czwartek, 8 maja 2014

Przebaczyć Bogu?

     Miało dziś już być o nadprzyrodzonych przyczynach, ale pewien komentarz skłonił mnie do podjęcia jeszcze jednego wątku dotyczącego przyczyn psychicznych. 
     Karolina napisała: "Ja Boga w swoim życiu po prostu nie widzę. Zaczęło się od śmierci bliskiej mi osoby, a teraz w głębi serca nienawidzę Go za to, że dał jej odejść."
    Kiedy spotykają nas trudne doświadczenia, odruchowo szukamy winnego tej sytuacji. Bóg w charakterze "chłopca do bicia" jest zawsze pod ręką. Dlatego buntujemy się, wyrzucamy Mu, że dopuścił, byśmy cierpieli, a nawet oskarżamy o okrucieństwo. Czasem ukrywamy sami przed sobą ten bunt, bo "nie wypada podskakiwać Bogu". Niemniej wewnątrz rośnie uraza do Boga. Przepaść nieufności.

     To trudna sytuacja. Nawet, jeśli rozum podpowiada nam, że Bóg nie ponosi odpowiedzialności za nasze cierpienia, to uczucia krzyczą coś innego. A co, jeśli przekonany o winie Boga jest także rozum?

    Czy możemy się buntować przeciw Bogu? Czy możemy Mu mówić o tym, co czujemy, nawet, jeśli jest to nienawiść, nieufność i złość? I wreszcie, czy możemy pojednać się z Bogiem, przebaczając Mu, czy raczej to my mamy Go przeprosić za beszczelne podejrzenia?

     Od jakiegoś czasu w różnych wspólnotach proponowano w ramach modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne, by osoby, które czują wobec Boga jakąś urazę, przebaczyły Mu. Ta forma spotkała się z krytyką ze strony Kościoła, gdyż naruszała obiektywny porządek. Obiektywnie Bóg nie jest niczemu winny, więc nie można mówić o wybaczaniu Mu.
     I właśnie to rozróżnienie dwóch porządków, pomoże nam zrozumieć jak sobie w takiej sytuacji radzić. 
     Obiektywnie Bóg jest poza wszelkim podejrzeniem. I rozum musi mocno trzymać się tej prawdy. Bóg jest dobry i kwita. Nie można pozwolić wydrzeć sobie tego przekonania, bo wtedy zginiemy. Poza Bogiem nie ma dla nas życia.
     Subiektywnie zaś czujemy, że zżera nas złość, poczucie krzywdy, bunt jawny lub ukryty pod przykrywką zdystansowanej poprawności religijnej. Jesteśmy psychicznie oddzieleni od Boga i trzeba coś z tym zrobić. Ukrywanie tych uczuć i zaprzeczanie im nic nie daje. Czujemy, co czujemy. Jednym sposobem jest wypowiedzenie ich przed Bogiem. A nawet wykrzyczenie, jeśli trzeba.

     Ale zauważcie, jest duża różnica pomiędzy tym, gdy ktoś przyjdzie i, za przeproszeniem, "wygarnie" Bogu wszystko, oskarżając Go, a tym, gdy ktoś wypowiada przed Nim swoje uczucia.  
Wydaje się podobne, a jednak jedno prowadzi do buntu i zatwardziałości serca, a drugie do wewnętrznego uzdrowienia, ukojenia i odbudowania relacji z Bogiem.

     Bóg nas rozumie. Patrzy w głębię naszych serc. Bo prawdziwsze i głębsze jest to, że mimo wszystko, Karolina wspomina o poszukiwaniu Boga a słowo "Bóg" napisała przez duże B, niż uczucie, które zrodziło się z bólu. Jezus wie, co to ból i rozumie wszystko. 

  

2 komentarze:

  1. Przebaczyć! Też nawiążę do śmierci i tego, że długo się z nim kłóciłam o to...
    Historia zaczęła się dawno temu, moje wybaczenie za zaistniałą sytuację i odnalezienie sensu trwało jakoś rok.. A wyglądało to tak, że wiedziałam, że moja Babcia kiedyś odejdzie, że jest starsza i że muszę się na to przygotować. Przez 7 miesięcy prosiłam by nie być przy jej śmierci, bo nie udźwignę tego dlatego, że bardzo byłam z nią zżyta. Każdej nocy budziłam się bojąc, że to ta noc a tu ciągle nie była ta.. Gdy pierwszą noc przespaną całą od tak długiego czasu odeszła do Niego (ciągle myślę, że uśmiecha się do mnie w każdym promieniu słońca) więc wypluwałam różne dziwne słowa gdy rozmawiałam z Tym na Górze, oskarżając że dał to czego chciałam, że jednak wolałabym być przy jej śmierci i mi ją po prostu zabrał. Nim odkryłam to, że to wszystko było też jego dobrym pomysłem i nie tylko moim pomysłem, ale poniekąd pokrył się z moim planem. Przebaczyłam, trwało długo...i liczę, że On też mi wybaczył to, że mu wrzucałam tyle i dlatego stawia takich a nie innych ludzi na mojej drodze, którzy pozwalają mi "poczuć przytulenie Boga"

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze jest to w tym wszystkim, że kiedy zaczyna się bunt, pojawiają się pytania na które często nie znamy odpowiedzi. Na tym etapie zaczęłam postrzegać świat racjonalnie, co doprowadził do zwątpienia w Boga. U mnie przypadło to na okres dojrzewania, czyli wtedy kiedy wykształca się światopogląd. Teraz szukam Go na nowo, ale rozumem. Jak robię krok na przód (idę na msze do kościoła) to zaraz są dwa w tył (całą msze milczę). Czytam książki religijne, oglądam filmy religijne, ale przebaczyć nie mogę. Ja nawet nie potrafię już się modlić.
    P.S. Fajny wpis Siostro ;)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń