środa, 1 lutego 2017

Dla mnie żyć to Chrystus

Takie małe wprowadzenie do medytacji nad fragmentem z Listu do Filipian napisałam. Może się komuś przyda...

„Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze - przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.” Flp 3,7-14


Św. Paweł w tym fragmencie Listu do Filipian określa swoje priorytety i życiowy cel: poznanie Jezusa Chrystusa. Oczywiście, nie chodzi tu jedynie o poznanie intelektualne, abstrakcyjne, ale znajomość, tworzącą relacje, o przyjaźń, w której Jezus staje się kimś bliskim, ukochanym. Ten cel wyznacza hierarchię wartości, w której wszystko inne ma wartość zależnie od tego czy pomaga, czy przeszkadza w osiągnięciu celu.

Niezależnie do tego, czy ktoś zgadza się, czy nie ze światopoglądem Pawła, musi przyznać, że życie bezcelowe jest życiem straconym, jest chaotycznym bieganiem w przypadkowych kierunkach na kształt cząsteczki przyciąganej i odpychanej przez inne atomy. Pragnienia, potrzeby, popędy i namiętności pełne są sprzeczności i nie tworzą spójnej wizji życia. Jeśli człowiek uznaje, że szczęście polega na spontanicznym zaspakajaniu ich wszystkich, szybko staje niewolnikiem sił, nad którymi nie ma żadnej władzy. 

Zatem potrzebny jest wyraźny cel.

Św. Paweł wskazując relację z Jezusem jako cel życia, sięga po to, co najgłębiej odpowiada ludzkiej naturze – po miłość. Tylko ona jest w stanie nadać sens naszej egzystencji. Tylko ona jest w stanie zaangażować wszystkie nasze siły i zintegrować nas wewnętrznie. 

Jednak nie od początku Paweł widział sens w miłości. Był czas, gdy chciał on zbudować swój świat na fundamencie sprawiedliwości. Swoją wartość i sens życia upatrywał w wytrwałym wypełnianiu prawa i poczuciu, że jest „w porządku”. Jednak to nie było w stanie wypełnić ludzkiego serca. Spotkanie z Jezusem pod Damaszkiem rozbiło tę wizję życia w drobny mak. Paweł uznał za śmieci nawet dążenie do bycia doskonałym, gdyż oznaczało ono próbę bycia samowystarczalnym. A gdzie tu miejsce dla Jezusa?

Zauważmy, że Paweł mówi o poznaniu Jezusa w Jego zmartwychwstania i w Jego cierpieniach, w mocy i w słabości. Wcześniej Paweł pragnął tylko zwycięstwa, sukcesu, doskonałości, teraz priorytetem jest bycie z Jezusem niezależnie do tego, co Go spotyka. To bardzo istotny moment. Można iść za Jezusem w sposób interesowny, by coś z tego mieć, by uczestniczyć w Jego mocy, władzy, świętości, autorytecie, ale chwila prawdy przychodzi, gdy Jezus wybiera słabość, odrzucenie, pogardę, gdy jest nieprzyjmowany przez ludzi i lekceważony. Właśnie wtedy objawia się najistotniejszy cel życia: Czy idę za Nim dla Niego samego?

Matka Paula Tajber podkreślała: "z Jezusem, dla Jezusa, w Jezusie." Nic więcej. Reszta to tylko śmieci.

Każdy z nas może w tym miejscu powtórzyć za św. Pawłem: Nie mówię, że już to osiągnąłem, ale pędzę ku temu, bo to jest moja meta….


7 komentarzy:

  1. Matka Paula Tajber napisała gdzieś, że "nikt nie może być tak wierny jak Bóg"...? I ja się z tym zgodzę, "bo [Chrystus] nie może się zaprzeć siebie samego." (2 Tm 2,13)
    Tak, z Nim, w Nim, przez Niego droga najpewniejsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka jest ta droga najpewniejsza? Po nitce do kłębka, prawem skojarzeń "natknąłem się" na przepiękną modlitwę św. Hildegardy z Bingen:

      "O najpewniejsza drogo, przechodząca przez wszystkie miejsca, na szczytach, w dolinach i w przepaściach, aby zbliżyć i zjednoczyć wszystko, co istnieje!"

      A ja myślałem, że będzie "z górki" :-)

      Usuń
  2. "Bóg pisze prosto po liniach krzywych" - to zdanie przypomniało mi się w kontekście tych sprzeczności kłębiących się w naszym wnętrzu. Bóg sobie poradzi, a dokładnie miłość Chrystusa.../p.

    OdpowiedzUsuń
  3. "...nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa,"

    Czy to oznacza, że na mocy wiary w Chrystusa otrzymujemy usprawiedliwienia? /p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co mi pozwoliło to zrozumieć? Otóż, wierzę i nieustannie doświadczam, że tak naprawdę nic nie dzieje się bez Ducha Świętego, ani też nie może się stać wbrew Niemu. On, jeśli nawet dopuszcza grzech to tylko w perspektywie przyszłego dobra. Tzw. "zło absolutne" nie ma wystarczającej mocy, aby się przeciwstawić Wszechmocnemu. Zły został raz na zawsze pokonane przez Chrystusa, choć paradoksalnie my wciąż toczymy bój o zakorzenienie się tej prawdy w naszych sercach...

      "Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" (Rz 8, 31)

      Usuń
    2. Tak, usprawiedliwienie dokonuje się na mocy wiary w Chrystusa i przyjęcia daru Jego zbawienia. Co nie oznacza, że czyny nie są ważne. Są. Ale jako owoce zbawienia, a nie jako przyczyna. A jak wiadomo po owocach poznaje się drzewo..

      Usuń
    3. :) na razie tylko listki i zawiązki owoców gdzie nie gdzie... ale drzewo chyba dobre?

      Usuń