Od dawna czułam się nieswojo w świecie dyskusji i intelektualnych sporów, nawet, a może szczególnie, gdy dotyczyły one ukochanego dla mnie tematu wiary. Jakoś tak mnie uwierały pytania, definicje, przesłanki mniejsze i większe, a wnioski nie zadowalały. Zaniepokoiłam się nawet, czy ze mną jest wszystko w porządku. Wszak od doktora teologii każdy ma prawo żądać, by umiał "wytłumaczyć" Boga. A tu słowa coraz bardziej grząskie i nieporadne...
Aż znalazłam takie oto zdanie u ks. J. Szymika:
"Człowiek może nabyć wiedzę nie przez logiczne i rozumne wnioskowanie, ale wstrząs wywołany muzyką...". Cytat wyjęty jest z rozważań, w których idąc za intuicją Ratzingera i Wojtyły, Szymik pokazuje wąską ścieżkę piękna, która prowadzi do Królestwa.
O, tak - pomyślałam - to jest ta droga. Zdecydowanie wolę urokliwe wiejskie ścieżynki sztuki niż reprezentacyjne aleje brukowane twardymi dowodami intelektualistów. Nie żebym nie ceniła. Wprost przeciwnie, nawet trochę zazdroszczę, ale co zrobić, wolę wstrząsy :-)
Tylko, co ja teraz na tym blogu pisać będę? Poezje? :-)
P.S. Zaczęliśmy od głowy, skończmy zatem na nogach: wygraliśmy z Irlandią i jedziemy do Francji na Euro! Piękna sprawa. Chłopcy grali jak z nut. I to też była muzyka, która wywołuje wstrząs, tylko innego rodzaju...
Wszak od doktora teologii każdy ma prawo żądać, by umiał "wytłumaczyć" Boga. Wydaje mi się, że najbardziej tłumaczymy Pana Boga klęcząc przed Nim. I to widziałam u Siostry w Siedlcu. Dziękuję za tłumaczenie i za świadectwo.
OdpowiedzUsuńNie musi być od razu poezja, na początek wystarczy proza poetycka, dostrzegam u Siostry potencjał w tej dziedzinie :)
OdpowiedzUsuń"...urokliwe wiejskie ścieżynki sztuki (...)
aleje brukowane twardymi dowodami..."
dziękuję za zachętę. To doda mi skrzydeł :-)
Usuń