„Pan leczy złamanych na duchu i przewiązuje ich rany” (Ps
147,3)
Kiedyś ten werset bardzo mocno zapadł w moim sercu. Co jest
tym złamaniem na duchu? Jakie rany potrzebuje we mnie opatrzyć sam Bóg?
Jedne rany Boski Lekarz leczy sakramentem pokuty. To rany
naszego osobistego grzechu. Dzięki temu pięknemu sakramentowi możemy
doświadczyć Jego przebaczenia i uzdrowienia w relacji z Nim samym i drugim człowiekiem,
którego dotknął nasz grzech. Każdy z nas nosi również złamania na duchu, w
naszej psychice i pamięci spowodowane trudnymi, bolesnymi, często
traumatycznymi doświadczeniami zbieranymi przez nas od... momentu poczęcia,
Czasem te bolesne wspomnienia palą jak ogień, a czasem zostają zepchnięte w
naszą podświadomość. Czasem o nich nie wiemy, bo dotknęły nas jeszcze pod
sercem mamy czy w pierwszym okresie naszego życia. Nasza psychika jednak je
zakodowała i być może nasz dzisiejszy stan, nasz sposób patrzenia na siebie,
innych, czy relacja z Bogiem jest tymi bolesnymi wspomnieniami naznaczona.
Trudno wymienić wszystkie możliwe zranienie wewnętrzne bo plejada tych kolców,
a czasami potężnych łańcuchów okalających nasze serce jest dość rozległa.
Chodzi bardziej o pytanie, co z tym bagażem, często przygniatającym nas do
ziemi, odbierającym nadzieję i chęć do życia zrobić? Czy można się wyrwać z
zaklętego kręgu lęków, poczucia niskiej wartości, nieufności wobec innych,
zamknięcia i izolacji, smutku i zniechęcenia?
Różnorakie zranienia odbierają nam tak często chęć i radość życia. Ale
jest NADZIEJA! W jednej z pieśni są takie słowa: Chrystus, Chrystus to
Nadzieja cała nasza. Jezus zbawił całą nasza osobę. Sam doświadczył wielu
zranień psychicznych: niezrozumienia z strony najbliższych, zdrady uczniów,
opuszczenia, wyśmiania, poniżenia, odtrącenia ze strony swojego narodu, złości,
agresji. Jest Kimś kto przede wszystkim rozumie nasz wewnętrzny ból. Dlatego
można przed Nim odkryć rany swojego serca.
"Serce spotka serce, rana spotka ranę
Choć nie czujesz, to właśnie tu jest Bóg"
Wspólnota
Miłości Ukrzyżowanej
By rana spotkała
ranę, trzeba ją przestać chować, trzeba ją pokazać. Możemy to zrobić jedynie
wobec Kogoś, kto patrzy na nas z serdecznym współczuciem. Tak właśnie patrzy Jezus.
Serce spotka serce.
Można to robić samemu na modlitwie, np. w czasie mszy. Można też poprosić kogoś,
kto będzie się modlić za nas i z nami Św. Paweł mówi w liście do Galatów:. „Jeden
drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2). Zatem możemy sobie wzajemnie pomagać i
wspierać, gdy komuś z nas brakuje sił. W ewangelii czterech przyjaciół
przyniosło do Jezusa paralityka. Jeśli dziś sami nie umiemy przyjść do Jezusa,
porośmy kilka osób o modlitwę. Choćby na tym blogu.
Piękny tekst, Mariolko, trafia prosto w serce. Do dziś w sercu mam rany, o których trudno zapomnieć. Wyszłam za mąż za człowieka rozwiedzionego - mówił mi jak bardzo jest biedny, skrzywdzony przez los i byłą żonę. I stale gdzieś był blisko mnie, narzucał się, z czasem zaczął mówić przepięknie o uczuciu do mnie. Współczułam, wzruszyłam się, uwierzyłam i - zbłądziłam. W ten sposób, z punktu widzenia naszej wiary, żyłam w konkubinacie. W "małżeństwie" doznałam przemocy psychicznej i żyłam na granicy przemocy fizycznej (raz się zdarzyło, później bałam się, ulegałam). Okazało się, że był też alkoholikiem i lekomanem. Wstydziłam się mojego życia wobec bliskich i otoczenia. Ale najbardziej brakowało mi możliwości spowiedzi i Komunii św. Wytrzymałam lat 20 w tym związku. I już dłużej nie mogłam... Błagałam Matkę Bożą I Jezusa Miłosiernego o pomoc w rozwiązaniu mych problemów. I przyszła pomoc, która także mną wstrząsnęła: mąż dokonał drastycznej próby samobójczej, po której trafił do szpitala, a po trzech tygodniach zmarł. Byłam w szoku totalnym. Miałam trochę pretensji do Pana Boga, dlaczego w taki sposób mi pomógł. Do dziś tego nie umiem sobie wytłumaczyć. Pierwsze moje kroki skierowałam do spowiednika, to była spowiedź z całego mojego życia. Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa jak po tej spowiedzi. Od tej chwili minęło 15 lat. Obecnie chodzę do spowiedzi co miesiąc i wciąż leczę moją poranioną duszę. Też proszę o modlitwę, abym to wszystko zrozumiała i w sercu poukładała... Z góry Bóg zapłać.
OdpowiedzUsuńObiecuję pamiętać w modlitwie. Dziękuę za to dzielenie się doświadczeniami. Dużo siły i nadziei.
OdpowiedzUsuń