W Ewangelii św. Jana czytamy: "Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce" (J 1,16). Może (a nawet z całą pewnością) to dziwaczny obraz, ale myśląc o tym tekście wyobrażam sobie kurę, której ktoś sypie jeden po drugim ziarno, a ona dziobiąc je po kolei, idzie za sypiącym. Zje ziarnko i dalej. Kroczek po kroczku. Kokoko...
Obraz może dość głupawy, ale jak się chce to i od kogoś o kurzym móżdżku można nauczyć się mądrości. Bóg bowiem nas karmi łaską jak ziarnem. Daje łaskę po łasce. Postępujmy zatem jak ta kura :-)
Chodzi o pewien rytm życia w łasce, który zawiera dwie proste elementy:
- spostrzec łaskę / natchnienie (czy widzieliście kiedyś te bystre kurze oczka wypatrujące ziarna na ziemi? :-)
- przyjąć łaskę / iść za natchnieniem (kura dziobie i zjada)
i tak dalej, i tak dalej...
To tylko pozornie jest banalne. Mądrością jest dać się prowadzić krok po kroku, bez wymądrzania się i niepotrzebnego komplikowania życia. To się nazywa dyscyplina Ducha Świętego. To On wyznacza drogą, a my mamy iść krok za krokiem, karmiąc się tym, co nam daje z chwili na chwilę. Żadnych spichlerzy (łaska jest jak manna, nie można jej gromadzić na zapas), żadnej drogi na skróty i własnych planów. Łaska po łasce. W zaufaniu, że Duch Boży da nam to, co jest dla nas najlepsze na daną chwilę.
Niesamowite jest, że ci, którzy dają się prowadzić Duchowi Świętemu idą w ciemno, ale gdy oglądają się wstecz, widzą jak mądrze, jak dobrze byli prowdzeni.
Więc daj się poprowadzić i ty... jak kura :-)
P.S. I mały fragmencik z pism M. Pauli Tajber w tym temacie:
"Bądźcie wierni natchnieniom Ducha Świętego. Nawet w rzeczach takich najzwyklejszych, codziennych, zewnętrznych. O
ile dusza jest wierna w rzeczach wewnętrznych Duchowi Świętemu, to Duch Święty
i w zewnętrznych rzeczach będzie ją prowadził. Pamiętam jak ze mną było, jak
mnie Duch Święty prowadził – zaczynał od rzeczy najzwyklejszych: „To weź, to
zrób, teraz idź tam, albo – teraz nie chodź, teraz powiedz tak i tak”… I gdy
zaraz to czyniłam, jak mi natchnienia wskazywały, to coraz częściej i coraz
wyraźniej czułam te natchnienia. A potem to Duch Święty coraz to nowe i głębsze
tajemnice wewnętrzne mi odkrywał."
O to chodzi, o to chodzi...
Siostro, my też ostatnio daliśmy się wreszcie Duchowi Św. przekonać ;) I niech będzie, co ma być! ON i tak wie lepiej! :)
OdpowiedzUsuńBardzo żałujemy, że nie możemy być na najbliższych rekolekcjach :( Pozdrawiamy!
Amen. Niech Duch Święty zstąpi na Was tam, gdzie będziecie (chciaż wątpię, czy innym miejsce też będzie działał tak mocno jak w Siedlcu :-)
UsuńPrawda, tam najmocniej działa ;)
UsuńJak to Duch udziela jedności... Dziś w czasie kazania przyszła mi taka myśl, którą też od razu wypowiedziałem: "Miarą świętości, jest miara posłuszeństwa natchnieniom Ducha Świętego". Widzę też, że to jest jedyna rzecz, którą tak naprawdę musimy zrobić po spowiedzi: na nowo zacząć słuchać Ducha. Stać się materiałem, który poddaje się Artyście. Wtedy wychodzą arcydzieła.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrawda, tylko co zrobić kiedy nie ma siły, jest tylko ucieczka na ślepo i lęk?
UsuńPS. Że Ciebie tu można spotkać? Pozdrowienia z Krakowa :)
co zrobić? polecam 5-cio dniowe rek. Fundament u Jezuitów :) i życie staje się piękniejsze :)
OdpowiedzUsuńA skąd mieć wewnętrzną pewność, że natchnienia są natchnieniami Ducha Św. a nie własnymi pomysłami? Czy można prosić o tę wewnętrzną pewność Boga i ją uzyskać? Tak zrobiłam, będę czekać na rezultat. Nie raz mi się zdarzało takie natchnienie rozpoznać, ale żeby we wszystkich drobnych nawet sprawach... To mi się wydaje, że jednak wiele od nas samych pochodzi...
OdpowiedzUsuń