poniedziałek, 11 kwietnia 2016

O przyznawaniu się do błędów...

Rozgorzała na blogu gorąca dyskusja o uznawaniu swoich grzechów i błędów. Jej niespodziewanym, pozytywnym bohaterem został premier D. Cameron, który przyznał się do posiadania udziałów w funduszu w rajach podatkowych. Ale pojawił się komentarzach także "czarny charakter" w takiej oto postaci:

""Dla mnie to był gest odwagi, za który zapłacił falą krytyki. Brytyjczycy nie docenili prawdy w ustach wyraźnie zawstydzonego premiera. " Wyobrażam sobie taki gest w ustach osoby, która właśnie za zasłoną czarnej sutanny zachowuje się w dwuznaczny sposób..."

Z kontekstu wynika, że kto jak kto, ale duchowny do takiego aktu skruchy nie jest zdolny...

A ja właśnie czytam książkę Bpa Piotra Jareckiego. Tak, to ten sam biskup, który pod wpływem alkoholu wjechał w latarnie. Książka nosi tytuł: "Podróż do siebie" i jest dziennikiem z ponad miesięcznego pobytu Autora w Opactwie Genesee. Książka szczera i pokorna do bólu. Biskup opowiada w niej o swoich przemyśleniach, pragnieniach i drodze nawrócenia. Analizuje przyczyny swojego bolesnego upadku, który zaowocował wyrokiem pozbawienia wolności na pół roku w zawieszeniu oraz zawieszeniem w posłudze biskupiej na dwa lata. 

Nie, nie pochwalam tego, co zrobił. Ale nie zgadzam się z opinią, że duchowni są tą grupą społeczną, która jest najbardziej dwuznaczna i za sutanną się chowa. Przypomnę tylko, że żadna grupa społeczna nie podjęła tak zdecydowanych działań jak duchowni w ramach przeciwdziałania i rozliczenia się ze zbrodnią pedofilii. 
Ale dla tych, którzy i tak swoje wiedzą, fakt, że o procesach i oczyszczaniu Kościoła dużo się mówiło, to tylko dowód na to, że widać tylko w Kościele takie rzeczy...

Nie dajmy się zwariować. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Jeśli zapominamy o własnej grzeszności, to energię, którą należałby zainwestować we własne nawrócenie spalamy na osądzanie i krytykowanie innych. Fantastycznie analizuje to Ks. Bp Jarecki w swoim dzienniku:

"Przez skórę czuję, że przyczyną [mojego zbytniego krytykanctwa] były niespełnione oczekiwania, zbytnie wiara w siebie i swoje racje, racjonalizacja, a nawet zagłuszanie sumienia, niepozwalanie mu, aby zajęło się mną samym. Wtedy duch krytycyzmu musiałby zmienić przedmiot: przejść z tego zewnętrznego na ten wewnętrzny: na mnie samego. A to byłoby bolesne. Byłaby to prawdziwa konfrontacja z samym sobą, wymagająca zapewne konkretnych postanowień i idących za nimi czynów. A to wymagałoby z kolei zmiany życia, trudu, krzyża przezwyciężania samego siebie, umierania sobie, swojej wygodzie, swojemu egoizmowi".
Koniec cytatu.

13 komentarzy:

  1. O tym wyczynie bp. Jareckiego słyszałem przed laty, ale nie przypuszczałem, że stać go będzie na tego rodzaju podróż. Od hipokryzji do siebie prawdziwego. Chyba każdego grzesznika wcześniej, czy później czeka ta droga. Życie jest wieczne, Bóg jest nieskończenie cierpliwy, a my nie mamy dokąd uciec... zawsze się trafi jakaś "latarnia" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może, zamiast szeptać do kratek konfesjonału powinniśmy publicznie się spowiadać? W każdym razie warto sięgnąć do Listu św. Jakuba, który w kontekście "przyznawania się do błędów" pisze tak:

    "Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie" (...) Bracia moi, jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy."
    http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1048&werset=20#W20

    OdpowiedzUsuń
  3. Siostro , ale nie każdego stać aby kupować non stop książki o przyznawaniu się do własnych błędów przez duchownych, które w rzeczywistości mało co zmieniają. PRZYKRE TO TO. Dlatego nie dziwię się, że pojawiają się takie "czarne charaktery" w komentarzach,a są powody ku temu dlaczego takie się pojawiają. Jak Siostra myśli , dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej byłoby, żeby się upierali przy swoim, skoro już się stało? A książkę może czytać tylko i wyłącznie jej właściciel? Pierwsze słyszę.

      Usuń
    2. Lepiej byłoby, żeby byli świętymi kapłanami, umiłowanymi DUSZpasterzami i pokornymi ludźmi. Książki wtedy miałyby sens, a spotkanie takich na drodze byłoby prawdziwym , świętym i głęboko umiłowanym nawróceniem dusz! Ot, dlaczego!

      Usuń
    3. A jeśli się już stało, to co, już przepadło? Nie mogą się nawrócić, bo ważniejsze to, co było przedtem? Oj, oj.

      Usuń
    4. nawrócenie + zadośćuczynienie + świadectwo - oj, oj to byłoby COŚ! Spotkać takiego świętego, miłującego i pokornego człowieka! Niebo!

      Usuń
    5. A książkę może czytać tylko i wyłącznie jej właściciel? ZA DUŻO JUŻ JEST KSIĄŻEK, a za mało czytających i rozumiejących co czytają... jeśli książka=grzech , a czytający=grzesznik wychodzi ładna metafora!

      Usuń
  4. "Kyrie Eleison, daj mi Panie Boże to co najważniejsze, proszę daj mi NOWE SERCE (...)" Serce, które spojrzy nowymi oczyma i będzie wolne od nienawiści, obłudy, fałszu, obojętności, zazdrości, zawiści, chciwości, pychy ... Kyrie Eleison, Proszę Cię Panie Boże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to będzie POLSKIE SERCE?

      Usuń
    2. LUDZKIE SERCE BOGA

      Usuń
    3. LUDZKIE SERCE BOGA? A jakie to serce?

      Usuń
    4. No właśnie, jakie to serce?

      Usuń