sobota, 6 września 2014

O stresie jeszcze

    Miałam zredagować tego posta wcześniej, ale dopadło mnie to o czym zamierzałam pisać. Otóż, wielu z nas chętnie by korzystało z uroków spokojnej codzienności, którą tak wychwalałam, gdyby nie to, że pęd życia, obowiązki i niespodziewane wydarzenia sprawiają, że ich dzień zaczyna się mniej więcej tak: kliknij tu (warto zobaczyć przed dalszą lekturą :-).
Tak więc, czy chcemy czy nie dopada nas stres i pośpiech. Życie przypomina czasem wirującą karuzelę i dopiero, gdy na chwilę z niej wysiądziemy, to uświadamiamy sobie, że jest nam, mówiąc delikatnie, nieco niedobrze. Niektórzy próbują się z tej karuzeli całkiem urwać i wyjeżdżają z miast, diametralnie zmieniając tryb życia, ale powiedzmy sobie uczciwie, nie każdego na to stać. Inni, czyli my malutkie trybiki wielkomiejskiej dżungli, możemy sobie o tym pomarzyć i ewentualnie raz na czas zafundować małą ucieczkę na urlop czy rekolekcje. A potem z powrotem do wirówki.
   Czy to oznacza, że już nie człowiek wpływa na swoje życie, ale życie rządzi człowiekiem? Wygląda na to, że na sprawy zewnętrzne mamy często dość ograniczony wpływ. Ale za to, posiadamy całkowitą wolność w wewnętrznej postawie wobec tych spraw.
   M. Paula żyła w dość niespokojnych czasach (dwie wojny światowe, wojna 1920 roku, rewolucja i jej skutki z ich "złotym" okresem, czyli stalinizmem). Np. mieszkała w Żytomierzu (dzisiejsza Ukraina), w czasie, gdy front polsko-bolszewicki przechodził przez miasto kilka razy. Wobec tych dramatycznych wydarzeń wypracowała pewien sposób radzenia sobie z nimi. Skoncentrowana na obecności Jezusa w duszy, starała się zachować dla Niego i przy Nim równowagę i pokój serca.
   Może ktoś pomyśleć: "No cóż, ładnie powiedziane, ale..." Dobrze, zatrzymajmy się przy tym "ale". Tak, nie mamy wpływu na nasze emocje: niepokój, napięcie itd. Adrenalina idzie w górę nie pytając się nas o zdanie. Jednak dusza ludzka, przypomina ogromny ocean. Na powierzchni kłębią się fale, ale istnieje głębia, gdzie pomimo burzy może panować spokój. Płynie on z wiary i zaufania do Boga. M. Paula myśląc o Jezusie żyjącym w duszy, miała świadomość, że przy niej jest PAN. Pan całego świata. W Jego rękach ostatecznie spoczywają nasze losy. I ta wiara pozwala zachować pokój.
   Jezus powiedział: "Pokój mój daję wam" i zaznaczył, że jest to pokój inny niż daje świat. To nie psychiczny komfort czy bezstresowe wychowanie, ale pokój serca niezależny od warunków zewnętrznych, a nawet czasem pomimo wszystko.
   W księdze Izajasza czytamy: "Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień" (Iz 43,1-2). Przez ogień i wodę! Więc chodzi nie tyle o spokojne życie, ile o zaufanie, że z Nim zwyciężymy wszystko.

3 komentarze:

  1. Te słowa dzisiaj to balsam dla mojej duszy, dość udręczonej. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fragment z Księgi Izajasza, to jeden z tych, do których wracam. Przynosi umocnienie. Dosyć często jednak, w trudnych chwilach, ulegam emocjom. Staram się ufać, powtarzam sobie, że Pan jest ze mną, ale nie zawsze to pomaga - uczucia są silniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siostro Bogno super! Przyznam ze z checia bym posluchala znow jakiejs siostry konferencji;-) pozdrawiam z UK

    OdpowiedzUsuń