Witam wszystkich serdecznie po wielkopostnej przerwie :-) Ale dosyć czułości, przejdźmy do rzeczy ważnych :-)))))
Czy zwróciliście uwagę, że najszybciej do wiary w Zmartwychwstanie dochodzą ci, którzy najgłębiej doświadczyli męki i śmierci Jezusa? To właśnie Jan, który stał pod krzyżem i widział, jak Jezusowi sinieją usta, słyszał Jego ostatni krzyk i był świadkiem, gdy bezwładne ciało zdejmowano z pala hańby, uwierzył o świcie, gdy ujrzał płótna w pustym grobie. To Maria Magdalena i inne kobiety, które patrzyły na męczarnie Mistrza i uczestniczyły w Jego pogrzebie, pierwsze spotkały Zmartwychwstałego. Nie mówiąc już o Matce Pana, która według mądrej tradycji Kościoła jako jedyna nigdy nie zwątpiła. Ona także uczestniczyła w ostatniej drodze Jezusa.
Reszta, która zwiała i nie patrzyła na kaźń Zbawiciela, dociera do tajemnicy zmartwychwstania późno, wieczorem, a nawet po kilku dniach.
A przecież powinno być odwrotnie. Im bardziej ktoś się napatrzył na rany i umieranie, tym powinien być bardziej o(d)porny na wiarę, że On żyje. Jan widział przebity bok - niewątpliwy znak końca życia, a jednak wystarczyły prześcieradła i chustka w grobie, by uwierzył, że to dopiero początek.
W tym musi coś być.
Bo zmartwychwstanie to nie proste odwrócenie złego losu. Umarł, ale na szczęście to minęło i nie warto do tego wracać. Jak wymazanie gumką z pamięci wspomnienia niefortunnej przygody.
Jezus po zmartwychwstaniu ukazał się z przebitymi dłońmi, stopami i bokiem. Tajemnica uzdrowienia, także naszych dusz i ciał to droga, w której nie ucieka się w zapomnienie od tego co boli, ale zejście z Jezusem do otchłani własnej nędzy i śmierci, by wszystko zostało rozświetlone Jego zwycięstwem. Gdy uciekamy, utrudniamy sobie dojście do bramy życia. Gdy nie chcemy pamiętać i patrzeć, jak ci, którzy nie wytrzymali widoku Męki Jezusa, oddalamy się od celu: uzdrowienia.
Przesłanie Wielkiej Nocy jest takie: Nie bój się zejść z Jezusem na dno śmierci, bo właśnie tam jest brama do zmartwychwstania. Bo tam, gdzie Jezus "nawet śmierć jest teraz pełna życia" (tekst piosenki Wspólnoty Pustynia w Mieście).
Zatem, śmiało.
Amen. Moja modlitwa, od ciszy Wielkiej Soboty brzmi:"Jezus Chryste zejdź do otchłani we mnie
OdpowiedzUsuńi wyprowadź ze śmierci ku życiu w Tobie"
Cztery Marie i Jan, najwierniejsi z wiernych! To dla mnie tajemnica...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak nie na temat, choć może ... też jest w tym jakaś tajemnica by zmartwychwstało powołanie... Otóż Siostro w jaki sposób Siostra zmaga się , co robi by przeciwdziałać skutkom stereotypowego odbierania zakonnic przez społeczeństwo? W jaki sposób Siostra postępowałaby w życiu gdyby nie miała habitu? Czy strój jest ważny w życiu Siostry, jest Siostra przezeń zdeterminowana do pewnych zachowań? Owocnego Alleluja!
OdpowiedzUsuńStrój nie determinuje ale to co się nosi w sobie,jakie wartości są dla mnie ważne,Kogo wybrałam i dla Kogo i w jaki sposób, chcę żyć.
UsuńSiostro Klaro, to piękne! Jeśli każda z osób nosząca piękne szaty mogłaby tak żyć ( choć uczciwie powiedziawszy droga od słów do czynów jeszcze daleka) mogłoby to wiele zmienić na tym ziemskim łez padole. Przykre jest to, że niektórzy nie potrafią uszanować godnie stroju! Ba! przeczą w to wszystko, co dana szata ich wartościuje! Nie będę publicznie pisać o incydencie jaki mnie spotkał. Pozostawię to w rękach Pana Boga, choć nie ukrywam, że rozczarowanie i smutek (SMUTEK!) jaki pozostał wywołuje non stop ogromny niesmak i poczucie niesprawiedliwości. Dobrze byłoby tak żyć by człowiek nie pytał w Kogo wierzysz, tylko swoim zachowaniem mógł każdy to podkreślać! Może jeszcze tak będzie...kto wie? Abyśmy nie byli przebierańcami!
UsuńCzy Ten, kogo siostra wybrała potrafił być z człowiekiem w relacji przyjacielskiej? Czy siostrom w zakonie są obce relacje dotyczące przyjaźni, zwłaszcza takiej od serca? Proszę o szczerą odpowiedź.
UsuńGdyby chociaż raz wszyscy Ci, ktorzy tak mocno kochają Pana Jezusa Chrystusa mogliby pozwolić przeżyć drugiemu człowiekowi te piękne uczucie, to każda dusza zapragnęłaby Zmartwychwstać by żyć wiecznie! Niestety większość tych, którzy wybrali drogę powołania za Chrystusem nie potrafi lub nie chce przekazywać tych pięknych uczuć. Stąd jeszcze długo będziemy błądzić w "ciemnościach śmierci" dopóty, dopóki nie nauczymy się prawdziwie kochać i odmieniać serce według Serca Jego! To nie szata czyni człowieka siostrą czy bratem Pana, ale serce czyste.
OdpowiedzUsuńWidzę, że temat czytelności świadectwa życia zakonnego "wypłynął" w komentarzach. Akurat w tych dniach pojawi się w księgarniach (niekoniecznie katolickich)książka "Habit zamiast szminki" Eweliny Tondys ze świadectwami sióstr zakonnych. Jest tam też wywiad ze mną. znajdziecie tam sporo treści na temat życia zakonnego w dzisiejszym świecie. Polecam :-)
UsuńDziękujemy siostro za reklamę książki, ale jak to ktoś ładnie powiedział. "Powiedz,a zapomnę. Pokaż, a zapamiętam. Pozwól przeżyć, a zrozumiem". :-) wydaje się, że jeszcze dłuuuuuugo i jeszcze dłuuuuużej nic nie pojmiemy ;-)
UsuńUbolewam nad tym, że wszystko musi odnosić się o reklamę...ach, szkoda słów! Przykro mi, ale nie kupię, nie stać mnie!
UsuńSzczerze powiedziawszy "habit zamiast szminki" nie brzmi zbyt grandilokwentnie. Co innego habit zamiast gorsetu, albo habit - strój prawdziwych księżniczek. Czytać lubię nie ukrywam. Jednak jak ktoś dobrze zaznaczył czytanie to minimum jakie człowiek wierzący może uczynić by pokazać jak bardzo kocha Tego, który posłał go na tę najpiękniejszą Drogę. Świadczyć, ale jak - oto jest pytanie?
UsuńMożna rzec. Niesamowite jak niektórzy piszą mnóstwo nowych książek i jak z tego nic nie wynika! A co za tym idzie niesamowite jak dużo ludzie czytają książek i jak nic z tego nie wynika!
UsuńZgadzam się, że tytuł "habit zamiast szminki" nie brzmi najlepiej, ale narzucił go wydawca.
UsuńI kluczowym zagadnieniem wydaje się być owa Miłość, którą doświadczyli/doświadczają osoby, które mówią, że mają w sercu Pana Jezusa Chrystusa. Aby słowa nie były gołosłowne to warto podkreślić, że brak uświadomienia sobie czym jest ta Miłość, w jaki sposób chce się człowiek Nią dzielić i jak Ją okazywać może wprowadzić innych w błąd. Gdy na świecie coraz częściej brak jest Miłości, a są tylko jakieś atrapy, jakieś podróbki, namiastki coraz bardziej trzeba podkreślać i przywracać ogromne znaczenie tej najszlachetniejszej, najpiękniejszej i najdroższej Wartości! Jeśli zabrzmiało to zbyt pompatycznie, wręcz kardynalnie doniośle to przepraszam, ale czasami warto aby tak było! Ja tylko dzielę się z Wami moimi przemyśleniami. Moją malutką cząstką Miłości. Może ktoś z Was podzieli się swoją cząstką. :-)
OdpowiedzUsuńStyl nieznośnie pretensjonalny. To miłosierna cząstka dla Ciebie drogi Anonimie :-)
OdpowiedzUsuńNieznośnie się z tym nie zgodzę. ;-) Ty z tym także możesz się nie zgodzić. Ocena - oceną, jednak to nie daje żadnego pola do dzielenia się tą miłosierną cząstką. Zgodzisz się ze mną.
OdpowiedzUsuń