Taka sytuacja: Artysta obraża uczucia religijne chrześcijan, albo lekarz przeprowadza aborcję.
Czego pragniemy?
Żeby się nawrócił, zrozumiał swój błąd i zaczął żyć według prawdy i dobra.
Co robimy?
Składamy doniesienie do prokuratury.
Co uzyskujemy?
Zaciekłego wroga.
A może trzeba przyjąć inną strategię.
Np. taką jak w przypadku Dra Levatino, znanego abortera?
"Kobieta przyszła tylko na zwykłe badanie kontrolne, a kiedy badanie się skończyło, zapytała lekarza, czy może z nim porozmawiać. Dr Levatino (...) profesjonalnie odparł: "W czym mogę pani pomóc?"
"Przyszłam tutaj, ponieważ mam do przekazania panu wiadomość" - zaczęła poważnym tonem. "Jezus pana kocha i troszczy się o pana. I On nie chce, aby pan w swoim życiu zajmował się przeprowadzaniem aborcji. Proszę przestać" - brzmiała wiadomość.
(...)
Po roku kobieta znów przyszła na badanie kontrolne. I znów, kiedy badanie się skończyło, zapytała, czy może mu coś powiedzieć. Po czym powtórzyła tę samą wiadomość. Lekarz zorientował się, że to ta sama kobieta, głęboko w pamięci bowiem utkwiły mu jej słowa. Przypomniał sobie także, że w międzyczasie otrzymał trzy kartki pocztowe zaadresowane na jego miejsce pracy z napisem "Poufne", które zawierały tę samą wiadomość. Później dowiedział się, że ta sama kobieta była także wśród "oszołomów" modlących się pod oknem jego gabinetu.
"To, co ta kobieta zrobiła, nazywa się adoptowaniem aborcjonisty" - powiedział później dr Levatino.
Całość zobacz na "Gość Niedzielny":
Skutek? Lekarz zmienił swoje poglądy i dzisiaj jest działaczem pro life.
To trudniejsze, prawda? Trzeba by... pokochać wroga.
To mnie jakoś uderzyło, "a kiedy badanie się skończyło"... A więc, kobieta zanim przeszła do meritum/do działania wcześniej się PODDAŁA
OdpowiedzUsuńDziś raczej się donosi na lekarzy, którzy odmawiają aborcji. Ale poza tym pełna zgoda...
OdpowiedzUsuńMiłość jest bezbronna. Bóg oddaje się w ręce człowieka całkowicie ogołocony. To, co my z Nim zrobimy było/jest w naszej mocy.../p.
OdpowiedzUsuń"Adoptować" - to, jak rozumiem przyjąć drugiego do swego serca. Przyjąć jednak może tylko serce, które nie jest zatwardziałe, które jest sercem z ciała.
OdpowiedzUsuńIdea szczytna, zaśpiewać łatwo, ale w rzeczywistości (świadectwa) różnie z tym bywa...
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=DzMuYwZyOmk
Ja bym się bardzo zdenerwowała, gdyby ktoś mnie tak indoktrynował, i pewnie zrobiłabym na przekór. Na pewno niczyje gadanie ani podsyłanie liścików nie doprowadziłoby mnie do nawrócenia. Przy okazji: jestem przeciwko aborcji. Pisze o technice zalatwiania sprawy, nie o sprawie.
OdpowiedzUsuń