piątek, 6 stycznia 2017

Gwiazda nad Kamerunem

Pomimo wszystkich wątpliwości, dotyczących liczby (3-6?) i zawodu (magowie-królowie?) owych gości, którzy przybyli do Betlejem, jedno jest pewne: poganie przybyli oddać chwałę Bogu i uznać w Jezusie Zbawiciela świata.
Od tamtej chwili Bóg nie przestaje objawiać się poganom i my, dawni poganie objęci Jego łaską, w tym objawieniu mamy do odegrania pewną rolę.
Oczywiście, nie wszyscy jesteśmy powołani do tego, by jechać w dalekie strony i głosić Ewangelię tym, którzy jeszcze nie słyszeli o Jezusie, ale nikt nie jest zwolniony z troski o misję Kościoła. Wszak mamy dług wdzięczności wobec tych, którzy kiedyś nam przynieśli Dobrą Nowinę. U nas wszystko zaczęło się 1050 lat temu. W innych krajach to historia całkiem świeżej daty.
Kiedy w końcówce lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia Abp Lambert van Heygen (Holender posługujący w Kamerunie, w diecezji Bertoua) przyjechał do Krakowa, żeby prosić nasze Zgromadzenie o siostry do pracy na misjach, Kamerun przygotowywał się do obchodów 100-lecia ewangelizacji. Jednak wioska, do której miały jechać Siostry Duszy Chrystusowej nie miała za sobą tak "długiej" historii chrześcijaństwa. Pierwsi Spirytyni przybyli na te tereny 25 lat wcześniej i zbudowali kościół oraz misję. Chrześcijaństwo było tam świeżutkie jak nowalijka.
Chociaż już trzy razy odwiedzałam tę zagubioną w lasach równikowych wioskę, dopiero teraz po raz pierwszy usłyszałam opowieść, że pierwszy chrześcijanin z wioski Djouth (nawiasem mówiąc dziadek s. Symeony - Kamerunki, która wstąpiła do naszego Zgromadzenia przed kilkunasty laty) miał mówić, że do Djouth przylecą "białe ptaszki" i wioskowi ludzie wierzyli, że owe "ptaszki" to białe siostry z Polski.
Siostry objęły misję w roku 1991. Początki były ciężkie. Djouth leży we wschodnim Kamerunie, na terenach pokrytych lasami równikowymi, w których do tej pory, obok innych plemion żyją Pigmeje Baka. Na misji początkowo nie było prądu, ani wody. Nie mówiąc o możliwości kontaktu ze światem. Obecnie mija 25 lat posługi Sióstr Duszy Chrystusowej w Kamerunie. Dwie siostry: s. Gabriela i s. Alicja pracują tam nieprzerwanie przez cały ten czas. To w skali historii Kościoła - jedna sekunda, ale to również połowa całej historii chrześcijaństwa na tych terenach.
W grudniu w Djouth świętowaliśmy razem ten mały jubileusz. Uroczystej Eucharystii przewodniczył Ks. Bp Faustin Ambassa Njdodo, który akurat w tych dniach został mianowany Arcybiskupem Garoua na północy kraju, oraz Ks. Bp Jan Ozga - Polak, który jest Biskupem w sąsiedniej diecezji Doume-Abong-Mbang, w której także pracują Siostry Duszy Chrystusowej.
Dzsiaj, gdy świętujemy Epifanię, warto pomyśleć o tych ludziach, którzy, gdzieś tam głoszą Jezusa....

kościół w Djouth
s. Gabriela i s. Alicja, które od 25 lat pracują w Kamerunie
pamiątkowe zdjęcie z Jubileuszy razem z Ks, Bpem Faustinem Ambassą i Ks. Bpem Janem Ozgą



4 komentarze:

  1. Już wszystko rozumiem, światło przyszło z góry... w Kamerunie połknęła Siostra bakcyla misji/ewangelizacji/, a następnie "zawlekła" tego groźnego wirusa do Polski. Stąd pewnie ten świąteczny melanż adaptacyjny!
    Ooo, drżyjcie narody, a szczególnie ty - Herodzie :-)
    Kłaniam sie pięknie Siostrze/Siostrom Misjonarkom, oraz Pasterzom, "którzy trzód swych strzegą"! pś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybyż istniał taki bakcyl..., zarażałabym, oj, zarażała. Niestety, to akurat bakterie, które właśnie mocno osłabiają zdolność do działania. My tu narzekamy na mróz, a tymczasem to on sprawia, że giną różne mikroustroje. W tropikach na to wszystko nie ma bata... Pozdrawiam :-)

      Usuń
    2. ...ależ on istnieje!

      Usuń
  2. Trzej Królowie objawiają człowieczeństwo Jezusa (podczas Mszy św. się o tym dowiedziałem). Człowieczeństwo to jest zagrożone, tak jak miłość w rodzinie - kolebka wzrostu dla dziecka. Mędrcy wiedzą, kto jest podstępnym Herodem, dlatego zmieniają drogę, są elastyczni, a zarazem odpowiedzialni. Będą pierwszymi misjonarzami, gdy wrócą do siebie...

    OdpowiedzUsuń