sobota, 2 kwietnia 2016

ś.p. S. Ancilla Milejszo (1928-2016)


S. Ancilla Milejszo urodziła się w roku 1928 na Wileńszczyźnie w zaścianku Słowiki, pow. Oszmiany w rodzinie polsko-litwińskiej. Tereny te wówczas należały do Rzeczpospolitej, a po wojnie zostały włączone do Białoruskiej Republiki i obecnie są częścią Białorusi. Rodzice posiadali gospodarstwo rolne, a także warsztat kowalski. W roku 1946 rozpoczął się na tych terenach proces kolektywizacji, z map zniknęły nazwy majątków i zaścianków, a rodzina Milejszów straciła ziemię i musiała pracować w kołchozie. Anna codziennie przemierzała 10 kilometrów do kołchozu i z powrotem, cały dzień ciężko pracując. W duszy marzyła o życiu zakonnym, ale realizacja tego planu w realiach Związku Radzieckiego wydawała się niemożliwa. Pewnego razu miała sen, który umocnił ją bardzo na duchu: zobaczyła zabudowania i osoby w zakonnym stroju oraz usłyszała głos: "Tu będziesz i będziesz szczęśliwa". Sen był proroczy. Spełnił się, gdy 14 czerwca 1958 r. rodzinie Milejszów udało się wyjechać z sowieckiego raju z kartami repatriantów w ręce, dzięki bliskim, którzy już wcześniej znaleźli się w Polsce. Zamieszkali w Gdańsku i tam Anna poznała Siostry Duszy Chrystusowej. Gdy przyjechała do Krakowa do domu generalnego rozpoznała zabudowania i siostry ze swojego snu. 

Wstąpiła do zakonu 29 czerwca 1958 r. Pierwsze lata życia zakonnego spędziła przy Sł.B. M. Pauli Zofii Tajber - Założycielce Zgromadzenia. Pracowała w Gdańsku, a potem w sierpniu 1976 r. wyjechała do Stanów Zjednoczonych do Rensselaer w stanie Nowy Jork, by tam pracować przy seminarium Ojców Franciszkanów. W 1989 siostry przeniosły się do Granby w stanie Massachusetts także pracując przy kolegium Franciszkanów.

Zanim s. Ancilla wyjechała z Polski, udało się jej na początku lat 70 ubiegłego wieku odwiedzić ukochaną Wileńszczyznę. Wizytę wykorzystała także do tego, by na teren Związku Radzieckiego przemycić trochę różańców, medalików i książeczek do modlitwy. W czasie kontroli na granicy na pytanie celniczki, po co jej tyle książeczek, s. Ancilla ułożyła modlitewniki w 3 stosiki i bez mrugnięcia oka, spokojnie oświadczyła celniczce: "Te służą do modlitwy rannej, te w południe, a z modlitewnika w trzecim stosiku modlę się wieczorem". Do miejscowości Gudohaje na Białorusi dotarła w stroju świeckim. Obyczaje dobrze znała, dokumentów tam nie sprawdzano kobietom, więc mogła poruszać się po okolicy swobodnie. W Gudohajach odwiedziła ks. Sienkiewicza, wówczas 90-letniego proboszcza. S. Ancilla zanim wyjechała z Wileńszczyzny i wstąpiła do zakonu była czynnie zaangażowana w życie parafii, przygotowując dzieci i osoby dorosłe do Komunii św. i bierzmowania. Organizowała także transport na msze dla osób mieszkających daleko od kościoła. Nieraz wyruszano furmankami już o godz. l w nocy, zabierając po drodze oczekujących. S. Ancilla woziła także Ks. Proboszcza do ludzi, by mogli przyjąć sakrament Pojednania i Namaszczenia. 

Początki pracy w Stanach zjednoczonych nie były łatwe. Obcy język, obce zwyczaje. Wynikały z tego czasem zabawne historie. Jak ta, gdy S. Ancilla postanowiła odwiedzić swojego brata Napoleona, który mieszkał wówczas w Kanadzie. Na lotnisko odprowadzał ją kleryk. Siostra weszła na niewłaściwy pas startowy, ale kleryk nie wiedział, jak ją o tym poinformować, gdyż siostra nie znała na tyle angielskiego. Krzyknął więc: "Dominus Vobiscum". Siostra odwróciła się, pomachała w geście pożegnania i krzyknęła: "Et cum spiritu tuo" i poszła - oczywiście do niewłaściwego samolotu i poleciała. Dzięki ludzkiej i Bożej pomocy w końcu szczęśliwie do brata dotarła. Ojciec przeor Seminarium Franciszkańskiego w Renssealer mawiał więc: "S. Ancilla nie zna j. angielskiego, ale my ją rozumiemy, bo ona mówi językiem miłości".

W roku 1994 S. Ancilla wróciła do Polski, zamieszkała najpierw w domu zakonnym w Radoszycach, a potem w Siedlcu koło Krzeszowic. Od roku 2010 przebywała  w domu generalnym Sióstr Duszy Chrystusowej na Prądniku Biały w Krakowie. Od dłuższego czasu chorowała. Zmarła 2 kwietnia 2016 roku w przeddzień Święta Miłosierdzia Bożego.

Gdy umarła, Siostry, zgodnie z jej wcześniejszym życzeniem, odśpiewały Magnificat. 

 Niech Pan da jej radość przebywania ze Sobą w Królestwie Niebieskim.



2 komentarze:

  1. Zawsze uśmiechnięta i pogodna.
    Tak pozostanie w mojej pamięci.
    Jezus zmartwychwstały niech będzie Jej Wieczną Radością.
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam okazji osobiście poznać
    ś.p. S. Ancilli, ale poznałam Jej dobre dla bliźnich i potrzebujących serce, teraz będzie nas wspierać z Domu Ojca.
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń