środa, 12 listopada 2014

"Jak możemy na co dzień radzić sobie z tymi trudnymi emocjami..."

Ciągle powraca temat naszych drogich i kochanych uczuć, bez których żyć się nie da, ale i z nimi trudno.
"Jak możemy na co dzień radzić sobie z tymi trudnymi emocjami, np. poczuciem zniechęcenia, braku nadziei, że coś nam może się udać, niewiary w siebie. Co robić, kiedy te uczucia nas w jakimś sensie paraliżują , nie pozwalają działać?" - pyta ktoś.
Niestety, nie ma prostej, krótkiej recepty.
Ale jest trochę wskazówek, które mogą tę drogę rozjaśnić. Są one natury ogólnej i każdy sam musi znaleźć sposób ich zastosowania w swoim życiu.
Świat naszych uczuć jest niezwykle ciekawy. I trochę inny, nieoswojony, żeby nie powiedzieć dziki. Rządzi się swoimi prawami i są one odmienne od tych, którymi kieruje się nasz rozum. Dlatego dla naszej rozumiej części duszy, uczucia jawią się często jako mali anarchiści burzący porządek i ład.
Ale to nie jest świat bez zasad. I właśnie znajomość tychże zasad może ułatwić "zarządzanie" uczuciami. 

Zatem, po pierwsze: uczucia po prostu są. Pojawiają się i znikają niezależnie od decyzji naszej woli. I z tym trzeba się pogodzić. Nic nie pomogą argumenty, postanowienia, ignorowanie, naciski itp. Wprost przeciwnie. Uczucia ignorowane lub poddane represjom nie znikają, ale zaczynają działać w ukryciu całkowicie poza naszą kontrolą. Tak więc, uznajmy wszystkie uczucia, które się w nas rodzą. Trzeba je przyjąć jak własne dzieci. Bez podziału na brzydkie i ładne. Wszystkie są nasze.
Z tej zasady wynika także inny, jakże kojący, wniosek: uczucia nie mają oceny moralnej. Czyli nie można o nich powiedzieć, że są złe lub dobre. Ona dzielę się raczej na przyjemne lub nieprzyjemne, a to całkiem inna kategoria. Ocenie moralnej może podlegać tylko to, na co mamy wpływ: nasze decyzje - świadome i dobrowolne. Zatem uczucia, które się w nas rodzą (nawet te, których najmniej byśmy sobie życzyli) nie muszą wpływać na naszą samoocenę. Zapewniam was, że święci też mieli wredne uczucia :-)
Tu mała dygresja: uczucia nie mają oceny moralnej, ale to, co z nimi robimy już tak. Gniew rodzi się we mnie bez mojej odpowiedzialności, ale jeśli go w sobie "nakręcam" i podejmuję pod jego wpływem decyzje, to jest to już moje świadome działanie.

I druga zasada: uczucia, jakkolwiek są sugestywne, nie zawierają informacji o świecie wokół nas, ale jedynie o świecie w nas. Co to znaczy? Wytłumaczę na przykładzie: to, że się czegoś boję, mówi o mnie ("ja się boję"), o mojej reakcji na dany przedmiot (osobę, zwierzę), a nie o tymże przedmiocie ("on jest straszny"). To ważne, by mieć świadomość, że uczucia przekazują nam informacje subiektywne, a nie obiektywne.
Ta zasada, przyswojona, pozwala nam zachować dystans do wrażeń, jakie się w nas rodzą. Uczucia są niejednokrotnie bardzo silne, ale jesteśmy w stanie je "unieść" tak, by nas nie "poniosły". Jest  to jednak możliwe tylko wtedy, gdy mamy do nich dystans; gdy im "nie dowierzamy".

Można powiedzieć, że uczucia są jak małe dzieci: krzyczą, biegają, robią zamieszanie. I tak je trzeba traktować: kochać, wysłuchać, przygarnąć, zrozumieć, ale nie można się im podporządkować, lecz wychowywać. Dzień po dniu.

Oczywiście, to co powiedzieliśmy, nie wyczerpuje tematu, ale może być impulsem do dalszych przemyśleń.


2 komentarze:

  1. Wpis daje dużo do myślenia, bardzo dziękuję, M*

    OdpowiedzUsuń
  2. http://pawelloo71.bloog.pl/id,339131356,title,KSKRZYSZTOF-GRZYWOCZ-KIEROWNICTWO-DUCHOWE-A-UCZUCIA-NIEKOCHANE,index.html?smoybbtticaid=613cac

    OdpowiedzUsuń