrawiam wszystkich, którzy dziś nie czują i tych, którzy czują obecność Boga. To się na pewno zmieni :-) Dla pierwszych to pociecha, dla drugich - ostrzeżenie :-))))))))

6 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się, że moje pytanie może doprowadzić do tego posta...lecz czytam i czytam i nadal pojąć nie mogę. Za trudne, za mądre, lecz dziękuje (jednak trudno wyłapać czasem odpowiedzieć do konkretnej sytuacji)
    Kiedyś się zmieni, ale też jak mówią "nic nie dzieje się bez przyczyny" lub też czas pustyni jest czasem łaski... więc może w tym "nie czuciu" odejściu na pustynię, przyjdzie i ukojenie w przyszłości albo i nawet rozwiązanie ;).
    Pozdrowienia.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do konkretnej sytuacji trzeba konkretnej rozmowy. Na blogu siłą rzeczy muszę być rozważania natury bardziej ogólnej. Czy mogę Ci w czymś pomóc?

      Usuń
    2. Tak, ja to rozumiem, wiem jak jest. A do konkretnych rozmów trzeba mieć wiele odwagi.
      Nie wiem, na razie chyba sama muszę trochę z tym życiem uporać by móc mówić konkretnie a nie ogólnikowo.
      Więc może jedynie na początek, wystarczy jak Siostra się za mnie pomodli.

      Usuń
    3. Tak, ja to rozumiem, wiem jak jest. A do konkretnych rozmów trzeba mieć wiele odwagi.
      Nie wiem, na razie chyba sama muszę trochę z tym życiem uporać by móc mówić konkretnie a nie ogólnikowo.
      Więc może jedynie na początek, wystarczy jak Siostra się za mnie pomodli.

      Usuń
  2. oo tak uczucie to tylko na chwilkę i z mojego doświadczenia to po to by nas wzmocność duchowo byśmy w chwilach jak piszesz pustyni mieli się do czego odwołać... bo prawdą jest że dużo łatwej jest Kochać Boga i ludzi jeśli nam towarzyszy uczucie bliskości Boga jednak co jest w oczach Boga piękniejsze? ta radość czy zmaganie?Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. W Piśmie Świętym Bóg mówi: 'Wierz we Mnie, ufaj Mi". Pośród falowania naszych uczuć, ich obecności, bądź braku, oparcie na wierze daje siłę.
    "Panie, przymnóż nam wiary"- modlili się apostołowie, nie uczuć.Bóg jest.Nasze doświadczenia Boga oparte jest na wierze. Otrzymaliśmy ten piękny dar na chrzcie świętym, aby go pomnażać i rozwijać. Pośród czasu ciemności czy pustyni, duchowych oschłości módlmy się o światło wiary. Przypomniał mi się wiersz Leopolda Staffa:
    Kto szuka cię, już znalazł ciebie;
    Już cię ma, komu ciebie trzeba;
    Kto tęskni w niebo twe, jest w niebie;
    Kto głodny go, je z twego chleba.

    Nie widzą ciebie moje oczy,
    Nie słyszą ciebie moje uszy;
    A jesteś światłem w mej pomroczy,
    A jesteś śpiewem w mojej duszy!

    Pozdrawiam:)
    Ps. Już bardzo dawno nie odczuwałam, obecności Boga. Wierze,że jest blisko każdego z nas zawsze





    OdpowiedzUsuń