wtorek, 13 października 2015

Emocjonalna teoria względności

Myślałam, że wczorajszy poniedziałek to... jakby to określić, no taki po prostu poniedziałek całą gębą. Nawet wrzuciłam na FB zdjęcie niedźwiedzia polarnego, który idzie sunąc nosem po śniegu z podpisem: "A w poniedziałek tak idę do pracy". Przyśnieżyło, spochmurniało, niedziela się skończyła, a z nią rekolekcje... Jednym słowem: kiepski start w owy tydzień.
Ale dopiero we wtorek rano zrozumiałam, że był to przecież piękny dzień. W poniedziałek śnieg przecież padał biały, zadawało mi się, że w duszy grają mi jeszcze zwycięskie fanfary ze stadionu narodowego w Warszawie (a to echo grało), a nastrój, choć pochmurny, to przecież spokojny był. 
Tak naprawdę to we wtorek nadszedł szewski poniedziałek. 
Nie będę opisywać zdarzeń owego dnia. Wystarczy jak wspomnę, że wsadzenie mnie do klatki z napisem "Nie zbliżać się do dzikich zwierząt", wiele by ułatwiło...

A wniosek z tej bajeczki jest prosty:
Szanuj swoje dziś, nawet jeśli wydaje ci się dalekie od doskonałości, bo jutro możesz go wspominać jako niedosięgły ideał i żałować będziesz, żeś się z niego nie cieszył.

1 komentarz:

  1. Święta racja ;) Na szczęście piątek nadchodzi małymi krokami.

    OdpowiedzUsuń