Jeśli ktoś myśli, że duchowość zakonu czy innej wspólnoty spada jej założycielowi w wersji gotowej z nieba razem ze spisem treści, to się myli. Duchowość powstaje jak górski szlak. Ktoś musiał przejść tę trasę pierwszy. I ten ktoś nie miał mapy. Szukał ścieżki do celu, wsłuchując się w natchnienia Ducha Świętego, który jak wiadomo, mówi czasem bardzo dobitnie, a czasem niewyraźnie dla niewprawnego ludzkiego ucha.
Jeśli zatem dziś możemy korzystać z dobrze oznakowanego szlaku różnych duchowości to pomyślmy z wdzięcznością o tych, którzy je dla nas przetarli. O ich wysiłku, niepokoju, chwilach zagubienia i zwątpienia, o cierpieniach i chwilach euforii, gdy krok po kroku odkrywali swoją drogę do Boga.
Po części, jest to udział każdego, kto na poważnie traktuje swoją wiarę i więź z Bogiem, bo nawet wędrówka według mapy wymaga trudu. Ale jednak świadomość, że ktoś już tędy szedł i doszedł bardzo dodaje ducha.
Gdy myślę o M. Pauli i jej drodze życia, porusza mnie jej odwaga i wytrwałość w poszukiwaniu drogi. A trzeba przyznać, nie brakowało na tej drodze chwil ciemności i gęstej mgły, i przeciwnego wiatru, i głodu i chłodu.
Ale doszła! To i my dojdziemy.
pięknie napisane:) pozdrawiam! Asia D.
OdpowiedzUsuń