Boże Narodzenie, a potem Epifania. To ma sens. Wydarzenie i objawienie. Fakt i jego percepcja. To własnie tak działa w naszym życiu. Pomiędzy prawdą, a jej przyjęciem przez nas jest przestrzeń. Czasem przekroczona z szybkością dźwięku, gdy dociera do nas słowo; czasem trwa to całe lat, gdy musimy dojrzeć do przyjęcie jakiejś prawdy.
Syn Boży stał się człowiekiem. To fakt, prawda, wydarzenie.
Jednak, by ta prawda przemieniła nasze życie, musi zostać objawiona, potrzebuje zajaśnieć przed nami, dotrzeć, rozbłysnąć.
"To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione" 1 J 1,1-2
Dobra Nowina zaczyna działać w naszym życiu dopiero wtedy, gdy ją ujrzymy, dotkniemy, posmakujemy, doświadczymy. Gdy się nam objawi.
Bo wtedy, to co się zobaczyło już się nie odzobaczy. Nie da się zaprzeczyć, ani wyprzeć. Po prostu staje się częścią naszego życia.
Niech się tak stanie z prawdą o Wcieleniu Syna Bożego. On naprawdę przyszedł jako człowiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz