czwartek, 24 grudnia 2015

Boże Narodzenie - niepozorny przełom

Nieprzypadkowo święta Bożego Narodzenia są obchodzone w czasie przesilenia zimowego (mniej więcej, bo astronomicznie jest to 21/22 grudnia, ale na początku naszej ery według kalendarza juliańskiego przypadało ono 25 grudnia).
Przesilenie, czyli przełom kończy czas dominacji nocy. Do tej pory noc była coraz dłuższa, a światło dnia kurczyło się wobec potęgi ciemności. Ale to się kończy! Od teraz dnia będzie przybywać.

Jednak nie da się ukryć, że jest to bardzo niepozorny przełom. Żadnego spektakularnego zwycięstwa i nagłego rozbłysku Wielkiego Długiego Dnia. Ot, malutkie sekundy i minuty, o które stopniowo wydłuża się czas, gdy oglądamy Słońce. W naszym odczuciu marna pociecha: dalej trwa ten przygnębiający czas, o którym ktoś słusznie powiedział: "Jest ciemno, gdy wychodzę do pracy i jest ciemno, gdy z niej wracam. I wypłatę też ledwo widać" :-)

Zatem zdawałoby się, że ciemności panują w najlepsze...

Ale tak nie jest! Przesilenie przypomina walkę dwóch siłaczy mocują się na rękę. Wyglądają jakby zastygli w bezruchu, ale to tylko złudzenie. Powoli, milimetr za milimetrem dłonie przechylają się w jedną ze stron. I właśnie to obserwujemy na niebie. Słońce "zatrzymuje się" w najniższym punkcie nieba i powoli zaczyna "piąć się" coraz wyżej.
(celowo piszę te czasowniki w cudzysłowie, bo różnej maści tropiciele zbrodni ciemnego Kościoła, gotowi potraktować mój tekst jako dowód na to, że wyznaję geocentryzm :-))

Tak samo było z Narodzeniem Jezusa. Pozornie nic się nie zmieniło w świecie. Żadnego zwrotu akcji. Po prostu, w małym miasteczku z zapadłej prowincji rzymskiej urodziło się w ubogiej rodzinie dziecko. 
Nie było w związku z tym gorących newsów w mediach, ani demonstracji czy rewolucji z tego powodu. Nie zainteresował się tym wydarzeniem nikt poza bezpośrednimi uczestniczkami i tymi, którzy wsłuchiwali się w inny głos niż światowe gadanie (właśnie na tym polega bycie Mędrcem).

I chociaż ten przełom był tak niepozorny, to jednak Światłość przyszła na świat i ciemności muszą ustąpić. A my wszyscy od tamtej chwili uczestniczymy w tej nieuchronnie zwycięskiej walce. Bo szala zwycięstwa już się przechyliła. I milimetr po milimetrze zmierza ku triumfowi.

Od tamtej chwili zaczęło się nowe odliczanie. Wcześniej liczono czas do przyjścia Jezusa. Teraz od narodzin do paruzji, czyli do finału.

Życzę Wam i sobie, byśmy nie byli biernymi widzami tych zapasów. Niech Światło Jezusa Chrystusa, które od chwili Chrztu zajaśniało w naszych wnętrzach rozjaśnia wszelkie ciemności - pozwala rozpoznać i tworzyć prawdę i piękno w świecie oraz prowadzi do pełni życia w Duchu Świętym. Amen.


4 komentarze:

  1. "Słońce "zatrzymuje się" w najniższym punkcie nieba i powoli zaczyna "piąć się" coraz wyżej."

    Radość Bożego Narodzenia ma swoją cenę, trzeba sięgnąć dna, zasmakować ciemności, w końcu wyjść na Światło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Błogosławionych Świąt ... Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Bezmierne osamotnienie pasterzy, [żadnej niewiasty, tylko owce] dołująca samowiedza mędrców, nieokrzesane typy i wyrafinowane książęta, w końcu docierają do krańcowej desperacji, która otwiera ich udręczone serca na wiarę w "niemożliwe"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...na wiarę w nieziemską Światłość :)

      Usuń