Chociaż powietrze ostatnio aż iskrzy się od napięcia ważnych spraw społecznych, politycznych i kościelnych; chociaż debaty, synody i migracje wokoło....ja w ostatni weekend więcej do czynienia miałam z siecią pajęczą niźli z internetową. Chodziłam sobie po lesie i po raz kolejny doświadczałam, że jest on moją ojczyzną i że tu odzyskuję siłę i jasność umysłu (co potwierdzałoby teorię, że kiedyś człowiek zszedł z drzewa, chyba, że dotyczy to jedynie mojego przypadku, ale nie o tym chciałam...)
Pozornie wyglądało to na akt skrajnego egoizmu, na postawę typu "moja chata z kraja" wobec palących problemów, których spiętrzenie w ostatnich czasach jest jakieś takie nawet epokowe. Tu zmienia się na bardziej ciemne oblicze Europy, tu Polska stoi na progu ważnych wyborów (a niektóre partie nawet na progach wyborczych ;-)), zaś Kościół przeżywa "pikantny synod", według słów kard. Pella, a ja sobie na pieńku siedzę i dumam.
Więc przychodzi Zagłoba i mówi:
"Kiedy tak, to już ci nie powiem, że się orda białogrodzka na Rzeczpospolitą w wielkiej potędze gotuje, bo cóż cię to obchodzić może?
Pan Michał wąsikami nagle ruszył i prawicą mimo woli do lewego boku sięgnął, ale nie znalazłszy szabli, zaraz obie ręce pod habit schował, spuścił głowę i rzekł:
— Memento mori!"
Ale ja nie Wołodyjowski, więc się ostatecznie z mojej kamedulskiej celi wyrwać nie dam. Co nie znaczy, że ordy nadciągające na Rzeczpospolitą są mi obojętne. Siedzę i myślę o chrześcijańskiej tożsamości Europy, o moim Kościele, który chce być blisko ludzkiej biedy i zachować wierność ideałom Ewangelii i o Ojczyźnie, w której, jeśli dobrze zrozumiałam przesłanie Pani Premier z wczorajszej debaty, trzeba być nadczłowiekiem, żeby nie kląć i nie jeść ośmiorniczek za pieniądze podatnika.
I tak sobie myślę, że jest nas całkiem sporo, tych "nadludzi". I sztuka polega na tym, byśmy zobaczyli na nowo ilu nas jest. Tak jak w czasach "Solidarności", byśmy wbrew propagandzie, uwierzyli, że normalne może być normą.
Naiwne, bo się już raz sparzyliśmy ogniem z okrągłego stołu? Nie sądzę. Przecież ostatnie słowo należy do Boga, który też nie je ośmiorniczek za nasze pieniądze...
Jaka ładna Siostrzyczka na tym zdjęciu.
OdpowiedzUsuńA rąbałaby Siostra szablą poganina?
Sądzę, że chodzi głównie o to że ludziom majętnym, bogatym nieważne czy są to politycy czy też nie wydaje się że te wszystkie dobra które posiadają (pieniądze, dobra materialne, luksusy), są ich własnością. A niestety dla nich tak nie jest. Właścicielem wszystkiego co posiadamy i co jest na tym świecie jest Pan Bóg a my jesteśmy ewentualnie tylko zarządcami jego dóbr, które na nas zsyła. Niestety ludzie o tym zapominają i potem są tego efekty w postaci np tych nieszczęsnych ośmiorniczek ale też wielu, wielu innych spraw związanych z mamoną. Pamiętajmy przyszliśmy na ten świat bez niczego i też odejdziemy z niego bez niczego, więc nie przywiązujmy się do pieniędzy i luksusów zanadto, bo to nie nasza zasługa że je mamy. Raczej jeśli je otrzymujemy to korzystajmy z nich rozsądnie i niech pieniądze nie będą naszym głównym celem w życiu, bo wtedy nie widzimy drugiego człowieka, stajemy się zaślepieni, dążeniem do zwiększania zysków. Takie jest moje zdanie 40-letniego faceta z Krakowa.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń