środa, 18 kwietnia 2018

Daj się złapać

Przed chwilą poczułam się jak Bóg. Nie przesadzam. Tak musi się czuć Bóg. Ale to nie było przyjemne... 
Otóż do pomieszczenia wpadł kopciuszek. 
Myślicie może, że mnie się po tej Ameryce w głowie pomieszało, ale zaraz wszystko wyjaśnię... 
Kopciuszek to taki maleńki ptaszek z rudym ogonkiem. Wpadł był do wnętrza szklarni i nie umiał znaleźć wyjścia. Więc chciałam mu pomóc. Ale moje zabiegi, chociaż motywowane najgłębszą miłością i dobrymi chęciami, wywoływały w nim przerażenie. Uciekał przede mną jak szalony. W jego małej główce była jedna myśl: nie dać się złapać!!! A ja wiedziałam, że właśnie to przyniosłoby mu uwolnienie i szczęście. To ja wiedziałam, gdzie są drzwi, a on bezradnie uderzał w szklany dach szklarni.
Czułam się jak Bóg.

P.S. Ta historia ma ciąg dalszy, który już do tej przypowieści nie pasuje. Moje siostry powiedziały mi, że gdybym ptaszka zostawiła w spokoju, to by sobie wyście znalazł bez mojej pomocy. No cóż, jestem świadoma, że nie nadaję się na stanowisko boga. 
Bóg jest jeden. Najlepszy. Kochający. Dobry. 
Daj się złapać.



12 komentarzy:

  1. Człowiek nie może czuć się jak Bóg.
    Tak jak wirus nie może czuć się jak człowiek.
    Czcigodna Siostro niech że siostra to inaczej napisze.

    OdpowiedzUsuń
  2. trochę mnie zasmucił ten tekst,
    wolę chyba żeby Bóg cieszył się moim spokojnym znalezieniem drogi a nie łapał, co kojarzy mi sie z ograniczeniem wolności i naciskiem z jego strony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Bóg w rzeczywistości bardzo dostosowuje się naszej wrażliwości i potrzeb. To że boimy się Jego dotyku, przytulenia, bliskości jest w nas skutkiem grzechu pierworodnego.

      Usuń
    2. Nie bójmy się Jego dotyku,przytulenia,bliskości...Nikt nie jest w stanie,nawet przy najlepszych chęciach i najgłębszej miłości,dać nam tyle co Bóg,bo On jest doskonałą Miłością:)Uwierzcie mi,że to wcale nie boli.Boży dotyk,który wielu nazywa zranieniem Jego Miłością,jest najbardziej niezwykłym doznaniem,jakie dane mi było przeżyć kilka lat temu.Tak,Bóg zranił me serce swoją Miłością i to tak głęboko,ze nie mogę i wcale nie chcę o tym zapomnieć i chciałabym więcej i więcej:)I tak sobie myslę,że zrobił to specjalnie,żebym właśnie tak się teraz z tym czuła...Żebym tęskniła za Nim,potrzebowała Go,poszukiwała,pragnęła,by zawsze był blisko...Wtedy czułam,jakbym unosiła się nad ziemią i nie trwało to chwilę,to nie było coś nagłego,krótkiego,jak grom z nieba.To wzrastało we mnie każdego dnia,chwila po chwili aż dosięgłam gwiazd:)...Kto tego nie przeżył,nie zrozumie,a ja nie jestem w stanie opisać tego słowami:)Niezwykle są okoliczności tego wydarzenia.Zaczęło się krótko po śmierci mojej kochanej siostry,która zmarła na naszych oczach po ciężkiej chorobie,miała zaledwie 24 lata...Miała raka...To własnie wtedy-jej cierpienie i śmierć,otworzyły me serce na tyle,aby pozwolić się dotknąć,zranić,przytulić Bogu Ojcu.Bez Bożej pomocy,bez Jego czułości i bliskości,nie dałabym rady znieść tej tragedii.Oczami wiary ujrzałam potem i zrozumiałam sens jej śmierci.To nie była kara,ale błogosławieństwo dla mojej siostry,dla mnie i moich bliskich.Bóg potrafi przemieniać zło w dobro.Kiedy Ania cierpiała,zaczęłam zwracać się o ratunek dla niej do Boga-wcześniej jakoś się Nim nie przejmowałam.Być może dlatego,ze nie spotkałam się jeszcze z taka tragedią.Ale to Bóg wybrał czas.Przez całe lata próbował do mnie dotrzeć-na różne sposoby-teraz to wiem,ale wcześniej miałam klapki na oczach i zamknięte serce.Więc wykorzystał tę trudną dla nas chwilę.Może sobie teraz myślicie,ze cieszy mnie to,co spotkało Anię,ale wierzcie mi,ze to było straszne,zwłaszcza dla niej i nikomu nie życzę takich doświadczeń,choć śmierć jest częścią naszego życia.Częścią,ale nie końcem.To jej cierpienie poruszyło moje serce najbardziej i wtedy otworzyło się na Boga...

      Usuń
    3. ...Ja byłam bezradna,a On może wszystko.Na początku błagałam Go o ratunek dla niej.Ale potem zaczęłam szanować Jego wolę i poleciłam jej życie w Jego ręce-najlepsze jakie znam.Ania odeszła w spokoju,wśród najbliższych.A ja poczułam...pokój,ale inny niż wszystkie-głęboki,niezwykły,błogi...Ania była schorowana od dziecka,niepełnosprawna,do tego ten rak....Nie miała własnej rodziny,a całe jej życie to bieganie z nasza mamą po lekarzach.I jej cierpienie się skończyło,Bóg zabrał ją do siebie.Wiem to,bo ten pokój pochodzi od Pana.I wtedy się zaczęło...Bóg zranił mnie swoją Miłością.Od tamtych wydarzeń upłynęło zaledwie kilka lat.Okres "zakochania" się w Jezusie,w Bogu,minął i przyszedł czas na dojrzałą,wierną i oddaną miłość.To trudne,bo prawdziwa miłość wymaga poświęceń i pewnie tych poświęceń się boimy,bo Bóg jest wymagający.Ale kiedy zaprosimy Go do swojego życia,otwierając przed nim nasze serca,szybko przekonamy się,że On nam pomaga we wszystkim i żadne poświęcenie nie jest straszne,jeśli czynione jest z miłości,tak jak Jezus z miłości umarł za nas na krzyżu.Każda miłość wymaga poświęceń:)Bóg nas na siłę nie łapie,nie próbuje zatrzymać,nie dotyka,ale tak jak wspomniała pani Mariola,jest tak zdeterminowany,aby zdobyć nasze serca,ze czyni to na wszelkie sposoby,,szanując przy tym naszą wolną wolę.Dlaczego tak?Dlaczego Bóg,Ten,który może wszystko,nie złapie nas i nie zmusi do miłości?Wtedy nie byłby Bogiem-Mądrym,Dobrym,Sprawiedliwym,Wszechmocnym,Miłosiernym,Troskliwym.On pragnie i potrzebuje naszej miłości,choć sam jest Miłością.Nie jestem idealna-nikt nie jest,bo to Bóg czyni nas doskonałymi w Niebie.Nadal upadam,grzeszę,zapominam się,tracę czujnośc.Ale ważne jest to,co zrobimy z naszymi grzechami,z naszym życiem.Czy się poddamy,czy będziemy się starać o Królestwo Boże,które jest przecież dla nas.Grunt,aby podnieść się z każdego upadku,bo upadać będziemy i z nadzieją i ufnością zwracać się do Boga,cokolwiek się wydarzy.Bóg nas kocha bez względu na wszystko i nie musimy zabiegać o Jego uwagę,o Jego miłość.On jest zawsze i wszędzie.Nie potępia nas,ale nasze grzechy i pragnie naszego zbawienia.Kocha tak,że po ludzku nie potrafimy tego zrozumiec i sobie wyobrazić.Nasze uczucia,emocje,wysiłki sa ograniczone,bo jesteśmy ludżmi.Ale Bóg nie wymaga od nas niemożliwego i nigdy nie daje ponad nasze siły.Módlmy się,ufajmy,otwórzmy nasze serca,a Bóg dotknie je swoja Młością,na której punkcie można oszaleć:)

      Usuń
  3. a ja myślę, że Bóg nas na silę wcale nie łapie, nie dotyka i nie przytula.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świętego Pawła złapał.
      Czasami łapie.

      Usuń
    2. Pawel był Mu potrzebny do zadań specjalnych, to se go złapał. Zdarza się taki jeden na 2000 lat.

      Usuń
    3. Na siłę nie ale jeśli nie jest się na to przygotowanym to odczuwa się jednostronne zaangażowanie, od nas zależy tylko co z tym zrobimy później

      Usuń
  4. A ja odczytałam w tym opisanym, przez Siostrę zdarzeniu, wielką determinację Boga. Nie zrobi nic na siłę, ale jakże pragnie nam wskazać drogę, pomóc rozwiązać trudne sytuacje. Urzeka mnie wychylenie Boga w moją stronę. Co jakiś czas w Piśmie Świętym, Bóg mówi, że gdyby Izraelici, gdybyśmy zwrócili się do Niego otrzymalibyśmy Jego wsparcie. Wierzę temu Słowu. Czułość Boga o której, tak często mówi, papież Franciszek, czyż nie jest przygarnięciem małego bezbronnego ptaszka?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałem że franek ciągle mówi o sprowadzaniu muzułmanów do europy.
      I miłości do wrogów naszej wiary.

      Usuń
    2. przestań domniemywać, zacznij czytać (ale całe teksty, a nie ich omówienia w internecie), to pomaga. Na rozwój szarych komórek tez powinno i na generalne podniesienie poziomu. Komentarzy też.

      Usuń