Wróćmy do tematu naszego "dobrego spowiadania się". Tak sobie myślę, że nasze wątpliwości w tej dziedzinie w jakiejś mierze mają swoje źródło w braku jasnego rozgraniczenia pomiędzy pojęciem "grzech" i "grzeszność".
Czujemy się grzeszni, czyli niegodni, niedoskonali, nie-święci (i tak jest w istocie), ale to nie to samo, co popełnić grzech.
W Kościele od czasów Ojców pustyni na wyrażenie tej grzeszności człowieka używane jest pojęcie "logismoi", co można rozumieć jak myśl, pożądanie, pragnienie czy pewną tendencję w duszy. Ewagriusz z Pontu wyliczył osiem takich tendencji:
W Kościele od czasów Ojców pustyni na wyrażenie tej grzeszności człowieka używane jest pojęcie "logismoi", co można rozumieć jak myśl, pożądanie, pragnienie czy pewną tendencję w duszy. Ewagriusz z Pontu wyliczył osiem takich tendencji:
- gastrimagia - obżarstwo
- porneia - nieczystość
- filargyria - chciwość
- lype - smutek
- orge - gniew/złość
- acedia - acedia czy inaczej lenistwo duchowe
- kenodoxia - próżność, szukanie ludzkiej chwały
- hyperefania - pycha.
Pojmował je jako pewne złe myśli, a nawet złe duchy żerujące na zranionej grzechem pierworodnym ludzkiej naturze, które sprzeciwiają się dążeniu do Boga. Oczywiście, nie muszę nadmieniać, że zachęcał do opierania się im. Jednym słowem normalną rzeczą jest, że człowiek ma w sobie złe skłonności i musi z nimi walczyć, bo z nich mogą (nie muszą) zrodzić się konkretne grzechy. Z gniewu można zrobić komuś krzywdę, a z chciwości można zacząć kraść itd.
Czy ta okropna ósemka z czymś się Wam kojarzy? Ależ, oczywiście. To siedem grzechów głównych po lekkiej modyfikacja w ilości i w składzie.
I właśnie ta nazwa "grzechy główne" jest nieco myląca. To nie jest lista najcięższych grzechów (kto z Was tak myślał? Ja tak rozumiałam przez dość długi czas i zastanawiałam się dlaczego tam nie ma np. morderstwa i tym podobnych strasznych rzeczy). To nawet w ogóle nie są grzechy, ale właśnie logismoi - złe tendencje, z których rodzą się grzechy. To są korzenie zła w duszy.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Spowiedź jest sakramentem, którego przedmiotem jest grzech człowieka, czyli konkretne wolne i świadome złe wybory, z które ponosimy odpowiedzialność (czyli poszczególne pędy, które wyrosły z korzenia). Wyznając grzechy, zostajemy z nich oczyszczeni.
Ale korzeń najczęściej zostaje. Niestety.
Zły duch próbuje nas przekonać, że skoro mamy w sobie takie tendencje czy pragnienia, to jesteśmy be, do kitu i Bóg nie chce na nas patrzeć. Nieprawda! Tylko grzech, czyli moja osobista wolna decyzja może mnie oddzielić od Niego. Do piekła nie idzie się przez przypadek!
Nawet, jeśli popełnię grzech, mogę się nawrócić i prosić o przebaczenie. I otrzymam je! Bo Bóg jest dobry.
Tym bardziej samo poczucie grzeszności, nie powinno nas od Boga oddalać, tylko zbliżać. Dobrze przeżywane, może przynieść dobre skutki, bo uczy nas pokory i daje świadomość czym jest łaska.
Chrześcijanin to człowiek, który mówi Bogu: "Chcę żyć z Tobą i dla Ciebie, ale popatrz, jaki jestem skłonny do zła. Sam tego nie zmienię. Potrzebuję Twojej łaski".
I Bóg to robi. Krok po kroku. Dzień po dniu leczy naszą duszę z tych całych logosmoi :-)
I właśnie ta nazwa "grzechy główne" jest nieco myląca. To nie jest lista najcięższych grzechów (kto z Was tak myślał? Ja tak rozumiałam przez dość długi czas i zastanawiałam się dlaczego tam nie ma np. morderstwa i tym podobnych strasznych rzeczy). To nawet w ogóle nie są grzechy, ale właśnie logismoi - złe tendencje, z których rodzą się grzechy. To są korzenie zła w duszy.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Spowiedź jest sakramentem, którego przedmiotem jest grzech człowieka, czyli konkretne wolne i świadome złe wybory, z które ponosimy odpowiedzialność (czyli poszczególne pędy, które wyrosły z korzenia). Wyznając grzechy, zostajemy z nich oczyszczeni.
Ale korzeń najczęściej zostaje. Niestety.
Zły duch próbuje nas przekonać, że skoro mamy w sobie takie tendencje czy pragnienia, to jesteśmy be, do kitu i Bóg nie chce na nas patrzeć. Nieprawda! Tylko grzech, czyli moja osobista wolna decyzja może mnie oddzielić od Niego. Do piekła nie idzie się przez przypadek!
Nawet, jeśli popełnię grzech, mogę się nawrócić i prosić o przebaczenie. I otrzymam je! Bo Bóg jest dobry.
Tym bardziej samo poczucie grzeszności, nie powinno nas od Boga oddalać, tylko zbliżać. Dobrze przeżywane, może przynieść dobre skutki, bo uczy nas pokory i daje świadomość czym jest łaska.
Chrześcijanin to człowiek, który mówi Bogu: "Chcę żyć z Tobą i dla Ciebie, ale popatrz, jaki jestem skłonny do zła. Sam tego nie zmienię. Potrzebuję Twojej łaski".
I Bóg to robi. Krok po kroku. Dzień po dniu leczy naszą duszę z tych całych logosmoi :-)
Dobrze że Siostra "stawia nas na ziemi" i mocno po niej stąpa.
OdpowiedzUsuńNie możemy się dręczyć z tego powodu, że nie jesteśmy aniołami !
I że nie można do końca ufać uczuciom bo one nie są wynikiem naszej WOLI - tylko natury. Określa mnie to co czynię z własnego wyboru. Z WOLI . Tak samo razi mnie określenie w prawie o "obrazie uczuć religijnych". Ja nie mam "uczuć religijnych" tylko przekonania. I domagam sie dla nich szacunku a jak trzeba to i ochrony prawnej.
Potrzeba nam wszystkim wiecej realizmu . Powiem więcej ; w Boga nie trzeba "wierzyć". Jest bardziej realny niz wszystko na świecie i we wszechświecie ...
"Powiem więcej ; w Boga nie trzeba "wierzyć". Jest bardziej realny niż wszystko na świecie i we wszechświecie ..."
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem skąd to przekonanie? Możesz to uzasadnić?
Z poważaniem Antares
Domyślam się, że na tak postawione pytanie, od Anonima nie uzyskam odpowiedzi. Często ludzie posługują się gdzieś zasłyszanymi zbitkami, których albo do końca nie rozumieją albo tak naprawdę nie wierzą w to, co piszą.
UsuńW moim przekonaniu wiara wymaga uzasadnienia, podobnie jak wiedza, bo inaczej staje się zbiorem regułek i frazesów pozbawionych treści a w skrajnym przypadku ze wszech miar szkodliwym zabobonem. Antares
Antaresowi.
UsuńZadałeś pytanie, aby niedługo potem stwierdzić, że nie oczekujesz odpowiedzi. Jednak spróbuję . Jeśli się już rzekło "A" ..... "Uzasadnić" się tego w zasadzie nie można (bo przez uzasadnienie rozumie się przedstawienie argumentów, które mają o czyms przekonać). To raczej wewnetrzne przeświadczenie, ezystencjalna postawa wobec faktu własnego istnienia. Troche to hermetyczne ale lepiej ujmuje to św. Paweł (na Aeropagu) cyt,"Bo w Nim żyjemy, poruszamy sie i jeteśmy".
A co racjonalności wiary - to rzecz oczywista. Ale to już kolejny wątek. Pozdrawiam!
Tak mieli mistycy. Dla nich Bóg był bardziej realny niż to, co materialne. To łaska. C'est tout.
UsuńJa z własnego doświadczenia, mogę powiedzieć tylko tyle, że przystępując do spowiedzi częściej niż raz w roku np raz w miesiącu, człowiek zmienia sie w coraz lepszego człowieka, coraz bardziej kształtuje się jego sumienie i dostrzega coraz więcej swoich niedoskonałości na każdym polu, serdecznie zachęcam was do częstszej spowiedzi a mówi wam to ten który spowiadał się jeszcze całkiem niedawno 2 razy w roku a teraz staram się co miesiąc spowiadać i nawet się jakoś udaje. Spowiedź świeta to potega i dużo może zmienić w życiu każdego człowieka. Pozdrawiam wszystkich.
OdpowiedzUsuńO właśnie taki komentarz był tu potrzebny. Dobrą rzeczą jest tzw. spowiedź z pobożności, czyli gdy człowiek przystępuje do skramentu pojednania, nie tylko wtedy, gdy popełni grzech cięzki, ale właśnie spowiada się także z grzechów lekkich i niedoskonałości. Ale bez skrupulanctwa! :-)
OdpowiedzUsuńTeż do niedawna spowiadałam się 2 razy w roku, a teraz raz w miesiącu i widzę ogromna różnicę. Spowiedź jest sakramentem miłości Pana Boga i może naprawdę mocno zmienić życie człowieka. Mój spowiednik mówi, że jak ktoś jest mocno poraniony i ma bardzo trudne życie, a chce to wszystko poukładać z Panem Bogiem to powinien się spowiadać 2 razy w tygodniu. Jak człowiek chce naprawdę zmienić swoje życie to całe piekło się na niego rzuca z cała swoją wściekłą zajadłością i wtedy częsta spowiedź jest bardzo pomocna, niekoniecznie z ciężkich grzechów.
OdpowiedzUsuń