piątek, 25 listopada 2016

Jedzenie, które się rusza...

Aż mnie cofnęło, gdy weszłam dzisiaj do naszej kuchni w Abong-Mbang. W misce ruszały się żywe, dorodne larwy! Nie unikamy afrykańskiego jedzenia, ale co to, to nie! Na szczęście robaczki kupił sobie Gustaw i poprosił siostrę Symeonę, żeby mu je usmażyła. Prawdę mówiąc, nawet Symeona, chociaż jest Kamerunką, nie bez oporów zabrała się za przyrządzanie robali... Brrr.
ale ponoć zdrowe to (same proteiny) i dobre (wierzę na słowo!)
Ja osobiście preferuję ryby, owoce, od biedy liście i kuskus. Dobrze, że dzisiaj piątek. Zawsze można powiedzieć, że larwy to mięsko, więc nie mogę :-))))))))
Bon appetit!





3 komentarze:

  1. Skoro dzisiaj piątek, to za pokutę Siostro zjeść pożywnego robala nie łaska :-), wszak... Mt 15,11

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przechodze na wegetarianizm , serio

    OdpowiedzUsuń
  3. Bleeee... Post od takiego mięsa przyszedł by mi łatwo...

    OdpowiedzUsuń