Dzisiaj, nawet wśród niektórych teologów, termin "dusza" jest zdecydowanie passé. Jakoś im ta dusza staroświeckością pachnie, bo przecież nie wypada człowieka tak na części rozbierać i mówić, że składa się z elementów, czyli duszy i ciała. Jest w tym jakaś racja, bo być może dawniej zbyt po platońsku promowaliśmy duszę kosztem ciała, a przecież człowiek jest jednością. Ale jednością, podkreślmy, cielesno-duchową. To strasznie ważne, bo wybrzydzanie się na duszę, sprawia, że ów monizm (że niby ta jedność ważna i nie trzeba nic w człowieku wydzielać) idzie za daleko. Tak daleko, że się nam robi z tego monizm wszystkich istot żyjących, czyli że właściwie niczym się, my człowieki, nie różnimy od zwierząt. To nie są tylko teoretyczne rozważania oderwanych od życia filozofów. To nurt myślenia, który ma wpływ na życie.
Np. na fundamentalistów ekologicznych (taki skrajny ekologizm, który uważa, że światu przeszkadza człowiek. I nie chodzi jedynie o to, byśmy mądrzej żyli na Ziemi, ale, że najlepiej, żeby nas nie było!). Ten kierunek myślenia przenika także do główek zakochanych w swoich pupilkach ludzi (np. pani, która stara się o prawa człowieka dla swojego szympansa, czy inna przekazująca swój, duży! spadek na utrzymanie kota. Nie wspominając o wypasionych przychodniach weterynaryjnych. Przykład: 250 dolarów na operację złotej rybki. A dawniej to od rybki dostawało się kasę :-) Sama widziałam rezerwat dla goryli we wschodnim Kamerunie. Ludzie nie mogą na tych terenach liczyć na tak dobre warunki ).
Chciałabym być dobrze zrozumiana. Lubię zwierzęta i uważam, że człowiek ma obowiązek troszczyć się o cały świat i wszystkie istoty na nim. Ale to wynika właśnie z owej wyższości ludzkiej natury. Człowieki są "koroną stworzenia", bo są stworzeni na "obraz i podobieństwo Boże. Właśnie wyrazem tej szczególnej godności jest dusza, czyli coś co nas wyróżnia ze świata zwierząt.
I jest to coś więcej niż psychika (psy też się cieszą i smucą, a koty nawet mają niecne pragnienia :-)). To wymiar duchowy człowieka, o którym dziś tak łatwo się zapomina. Dusza jest sanktuarium Boga. To właśnie tam rodzą się w nas pragnienia dobra, prawdy, piękna, a więc wartości, które daleko przekraczają horyzontalne potrzeby psychiki i ciała. Tam rodzi się w nas tęsknota za Bogiem. Tam jest ukryta nasza tożsamość, bo to jest nasze prawdziwe "ja". Czyż nie mówi Pismo: "Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (dosłownie duszą żyjącą)" Rdz 2,7.
Więc nie dajmy sobie wciskać kitu, że skoro DNA człowieka i szympansa różni się tylko w 1-1,5%, to jesteśmy jedynie jednym z gatunków małp. Mamy w sobie to, co łączy nas ze światem zwierząt i w ogóle ze światem materialnym (proch ziemi) i coś co łączy nas z Bogiem (Jego tchnienie). Jest to nasza niepowtarzalna natura: cielesno-duchowa.
Np. na fundamentalistów ekologicznych (taki skrajny ekologizm, który uważa, że światu przeszkadza człowiek. I nie chodzi jedynie o to, byśmy mądrzej żyli na Ziemi, ale, że najlepiej, żeby nas nie było!). Ten kierunek myślenia przenika także do główek zakochanych w swoich pupilkach ludzi (np. pani, która stara się o prawa człowieka dla swojego szympansa, czy inna przekazująca swój, duży! spadek na utrzymanie kota. Nie wspominając o wypasionych przychodniach weterynaryjnych. Przykład: 250 dolarów na operację złotej rybki. A dawniej to od rybki dostawało się kasę :-) Sama widziałam rezerwat dla goryli we wschodnim Kamerunie. Ludzie nie mogą na tych terenach liczyć na tak dobre warunki ).
Chciałabym być dobrze zrozumiana. Lubię zwierzęta i uważam, że człowiek ma obowiązek troszczyć się o cały świat i wszystkie istoty na nim. Ale to wynika właśnie z owej wyższości ludzkiej natury. Człowieki są "koroną stworzenia", bo są stworzeni na "obraz i podobieństwo Boże. Właśnie wyrazem tej szczególnej godności jest dusza, czyli coś co nas wyróżnia ze świata zwierząt.
I jest to coś więcej niż psychika (psy też się cieszą i smucą, a koty nawet mają niecne pragnienia :-)). To wymiar duchowy człowieka, o którym dziś tak łatwo się zapomina. Dusza jest sanktuarium Boga. To właśnie tam rodzą się w nas pragnienia dobra, prawdy, piękna, a więc wartości, które daleko przekraczają horyzontalne potrzeby psychiki i ciała. Tam rodzi się w nas tęsknota za Bogiem. Tam jest ukryta nasza tożsamość, bo to jest nasze prawdziwe "ja". Czyż nie mówi Pismo: "Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (dosłownie duszą żyjącą)" Rdz 2,7.
Więc nie dajmy sobie wciskać kitu, że skoro DNA człowieka i szympansa różni się tylko w 1-1,5%, to jesteśmy jedynie jednym z gatunków małp. Mamy w sobie to, co łączy nas ze światem zwierząt i w ogóle ze światem materialnym (proch ziemi) i coś co łączy nas z Bogiem (Jego tchnienie). Jest to nasza niepowtarzalna natura: cielesno-duchowa.
Gdy więzi międzyludzkie ulegają erozji i rozpadowi, człowiek [chyba] szuka substytutu dla swego instynktu opiekuńczego. Poza tym, zwierzę najedzone, otoczone opieką umie wyrazić wdzięczność, a więc przejawia pewne uczucia w przeciwieństwie do niektórych "troglodytów" :-)
OdpowiedzUsuńTymczasem dusza, gdzieś się "ulotniła"...
...ulotniła się, bo człowieki weń nie wierzą. Uwierz w duszę lajkoniku, bo scyzoryk uwierzył! :-) pś
UsuńZwierc eta tez maja dusza
OdpowiedzUsuńUwierzyć w [nieśmiertelną] duszę to otworzyć się na istnienie świata duchowego. W konsekwencji oznacza to przyjęcie Ducha Świętego, który stoi u początku...i na końcu wszystkiego. #takuważam
OdpowiedzUsuń