piątek, 5 czerwca 2015

Modlitwa jest OK

"Mam teraz duży mętlik w głowie i duszy. Bardzo wiele pytań bez odpowiedzi. Bardzo wiele uczuć ......Modlitwa nie zawsze mi pomaga albo nie jest taka żarliwa aby przynosić ulgę i odpowiedź." - taki oto komentarz znalazłam  pod ostatnim moim tekstem. 
Chciałabym skomentować to zdanie, bo pewnie jest więcej osób, które noszą w sobie takie myśli.
Niestety, nie znam sposobu na pozbycie się mętliku w głowie i duszy. Sama nieraz tak mam i przyjmuje to jak zmienność pogody. Tak to jest, że czasem człowiek tonie w nadmiarze uczuć i myśli. Nie wszystko rozumie, nie wszystko ma poukładane. Takie chwile przypominają wciągający człowieka wir. Gdy się nerwowo z nim walczy, tonie się jeszcze skuteczniej i traci siły. Gdy zachowamy w tym stanie trochę spokoju, wir sam po jakimś czasie wyrzuca nas na powierzchnię.
Problem polega na tym, że w takich momentach zaczynamy się niepokoić i podejrzewać, że jest z nami coś nie tak. Że nie umiemy siebie poukładać, że modlimy się na tak jak trzeba...
I do tej modlitwy, mniej lub bardziej żarliwej, chciałabym nawiązać. A konkretnie do prób jej ocenia.

Zaryzykuję pewne stwierdzenie, które może w pierwszej chwili wywołać sprzeciw, ale w tym kontekście jest jak najbardziej uprawione, a nawet potrzebne.

Nie ma złej modlitwy.

Jeśli modlitwa jest modlitwą czyli aktem wiary zwróconym ku Bogu, nawet bardzo nieporadnym w naszym odczuciu, osiąga swój cel - dosięga nieba. Bo modlitwa to nie konkurs recytatorski i nie ocenia się jej miarą dobrej dykcji czy stylu zdań. To relacja dziecka z kochającym ojcem. A ta zawsze jest skuteczna, bo naprzeciw nieporadności dziecka wychodzi miłość rodzica.
I to jest dobra nowina dla nas i wskazówka.

Módl się tak jak potrafisz i nie martw się, czy robisz to dobrze czy źle. Rób to szczerze.

Oczywiście, synowie św. Ignacego mogliby mieć do tej wypowiedzi zastrzeżenie. Przecież po medytacji ignacjańskiej należy zrobić refleksje i zastanowić się nad swoją modlitwą, jaką ona była, bo tego typu ćwiczenie pozwala rozwijać się i udoskonalać. I jest to bardzo piękne i chwalebne.  
Jednak w wielu wypadkach poczucie niegodności, nieporadności czy nieumiejętności na modlitwie blokuje nas na kontakt z Bogiem. Bo zamiast cieszyć się spotkaniem, stresujemy się myśleniem... czy dobrze ono wypadło. 
Zostawmy więc wszystkie obiekcje. Bóg przyjmuje nas takimi jakimi jesteśmy. Śmiało.

4 komentarze:

  1. Bardzo serdecznie Siostrze dziękuję za wspaniałe słowa, dla mnie słowa pocieszenie.
    Bardzo mi się podobała modlitwa ignacjańska. Kiedy wróciła z rekolekcji tzn.z Fundamentu, byłam zachwycona możliwością medytacji nad nią. Ale teraz gdy minęło pół roku jestem bardzo zaniepokojona właśnie tym mętlikiem i słowa Siostry są dla mnie wielkim uspokojeniem.
    Serdeczne Bóg zapłać
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  2. Św. Ignacy to jednym słowem spryciarz, albo ktoś z jego otoczenia, bo nam zostawił bezpieczne ćwiczenia, a sam ponoć wygłaszał płomienne mowy, tak że niektóre niewiasty mdlały od temperatury jego słowa. Dlatego nie dziwmy się, że Towarzystwo zawieszono na 200 lat :)
    Inny Jezuita, niejaki Anthony de Mello, o modlitwie wyraził się tak:
    "Modlitwa to ogień, wszystko co mu służy jest modlitwą!" I tym dość ryzykownym akcentem chciałbym zakończyć...krzesząc "niewinne" iskry :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)))) sama i korzystam z rekolekcji ignacjańskich, i przy nich posługuję. I wiele dobra tą drogą otrzymałam. Św. Ignacy, módl się nami! :-))))

      Usuń
  3. "Chodziło o zalanie wodą ognia żarliwości religijnej, który Jezus z nieba przyniósł na ziemię." ks. Edward Staniek
    Polecam ciekawe komentarze w temacie "ognia", a oto link; http://mateusz.pl/czytania/2015/20150607.htm

    OdpowiedzUsuń