""Bóg kocha zawsze", a jeśli ja na każdym kroku Go odtrącam? Mój rozum mówi mi, że to wszystko nie ma sensu, a serce mimo tego ciągnie do Boga. Nie wiem już co dalej mam robić i czego tak naprawdę słuchać." - napisał ktoś w komentarzu. I pewnie nie on jeden przeżywa jakieś wewnętrzne rozdarcie. Nawet św. Paweł pisał: "Jestem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę." (Rz 7,18-19) i dodaje: "Nieszczęsny ja człowiek!".
Rzeczywiście, doświadczamy jakiegoś wewnętrznego rozdwojenia. Nie tylko w dziedzinie moralnej -pokusa kontra rozum, ale także w rozumieniu samego siebie, Boga i otaczającego nas świata. Tak jak w przytoczonym powyżej komentarzu, jakaś część nas może lgnąć do Boga, tęsknić za Nim, a z drugiej strony może nas coś odpychać i walczyć z Bogiem. Skąd ten brak wewnętrznej spójności?
Najprościej mówiąc, to wynik grzechu pierworodnego. On naruszył nie tylko harmonię w świecie i pomiędzy Bogiem i człowiekiem, ale także "rozprogramował" wewnętrzną harmonię człowieka. Uczucia swoje, rozum swoje. Co więcej, mogą nami targać sprzeczne uczucia, a w głowie walczyć ze sobą przeciwne argumenty. No i żyj tu człowieku w takim chaosie...
Na szczęście ten sam Paweł, który krzyczy: "Nieszczęśny ja człowiek!", kończy swoją wypowiedź niezwykle podnoszącym na duchu zdaniem: "Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!" Rz (7,24).
Zbawienie to proces reintegracji człowieka.
Ale nic o nas bez nas.
Jezus daje nam światło i łaskę potrzebną, by wprowadzić, na razie jaki taki, póki jesteśmy na ziemi, porządek do naszego wnętrza. Ale nie zrobi tego za nas. Daje narzędzia, pracę trzeba wykonać samu.
Jaka to praca?
Pierwszy etap: zobaczyć i uznać ten wewnętrzny chaos. Trzeba ponazywać i w ten sposób jakby oswoić nieco te różne dziwne głosy i tendencje w nas. Bez oceniania i odrzucania.
Drugi etap: użyć rozumu, wspartego Pismem św., by zobiektywizować te zjawiska i skonfrontować je z prawdą.
W tym wszystkim wiele może pomóc dobre kierownictwo duchowe, czyli rozmowy z kimś, przed kim możemy wypowiadać wszystko, co w nas siedzi i głebiej zrozumieć siebie.
I jeszcze jedno. To musi trochę potrwać. Nie robi się generalnego porządku w jeden dzień.
Aha, i jeszcze jedno: Fajnie się takie rzeczy pisze ,ale trochę trudniej to zrobić.
Zatem pozdrawiam wszystkich, którzy jako i ja, pełni są sprzeczności ;-)
ten obraz nazywa się "Wewnętrzny chaos"
Ten wpis podsumowuje mi jakby dzisiejszą konferencję ks. Pawlukiewicza oraz kazanie...
OdpowiedzUsuńTeż mówił o chaosie, o tym, że zakładamy maski i prze każdym udajemy kogoś innego... Szukamy czegoś, co mamy tak na prawdę podane na tacy pod nosem. Podsumować można to prostym z GPS "jesteś u celu" tylko daleka droga by ten cel znaleźć..
Więc jako pierwszy krok dodałabym raczej stanąć w prawdzie przed sobą, z samym sobą, z swoim sercem ("oczami") i dopiero dalej ruszyć do układania...razem z pomocą Najwyższego, bo bez Niego chyba marne mamy szanse (no i Ducha:))
Może nie mam racji, nie mam doświadczenia tym bardziej, że mój chaos jest taki ogromny jak jakieś sztormy i burze wielkie! A droga do tzw. celu jeszcze dalsza...
Jednak dziś po raz kolejny uwierzyłam, że nie ma przypadków w osobach, które stają na naszej drodze oraz miejscach gdzie się znajdujemy.
Proszę o modlitwę...jutro kolejny etap walki (jeden dzień rekolekcji).
U mnie taki stan chaosu trwa 3 lata. Od roku nie byłam u spowiedzi. Teraz czuję jakąś wewnętrzną potrzebę, ale nie mogę się przełamać :(
OdpowiedzUsuńŻyczę mocy Anonimowym. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Pomodlę się szczególnie za Was.
OdpowiedzUsuń