Aż mnie cofnęło, gdy weszłam dzisiaj do naszej kuchni w Abong-Mbang. W misce ruszały się żywe, dorodne larwy! Nie unikamy afrykańskiego jedzenia, ale co to, to nie! Na szczęście robaczki kupił sobie Gustaw i poprosił siostrę Symeonę, żeby mu je usmażyła. Prawdę mówiąc, nawet Symeona, chociaż jest Kamerunką, nie bez oporów zabrała się za przyrządzanie robali... Brrr.
ale ponoć zdrowe to (same proteiny) i dobre (wierzę na słowo!)
Ja osobiście preferuję ryby, owoce, od biedy liście i kuskus. Dobrze, że dzisiaj piątek. Zawsze można powiedzieć, że larwy to mięsko, więc nie mogę :-))))))))
Bon appetit!
Skoro dzisiaj piątek, to za pokutę Siostro zjeść pożywnego robala nie łaska :-), wszak... Mt 15,11
OdpowiedzUsuńJa przechodze na wegetarianizm , serio
OdpowiedzUsuńBleeee... Post od takiego mięsa przyszedł by mi łatwo...
OdpowiedzUsuń